Z okna mojego pokoju widać było sypialnię Pani Malwiny. Właściwie sypialnię państwa Kowalskich, ale Pan Kowalski zostawił ją kilka lat temu dla innej kobiety, kiedy chodziłem jeszcze do gimnazjum. Potem zostało już to okno na samą Panią Malwinę i tak je też postrzegałem. Nie wiem czy nasza sąsiadka miała pojęcie o tym, że widziałem wszystko co się u niej działo, że ją podglądałem, kiedy tylko widziałem zapalone światło wieczorem. Sądzę, że pewnie tak.
Przyznam szczerze, że jako kobieta Pani Malwina podobała mi się już od małego szczyla. Była taką typową mamuśką z sąsiedztwa, żadna gwiazdka filmowa, ale prawdziwa, realna, ładna kobieta. Ani chuda, ani gruba. Przeciętnego wzrostu. Po domu chodziła raczej zwyczajnie, często widywałem ją w dresach i bez makijażu, ale kiedy szła do ludzi zawsze była zadbana. Głównie kiedy uczęszczała na niedzielne msze do kościoła. Zwykle miała buty na wysokim obcasie, ładną kieckę zgrabnie podkreślającą jej kształty i pończochy, sprawiające, że jej nogi wydawały się najseksowniejszą rzeczą pod słońcem. Siedząc w ławce na mszy często dostawałem wzwodu, patrząc na te ponętne nogi Pani Malwiny, kiedy zakładała jedną na drugą. Sądzę, że sam ksiądz również miał sztywno, patrząc tak na nią, siedzącą w pierwszym rzędzie. Ja byłem ministrantem do jakiegoś czasu. Potem mi przeszło. Oczywiście kościół, nie ona.
Kontakt z Panią Malwiną – na moje wielkie szczęście – miałem dosyć dobry, ponieważ od odejścia męża pomagałem jej kosić trawnik, przekopywałem ogródek, kiedy mnie o to prosiła i wykonywałem dla niej mniejsze przysługi. Trwało to naprawdę dobrych parę lat. Lubiłem jej pomagać, lubiłem z nią przebywać, patrzeć na nią. Sporo o mnie wiedziała, dużo jej o sobie mówiłem. Ona też zwierzyła mi się z kilku rzeczy. Miałem ją trochę za ciotkę, ale nigdy jej tego nie powiedziałem. Do ciotek nie czuje się tego, co ja czułem w stosunku do Pani Malwiny. Była starsza ode mnie o dwadzieścia dwa lata. Ja niedawno skończyłem osiemnaście lat.
To co podobało mi się w tej kobiecie – poza oczywiście pełnymi, kobiecymi kształtami – to cudowne, ciemne oczy. Nigdy nie widziałem takich oczu u żadnej kobiety. Były jak małe błyszczące węgle, pochłaniające swoim mrokiem tego, kto w nie patrzył. Hipnotyzowały mnie, przyciągały. Właściwie bałem się ich. Tego, że któregoś razu po prostu w nich utonę.
Był to letni, gorący dzień. Pani Malwina zadzwoniła do mnie, że przydałoby się skosić trawnik przed domem. Nic nadzwyczajnego, więc oczywiście się zgodziłem. Miało zająć mi to maksymalnie godzinę. Kiedy przyszedłem do jej domu, siedziała na zewnątrz. Zobaczyłem, że leży na leżaku przed basenem, tyłem do mnie. Z pewnością się opalała. Fakt ten mnie trochę skrępował. Odchrząknąłem i przywitałem się głośno.
– Dobrze, że jesteś Karolu i przepraszam, że znów zawracam ci głowę – odezwała się z leżaka. – Chodź, podejdź tu. Nie stój tam tak.
Podszedłem ostrożnie i zatrzymałem się obok niej. Momentalnie ścisnęło mnie w gardle, spłynęła na mnie fala gorąca. Pani Malwina leżała w dwuczęściowym kostiumie o wzorze palm. Jej obfite piersi ledwo chowały się pod materiałem biustonosza, głęboki pępek w zgrabnym brzuszku wyglądał uroczo, a opalone uda wyglądały apetycznie jak diabli. Zaniemówiłem. Pani Malwina spojrzała na mnie spod okularów i momentalnie chwyciła za ręcznik, okrywając się.
– Przepraszam za to – powiedziała. – Zapomniałam, że masz już osiemnaście lat i taki widok może cię krępować.
– Nic się nie stało – wydukałem.
Potem po prostu wziąłem się do roboty i zacząłem kosić. Zajęło mi to więcej niż godzinę i podczas pracy, cały czas myślałem o Pani Malwinie, o jej ciele. O tym jak ta kobieta może wyglądać nago. To był na pewno ósmy cud świata. Poczułem ucisk w spodniach. Musiałem się opanować.
Kiedy skończyłem Pani Malwina siedziała skryta w cieniu altany. Miała ze sobą butelkę wina, które zdążyła już napocząć. Podszedłem do niej. Była ubrana w jasną koszulkę i krótkie, dresowe spodenki. Założyła nogę na nogę, a na stopach – jedną z nich machała – miała sandałki. Swoje proste blond włosy, spięła w kucyk. Nie miała już okularów, więc mogłem zobaczyć czerń jej oczu.
– Proszę – oznajmiła. – Masz tutaj zimne piwo. Zasłużyłeś.
Usiadłem naprzeciwko niej i pociągnąłem łyka z butelki, którą wcześniej wprawnie otworzyłem. Zaczęliśmy rozmawiać o moich planach na studia. Pani Malwina wyraziła głęboki żal, że po tych wakacjach nie będę mógł już jej pomagać w domowych pracach. Potem przeszliśmy na inne, lżejsze tematy.
– Wiesz co, może zostaniesz dziś u mnie dłużej i zrobimy sobie ognisko, co? Dawno nie siedziałam nocą przy ogniu. Napijemy się czegoś dobrego, pogadamy jeszcze – oznajmiła z uśmiechem. – No chyba, że cię nudzę i że nie masz czasu. W sumie zrozumiem, jeżeli nie będziesz miał ochoty.
– Chętnie zostanę – przyznałem. Ale szczerze to chciałbym się wykąpać. Cały się spociłem po tej pracy.
– Od czego jest basen! – wyrzuciła z rozbawieniem. – Chcesz to wskakuj!
Pomyślałem sobie, że właściwie co mi szkodziło. Miałem na sobie ciemne bokserki, więc zrobiłem tak jak powiedziała. Pani Malwina w tym czasie miała zająć się przygotowaniami do ogniska w kuchni. Poszła do domu, a ja rozebrałem się do samych gaci i wskoczyłem do wody. Była przyjemnie chłodna. Popływałem chwilę, myśląc o tym, że właściwie jestem szczęściarzem, że taka kobieta jak Pani Malwina chciała ze mną rozmawiać. Uważała mnie zawsze za inteligentnego, zabawnego chłopaka. Chyba mnie lubiła. Ja też ją lubiłem. A szczerze to po prostu się w niej podkochiwałem. Pewnie dlatego nie miałem dziewczyny, żadne inne mnie nie interesowały. Wciąż byłem – w wieku osiemnastu lat – prawiczkiem. A nie uchodziłem za stulejarza, nic z tych rzeczy. Pewnie gdybym chciał już dawno przespałbym się z jakąś laską.
Zanurkowałem w wodzie, wstrzymując oddech. Nagle usłyszałem obok siebie plusk. Wynurzyłem się, odgarnąłem wodę z twarzy i z włosów. To była Pani Malwina. Znalazłem się z nią sam na sam w basenie.
– Zrobiłam już co miałam zrobić, ale jest taki upał, że musiałam się schłodzić – oznajmiła. – Chyba ci to nie przeszkadza?
Pokiwałem głową na nie. A potem – czego się nie spodziewałem – Pani Malwina zaczęła oblewać mnie wodą. Uciekłem pod wodę, chcąc się schronić przed jej atakiem. Wypłynąłem na powierzchnię, ale ona znów mnie zaatakowała. Zacząłem krzyczeć, że się poddaję. Uznała moją porażkę. Pani Malwina wdrapała się na pływający w basenie dmuchany materac. Przez moment podziwiałem jej nogi, uda i pośladki. Kiedy położyła się na brzuchu, zerknęła na mnie, a ja uciekłem wzrokiem. Zaczęliśmy znów rozmawiać. Tym razem o jej hobby, czyli fotografii. Widziałem kilka zdjęć Pani Malwiny i muszę przyznać, że były dobre. W końcu wyszliśmy z wody. Kiedy moja sąsiadka zaczęła wspinać się po drabince, mój wzrok przykuł jej śliczny, duży tyłek. Nieświadomie wyeksponowała mi swoje krągłości, przez co mój penis momentalnie stwardniał. Ogarnęła mnie panika. Nie mogłem przecież wyjść teraz z basenu.
– No dalej, chodź – zachęciła mnie Pani Malwina, okrywając się szczelnie ręcznikiem i tym samym chowając swoje seksowne ciało. – Musisz mi pomóc przy ognisku. Zaczyna się robić ciemno.
Naprawdę nie chciałem wyłazić i pokazywać jej swojego wzwodu, ale nie miałem wymówki. Modliłem się, żeby nie było po prostu tego tak widać, żeby nie zauważyła. Ociągałem się nieziemsko, grając na czas. Penis i tak stał mi jak skała. Zacisnąłem ze wstydu zęby i wylazłem tą samą drogą z basenu. Pani Malwina momentalnie wyłapała potężne wybrzuszenie w moim kroczu. Nie odezwała się jednak, wyglądała przez chwilę jakby ją zamurowało. Nagle odwróciła się na pięcie i powiedziała, że kiedy się wytrę, mam już zacząć rozpalać ognisko z tyłu domu. Zrobiłem tak, ubrałem się i wziąłem do roboty. Ogień rozpalił się raz dwa. Pani Malwina przyniosła jakieś kiełbaski, a także kolejną butelkę wina oraz kilka piw dla mnie.
– Tylko mam nadzieję, że się nie upijesz – powiedziała mi.
– Chyba mam mocną głowę – odparłem.
Potem siedzieliśmy już, piekąc kiełbaski i popijając alkohol. Ja trzymałem się dobrze, ale Pani Malwina zaczynała sprawiać wrażenie coraz bardziej pijanej. Siedzieliśmy obok siebie. Sam nie wiem kiedy nasze gadki zeszły na bardziej koleżeński tok, damsko-męskie sprawy. Piwo na pewno też mi w tym nie pomogło.
– A ty w ogóle masz jakąś dziewczynę Karolu? – wypaliła nagle, a jej pytanie sprawiło, że wyszły mi rumieńce.
– Nie – odpowiedziałem tylko.
– Głupie dziewuchy. Nie potrafią poznać się na dobrych chłopakach – odparła lekko wkurzona. – Wiem, bo sama taka byłam. Nie zawsze chodziłam do kościoła, nie byłam zawsze święta. Mogę cię zapewnić.
Uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłem jej uśmiech.
– A pierwszy raz masz już za sobą? – zapytała znienacka.
Myślałem, że się przesłyszałem, ale nie. Patrzyła na mnie tym mrokiem w swoich oczach, pochłaniała mnie niczym czarna dziura. Za długo w nie patrzyłem. Za długo.
Po prostu nachyliłem się i pocałowałem Panią Malwinę. Nie myślałem wtedy, to alkohol, hormony, cała ta otoczka. Pani Malwina w pierwszej chwili poruszyła wargami, wysunęła lekko język, ale szybko się cofnęła. Zakryła usta dłonią i przez kilka sekund siedziała cicho. Poczułem się jak ostatni frajer, jak debil.
– Pani Malwino, przepraszam… – zdołałem wybełkotać.
– Nie to ja cię przepraszam – odparła zdecydowanie. – Być może źle mnie zrozumiałeś, może zbyt bardzo…
Nie dokończyła, tylko podniosła się z miejsca. Gula wstydu i żałości wyrosła mi w gardle. Poczułem się podle. Jak ostatni bandyta, jak najgorszy człowiek świata.
– Chyba… – zaczęła słabo, a potem odchrząknęła i powtórzyła – Chyba powinieneś iść już do domu. Jest późno. Twoi rodzice mogą się martwić…
Również wstałem. Pani Malwina postanowiła wykonać ruch, ale zachwiała się i w ostatniej chwili złapałem ją. Wiedziałem, że za dużo wypiła. Ja też za dużo wypiłem. Nie myślałem trzeźwo.
– Pomogę, chociaż Pani trafić do domu – zaoferowałem.
Zgodziła się ze mną, kiwając głową, ale nie wydawała się szczęśliwa z tego faktu. Pewnie zrobiło jej się wstyd.
Wsparła się o mnie, na moim ramieniu i zaprowadziłem ją do środka. Potem pomogłem jej wejść do sypialni. Zapaliłem światło i położyłem ją do łóżka. Odwróciłem się plecami i ruszyłem do wyjścia. Chciałem już uciec. Nagle usłyszałem jej głos.
– Podglądasz mnie w oknie, prawda?
Poczułem się, jakby ktoś dał mi w twarz.
– Nie… – wyparłem się.
– Nie kłam – rzuciła. – Podglądasz mnie, prawda? Od dawna.
Przyznałem się jak zbity pies.
– Co widziałeś? – zapytała, ale bardziej z ciekawością w głosie, niż złością.
– Nic.
– Co widziałeś?
– Niewiele.
Przez chwilę panowała cisza. Potem znów się odezwała. Głos jej się łamał.
– Widziałeś mnie nago?
– Nie, nigdy…
Poruszyła się w łóżku. Patrzyła na mnie, przeszywając mnie wzrokiem.
– Dziś w basenie, widziałam jak zareagowałeś – zaczęła ostrożnie. – To przeze mnie? To ja cię tak podnieciłam?
– Tak – odpowiedziałem szerze, wierząc, że tylko prawda mnie ocali.
Pani Malwina opadła na łóżko i westchnęła ciężko. Patrzyłem na nią, na jej ciało i gładkie nogi w tych krótkich spodenkach. Kobieta schowała twarz w dłoniach i oznajmiła głucho:
– Boże Karol co my robimy! Jestem pijana, a ty położyłeś mnie do mojego łóżka. Teraz stoisz i patrzysz na mnie w tym stanie. Rozmawiamy o rzeczach, o których nie przystoi rozmawiać kobiecie w moim wieku. Musisz już iść, naprawdę. Cała ta sytuacja jest absurdalna. Idź już. Proszę…
Chociaż jej słowa mnie bolały, czułem, że nie są prawdziwe. Wiedziałem, że wcale nie chce żebym sobie szedł. Broniła się. Nie przede mną. Przed samą sobą. Zbliżyłem się ostrożnie. Zdjęła dłonie z twarzy i spojrzała na mnie. Jej oczy ciemne oczy drżały w oczekiwaniu.
– Pani Malwino… – zacząłem, ale nie mogąc znaleźć w głowie nic sensownego, po prostu pochyliłem się nad nią.
Pocałowałem ją. Całowałem Panią Malwinę. A ona, zamiast mnie odepchnąć, odpowiedziała pozytywnie, wbijając mi język głęboko do gardła. Po chwili wszedłem już na łóżko. Znalazłem się między jej nogami i objąłem ją. Kiedy się całowaliśmy, mieliśmy zamknięte oczy, ja miałem. Bałem się, że kiedy je otworze wszystko się skończy, że Pani Malwina odtrąci mnie. Niewiele myśląc, zacząłem jeździć dłonią po jej piersiach, po brzuchu i udach. W końcu trafiłem do tamtego miejsca. Dwie cienkie warstwy materiału dzieliły mnie od jej kobiecości. Nie pamiętam nawet jak to się stało, że zdjąłem swoją bieliznę. Moment i byłem nagi na dole i ona też była naga. Nie spojrzałem tam na nią, działałem instynktownie, mój penis sam znalazł drogę wejścia. Po prostu wszedłem w nią gładko, czując każdy centymetr. Jej pusia pochłonęła mnie całego, kiedy dobiłem do brzegu. Zacząłem poruszać się niespiesznie w środku, ani na moment nie przerywając naszych pocałunków. Wydawało mi się to boskie. Jej dziurka obejmowała mnie idealnie. To był mój pierwszy raz z kobietą. Nie wiedziałem co i jak, ale jednak wiedziałem. Wchodziłem w nią i wychodziłem z delikatnością, będąc jednocześnie stanowczym w swoich ruchach. Powoli przyspieszałem, wywołując u Pani Malwiny oszczędne westchnięcia. Miałem nadzieję, że jej też podoba się tak jak mnie.
Nagle złapałem odpowiedni rytm, zaparłem się stopą o jakiś stały punkt i zacząłem posuwać Panią Malwinę z naturalną wprawą. Oderwałem swoje usta od jej ust, wyzwalając z niej rozkoszny jęk. Kobieta jęczała cichutko w rytm mych uderzeń. Odchyliłem się i popatrzyłem teraz na jej twarz, ani na moment nie przestając jej ruchać. Czułem się jak zwierz, potężny samiec, biorący swoją nagrodę, swoją zdobycz. Moje ruchy stały się jeszcze mocniejsze, wbijałem się po same jądra w Panią Malwinę i za każdym razem, kiedy to się działo, ona wyła z rozkoszy. Nie myślałem, że jestem w to taki dobry. Chyba byłem. A może to jest po prostu takie proste, kiedy dwoje ludzi jest spragnionych siebie.
Zaczęliśmy robić to tak intensywnie i mocno, że sturlaliśmy się z łóżka. Wypadłem z niej na moment, a Pani Malwina obrócona do mnie tyłem, chciała ponownie wdrapać się na górę, wypinając nieświadomie w moją stronę swoje obfite pośladki. Dopadłem ją jednak w połowie drogi i przyszpiliłem do krawędzi łóżka. Stanąłem nad nią na ugiętych nogach, wbiłem się w jej wyeksponowaną, lśniącą od śluzu pochwę, opadłem na nią i zacząłem pieprzyć ją od tyłu. Miałem ją w garści. Uderzając dziko o cudne pośladki Pani Malwiny, sprawiłem, że poczęły klaskać niczym radosny aplauz. A kobieta wyła, stękała i jęczała pode mną. Wyglądało to teraz tak jakby pieprzyły się dwa psy. Samiec pokrywający sukę mającą cieczkę. I tego było za wiele jak dla mnie. Czułem, że zbliżam się do eksplozji. Nie myślałem za wiele. Po prostu stało się.
Z dzikim rykiem zacząłem spuszczać się do wnętrza Pani Malwiny. Orgazm odebrał mi wszystkie siły i jedynie na co mogłem sobie pozwolić, to przylgnięcie do pleców kobiety i bezwiedne pompowanie swojego nasienia do jej pochwy. Czułem, że zalewam ją po brzegi. Kiedy skończyłem, miałem się jak mistrz świata, jak władca kosmosu. Zostałem mężczyzną. Prawdziwym mężczyzną.
A potem wyszedłem z Pani Malwiny, uwalniając spermę z jej dziurki. Perłowo-biała, gęsta maź praktycznie wytrysnęła pod jej nogi, spadając na dywan. Kobieta wstała, usiadła na łóżku i zaczęła nerwowo ubierać spodenki. Kiedy skończyła, odezwała się, nie patrząc na mnie wcale:
– Karolu chyba naprawdę powinieneś iść już do domu…
– Pani Malwino, ja…
– Nie Karolu. Nic nie mów. Idź już. Tutaj przed chwilą, między nami, nic się nie wydarzyło. Nic.
– Ale…
– Idź. Proszę…
Nie wiem dlaczego, ale chyba zachowałem się jak tchórz, bo posłuchałem jej. Podciągnąłem swoje spodni i gacie i wyszedłem z jej sypialni, wyszedłem z domu. Udałem się na dłuższy spacer nocą. Księżyc wisiał wysoko, pełny i jasny. Szedłem chodnikiem, minąłem grupkę moich ziomków na rowerach. Wołali coś do mnie, ale ja odszedłem bez słowa. Prawie wpadłem pod auto na pasach. Wciąż myślałem o tym, co przed chwilą się wydarzyło między mną a Panią Malwiną…