Maturzyści w górach

sex w górachMiał na imię Marcel. Był przystojny, Anna o tym wiedziała. Wraz z koleżankami z klasy lubiła wpatrywać się w niego. Najbardziej w jego duże, smutne, jadowicie zielone oczy. Miał szczupłą twarz, uwidocznione kości policzkowe, gdy się uśmiechał, co robił skąpo i rzadko, powstawały dołeczki. Cechował się dużymi, jak na chłopaka, ustami. Był brunetem, szczupłym z uwidocznioną muskulaturą. Atleta, Achilles – tak go nazywali znajomi.

Anna grała w siatkówkę, co przy jej wzroście 163 cm, było ogromnym wyzwaniem. Mijali się w szkole, podczas swoich treningów piłki nożnej i siatkówki, od czasu do czasu siedzieli razem w licealnej ławce, lecz nigdy nie miała odwagi zapytać o spotkanie, tylko we dwoje. Marcel nie wykazywał żadnej inicjatywy. Znajomych, czyli też ją traktował tak samo. Z dystansem, odczuwalnym chłodem. Był typem samotnika. Jej koleżanki wraz z nią nie raz zastanawiały się, dlaczego jest taki.

Ostatnia klasa liceum. Marzec. Ostatnie sprawdziany, wystawienie ocen i wolność. Aby uwiecznić te trzy lata klasa Anny wybrała się na czterodniową wycieczkę w góry. Ich ostatni wypad, a potem już każdy ruszy w swoją stronę. Żałowała tego, nie chciała rozstawać się z Marcelem.

Drugi dzień wycieczki. Wstała niewyspana, ale uśmiechała się do nadchodzących wydarzeń. W tą noc miała odbyć się impreza. Każdy nie mógł się doczekać, aż wrócą z wycieczki po górach, przebiorą się i zabawią. Ostro, bez opamiętania.
Po powrocie do pensjonatu, wszystkie dziewczyny z jej pokoju, a było ich cztery, wskoczyły do łazienki. Nie przejmowały się nagością swoich ciał. Brały prysznic po dwie. Przeglądały się w wielkim lustrze na ścianie.

Po jędrnej skórze Ani spływały stróżki wody. Zmysłowo pieściły delikatne mięśnie pod skórą. Ręką gładziła jędrne, duże cycki. Była z nich dumna, gra w siatkę oraz kilka godzin na siłowni zrobiły z jej niegdyś dużych klusek, prawdziwe skały. Zjechała dłonią niżej, dołączyła drugą. Pieściła brzuch, a druga pośladki uwidocznione biodra i pośladki. Czyjeś, nieznane ręce dotknęły jej wygolonej cipeczki. Intensywnie masowały łechtaczkę.
– Ohh… Marcel…
– Haha! – Zaśmiała się z niej Eliza stojąca za nią. To ona ją pieściła. – No, no Aniu. Ale jesteś wilgotna na samą myśl o nim. Niestety spóźniłaś się, dzisiejszej nocy to ja nadzieje się na jego kutasa. – Po chwili dodała. – Ciekawe czy jest proporcjonalny do jego sylwetki.
Odepchnęła ją. Już nie raz Eliza próbowała go uwieść, ale wszystko kończyło się na zamiarach. Marcel był odporny na jej wdzięki.
Nadeszła noc. Czas zabawy. Wszyscy zebrali się w największym pokoju jaki był w pensjonacie. Każdy miał ze sobą „załącznik” najczęściej było to 0,5l wódki. Wpadła na niego na samym początku, przez całkowity przypadek.
– Przepraszam nic ci nie jest?
Zapytał jak zwykle swoim spokojnym, chłodnym, lekko zachrypniętym głosem.
– Nie. – Wykorzystała sytuację, aby poprowadzić rozmowę. – Ładnie dzisiaj wyglądasz.
Marcel miał na sobie swoje ulubione buty halowe marki „nike”. Jeansowe spodnie, oczywiście nie rurki, chociaż przy jego umięśnionych nogach każde spodnie były obcisłe. Koszulę w kratę w kolorze indygo, z rękawami wywiniętymi do łokci. Do tego czarny krawat luźno spoczywający na szyi.
– Dziękuje. Ty też. wyglądasz ładnie. – Zaniemówił spoglądając na nią od góry do dołu. – Dość wyjątkowo.
Zarumieniła się. Zakryła twarz za długimi kasztanowo-rudymi, prostymi włosami. Specjalnie założyła na swoje nogi białe zakolanówki i buty na wysokim obiacie. Wiedziała co chciała osiągnąć zakładając czerwono-czarną spódniczkę w krateczkę. Czarny stanik idealnie wypychał jej cycki do dekoltu białej koszuli. Zadarła głowę spoglądając mu w oczy, zatrzepotała długimi rzęsami. Jej usta z lodowo-błękitną szminką wykrzywiły się w uśmiechu. Odwzajemnił w swoim stylu skrzywiając, jedynie lewy kącik ust.
– Marcel, chodź!
Zawołali go koledzy i odszedł pozostawiają ją samą.

Impreza rozkręciła się błyskawicznie, ona zaczęła pić kompletnie zapominając o Marcelu. Musiała się pogodzić, że go nie zdobędzie. W czasie zabawy zobaczyła jak Eliza odchodzi z fochem na twarzy. „Znów ją olał. Dobrze tak szmacie.” pomyślała przechylając literatkę z drinkiem.
Bawiła się świetnie, tańczyła z wieloma kolegami z klasy. Z Pawłem tańczyło jej się najlepiej. Ich ciała wykrzywiały się w erotycznych pozach, zbliżali się oddalali. Zapomniała o Marcelu.
Późną nocą, a raczej wczesnym rankiem wyszła na dwór, aby otrzeźwieć i wrócić do zabawy.
– Znalazłem cię.
– Tobie też nie za gorąco, Paweł?
– Gorąco… I to jak.
Pocałował ją, łapczywie, znienacka. Na początku było miło, do czasu, gdy Pawła ręce brutalnie wdarły się pod koronkowe stringi. Tego nie chciała. Odepchnęła go. Pociągnął ją do siebie ponawiając czynność.
– Zostaw mnie!
Wrzasnęła popychając go po raz wtórny. W złości przewrócił ją na ziemie. Stanął nad nią, a rękami zabrał się za odpinanie spodni.
– Ubrałaś się jak kurwa. Zabawiałaś się jak zawodowa striptizerka, więc teraz zerżnę cię jak zwykłą dziwkę.
Przeraziła się. Chciała krzyczeć, ale głos ugrzęzł jej w suchym gardle.
– Chyba nie nauczyli cię szacunku do kobiet?
To był głos Marcela. Paweł odwrócił się gwałtownie, zapiął spodnie i ruszył w stronę wyłaniającego się z mroku Marcela, który szedł spokojnie, z gracją śmierci.
– Wypierdalaj, albo przekuję ci ten ryjek.
Marcel stanął wyciągając ręce z kieszeni.
– Miałem ci wytłumaczyć twoje przewinienie, nakazać abyś ją przeprosił, ale jesteś zbyt prosty, aby zrozumieć to co do ciebie mówię. Dlatego postąpię z tobą prosto, tak abyś zrozumiał, bez zbędnego gadania, bo nawał słów może cię przytłoczyć.
Paweł chciał go uderzyć, ale w stanie upojenia alkoholowego miał zerowe szanse, prawdę mówiąc nawet na trzeźwo nie wygrałby. Marcel uderzył raz. Z dołu pięścią pod brodę. Nie przejmując się skamlającym Pawłem, podał Ani dłoń i zaprowadził ją do swojego pokoju.
– Nic ci nie zrobił.
– Na szczęście nie, dziękuje.
– Otrzeźwiałaś chociaż trochę?
– Tak, jestem trzeźwa jak niemowlę, a ty?
– Ja nie pijam alkoholu.

Nie mówił nic więcej. Zniknął za drzwiami łazienki. Po chwili słyszała wodę puszczoną pod prysznicem.
Wrócił w samych spodniach. Światło żarówki mieniło się w kroplach na kaloryferze Marcela. Była zahipnotyzowana widokiem pół nagiego „Atlety”. Jego przezwisko w pełni odzwierciedlało to czym mógł się chwalić, a czego nie robił. Kropla wody spłynęła po mięśniach brzucha, po „ścieżce miłości” i zniknęła gdzieś pod spodniami. Ruchem dłoni nakazał jej wstać. Nie wiedząc czemu zrobiła to.
– Nie sprawiedliwością jest, to, że oglądasz mnie w takim stanie. Jestem za równo uprawnieniem, a ty, Anno?
Jego głos zachował wszystkie efekty i na dodatek wibrował. Wwiercał się do jej uszy, umysłu. Przejmował władzę nad ruchami. Zrzuciła z siebie koszulę, nawet tego nie zauważyła. Czuła podniecenie odkąd ją przyprowadził do swojego pokoju. Marcel zamknął drzwi. Zbliżył się do niej delikatnym ruchem rozsunął zamek w spódniczce. Ściągnął przez nogi, niechcący dotknął ją ustami w jędrną dupeczkę. Westchnęła. Przycisnął ją do siebie od tyłu. Był gorący, odwrotnie do swojego zimnego charakteru.
– Pragnę cię Marcelu.
– Wiem, Anno, wiem to. – Szeptał jej do ucha. – Jesteś spragniona, a ja nie mam serca patrzeć jak płoniesz. Czy chcesz, abym ugasił ten pożar?

Nie miała siły odpowiedzieć. Pieścił jej napięty brzuch, biodro, tyłeczek. Językiem zataczał kółka na szyi, gryzł delikatnie w ucho. A ona płonęła, jak jego ptak podnosi się pod materiałem i przywiera do jej dupci, specjalnie ścisnęła ją jeszcze bardziej. Odpowiedz nadeszła jak grom. Szybko odwrócił ja do siebie, zbliżył twarz i pocałował. Czule, długo. Położyła mu dłonie na plecach szerokich, umięśnionych, silnych. Zaczęły się pocałunki namiętne, długie coraz bardziej łapczywe. Czuła jak podniecenie spływa ciepłą falą z serca w dół, do cipki, która czekała głodna i cała mokra. Językami zataczali beczki, drażnili się. Wskoczyła na niego oplatając uda wokół jego bioder. Trzymał ją mocno w pasie, a drugą dłonią jeździł po plecach. Sprytnie dwoma palcami odpiął stanik. Łapiąc ząbkami za ramiączka zrzucił z niej. Nabrzmiałe piersi wyskoczyły z twardymi postawionymi w najwyższy stan gotowości sutkami. P
omógł sobie opierając ją o ścianę. Jęknęła, była zimna, ale jego gorące ciało i pożądanie od razu przywróciło jej odpowiednią temperaturę wżenia. Uwolnił się od jej ust, przeszedł na szyje. Kąsał ją wargami, lizał ruchliwym językiem. Ssał delikatną, czułą skórę, a ona jęczała wplatając w to jego imię. Położył ją na łóżku delikatnie, zanurzyła głowę w pościeli o zapachu jego ciała i perfum 'Giorgio Armani”.

Wczepiła palce w jego czarną czuprynę, na której zawsze nosił żel. Teraz jego włosy były mokre. Pokierowała jego głowę w stronę swoich cennych cycuszków.
– Bo się obrażą jak nich nie popieścisz.
Powiedziała łapiąc sutka w wąskie paluszki.
– Uwielbiałem patrzeć jak skaczą razem z tobą, a teraz mogę je mieć na własność.

Odpowiedział i zabrał się do roboty. Całował na początku jedną, powolutku, namiętnie. W końcu ugryzł jej sutek, a potem zassał mocno. W między czasie drugą ściskał w dłoni. Gdy skończył z pierwszą zabrał się za cycuszek, który masował. Powtórzy to samo. Składając pocałunki na brzuchu kierował się coraz niżej. Czekała na jego usta. Zsunął z niej majteczki, a ona pomogła mu w tym z gracją zginając i prostując nóżki. Gasił ją głębokimi, zimnymi oddechami. Dochodziła coraz bardziej. Językiem zakręcił kilka kółeczek wokół łechtaczki, a następnie ją zassał, nie przerywając przy tym drażnienia jej końcówką języka. Ania zwijała się łapiąc i ściskając pościeli. Jęki przerodziły się w cichutkie piski. Wolną ręką masował uda w białych zakolanówkach. W końcu rozchylił jej cipkę palcami, a potem przejechał po niej językiem w górę i dół. Krzyknęła jego imieniem. W tym momencie doszła, gwałtownie spł
onęła, a soczki wylały wylała mu prost w twarz. Nie przejął się tym, spił wszystko, nie przerywając lizania. Mimo tak silnego orgazmu nie straciła ochoty, po chwili ponownie, gdy już wróciła z podniebnej podróży, stała się obecna w ciele, nabrała ochoty. Ponownie rozpalała się. Oderwał się od zajęcia. Uniósł nad nią patrząc dokładnie. Udając zawstydzoną podwinęła jedną nóżkę do siebie, a paluszek oparła na ustach.
– Jesteś przepiękna Anno.
Rzuciła go na łóżko, nie opierał się. Chciał, aby wynagrodziła mu orgazm. Nachyliła się nad nim, pocałowała raz, drugi, trzeci. Dłoń powędrowała po wyrzeźbionym ciele, od barków, przez piersi, brzuch aż do spodni. Odpięła je bez problemu, ciągle go całując z zamkniętymi oczami. Zerwała spodnie w momencie, spojrzała na jego nabrzmiałego prawie dwudziesto centymetrowego członka. Uniosła brwi z zachwytu, lekko przechyliła główkę zbliżając usta do sterczącego kutasa. Ujęła, poczuła się jakby trzymała butelkę po piwie.
– Uuuu… Dlatego nazywają cię Atleta? Jak ja to zmieszczę w usteczkach?
Oblizała lodowe wargi i zaczęła walić mu konia. Pochłonęła żołędzia, miała wprawę. Poza siatkówka trenowała też na dildo robienie loda, można rzec, specjalnie na tą okazje. Zaczęła oblizywać go smukłym języczkiem. Marcel złapał jej włosy.
– Tak Aniu. Pokaż co potrafisz.
Zmobilizowana zaczęła ssać jego nabrzmiałego kutasa, schodziła coraz głębiej i głębiej. Aż czuła go pod gardłem. Spora część jeszcze wystawała. Uśmiechnęła się sama do siebie. Marcel syknął z rozkoszy, gdy ta robiła mu głębokie gardło. Penisem penetrował jej migdały i gardło.
Położyła się na plecach, nogi rozłożyła i wyprostowała ku górze.
– Mogę tam wejść?
Zapytał tym wibrującym głosem.
– Ty masz otwarte całodobowo.
Wszedł w nią powoli, włożył całego, a ona czuła jak jej cipka chce pęknąć. Wyciągnął, ponawiając sytuacje.
– Teraz będziemy się rżnąć.
Oznajmił wbijając się w nią z całej siły, szybko aż po same jaja. Krzyknęła i krzyczała, kiedy pieprzył ją z nogami na barkach. Czuła, że ponownie dochodzi. Palce do białości zaciskana na jego przedramieniu, drugą dłonią ściskała poduszki. Jęczała, krzyczała, powtarzała jego imię w spazmach rozkoszy. Zabrakło jej powietrza podczas drugiego orgazmu. Z ulgą przyjęła wyciągnięcie kutasa ze swojej wyrobionej cipki. Spermą spryskał jej twarz, ciągle twarde cycki i brzuch. Nie miała siły na nic, jednak czuła się spełniona. Wstał zakładając spodnie. Wyszedł na korytarz.
– Tak jest u mnie i jest z nią dobrze.
Odpowiedział Elizie, która najwidoczniej szukała jej. Uśmiechnęła się w myślach. Wyprzedziła ją, miała go pierwszego.

Autor: TOCOLUBISZ

Oceń opowiadanie:

4.3 / 5. Ocen: 12

OmeTV.pl - Polski Video Czat Poznaj nowe osoby z całej Polski na www.OMETV.pl

Dodaj komentarz