Słońce zaszło dokładnie piętnaście minut temu. Przypięłam do uda ostatni z pięciu srebrnych noży, które nosiłam przy sobie, wyprostowałam się i zerknęłam w lustro. Mimo skąpych ciuszków nikt nie połapałby się, że miałam tyle broni. Zaleta wysokich kozaczków. Obciągnęłam spódnice, nałożyłam na usta błyszczyk i uznałam, że jestem gotowa. Ciemne włosy związałam dzisiaj w warkocz, kiedy szłam do klubu żeby pracować, wolałam gdy nie wpadały mi w oczy. Przekręciłam klucz w zamku i udałam się na polowanie.
U Andy’ego jak zwykle panował tłok. Przeciskałam się przez morze spoconych ciał, torując sobie drogę do baru.
– To co zwykle, Dru? – zapytał smukły blondyn z fartuszkiem przewiązanym na biodrach, gdy tylko ujrzał, że zajmuję miejsce przy barze.
– Dziś tylko gin, Ben. Pracuje.
Rzucił mi znaczące spojrzenie i chwilę później postawił przede mną niską szklankę wypełnioną bezbarwnym płynem.
– Powodzenia.
Przez jakiś czas siedziałam jedynie sącząc alkohol i obserwując tańczący tłum. Wiedziałam, że przyciągam uwagę. Mimo, że w klubie było mnóstwo roznegliżowanych panienek mnie wyróżniała pociągająca aura, która niezawodnie działała na demony. Kilka razy odrzuciłam zaproszenie do tańca, nim wreszcie zapytał mnie ten, na którego czekałam.
Mężczyzna były niewiarygodnie przystojny, nawet gdybym nie wiedziała, że jest demonem, mogłabym poznać go po tym z łatwością. Wszystkie demony miały słabość, jeśli szło o ich wygląd. Ten przybrał postać ciemnowłosego mężczyzny z magnetycznymi, czarnymi oczami. Nosił obcisłe dżinsy, które sprawiały, że jego tyłek wyglądał niezwykle apetycznie, koszule założył niedbale, wyglądała, jakby prosiła się o to, by ją zdjąć. Na twarzy miał cholernie seksowny cień zarostu, a w oczach błysk, który wprost krzyczał „kłopoty”.
– Postawić ci drinka, kociaku? – zapytał, ukazując przy okazji oszałamiająco białe zęby.
– Wolę zatańczyć.
Wstałam i pociągnęłam go na parkiet zaczynając swoją część roboty. Mężczyzna nie umiał trzymać rąk przy sobie, a ja nie utrudniałam mu zadania. Ocierałam się o niego w rytm pulsującej muzyki i wkrótce poczułam, jak twardnieje.
– Co ty na to, żeby udać się w bardziej ustronne miejsce? – wykrzyczał mi do ucha zachrypniętym głosem.
Skinęłam głową z leniwym uśmiechem na ustach. O tak, ustronne miejsce to było to, czego potrzebowaliśmy. Poprowadziłam go do jednego z nieużywanych pomieszczeń na zapleczu. Gdy tylko zamknęłam drzwi rzucił się na mnie i zaczął zdzierać ubranie z nas obojga. Był zbyt napalony i nim zdołałam go powstrzymać, odkrył srebrny nóż.
– A co to, bawisz się w zabójcę? – zapytał z nieprzyjemnym błyskiem w oczach. Mierzył mnie przez chwilę spojrzeniem, ale jego wzrok szybko zjechał na moje obnażone piersi. – Świetnie, to doda smaczku – odrzucił broń, chwycił mnie i pocałował mocno.
Przycisnął mnie do ściany i nie czekając na pozwolenie zerwał majtki. Poczułam na udzie jego twardy, pulsujący członek. Wdarł się we mnie jednym, silnym ruchem. Uderzałam głucho o ścianę z każdym kolejnym pchnięciem, moje jęki motywowały go jedynie do większej brutalności. Wreszcie doszedł z gardłowym jękiem i poluzował nieco swój żelazny uchwyt.
– Może to cię oduczy zabierania noży na randkę.
Oderwałam się od ściany, a on widząc mój ruch zaśmiał się szyderczo.
– Myślałaś, że to koniec, kociaku? O nie, ja dopiero zaczynałem.
Rzucił mnie na podłogę i nakrył swoim ciałem tak, że nie mogłam wykonać nawet najmniejszego ruchu. Zaczął całować moją szyję i wkrótce mimo woli wiłam się pod nim, jęcząc z rozkoszy. Jego palący dotyk doprowadził mnie na skraj, zaczęłam błagać by we mnie wszedł. Drażnił się jeszcze przez chwilę, liżąc moje sutki i wodząc grubym członkiem po moim wejściu. W końcu wszedł we mnie, a ja wydałam z siebie głośny krzyk, który tym razem nie miał nic wspólnego z bólem, był przepełniony rozkoszą. Poruszał się we mnie silnymi, pewnymi ruchami i wkrótce zaprowadził nas oboje na szczyt. Po wszystkim zsunął się ze mnie i położył obok.
– Widzisz – powiedział niskim głosem, chwytając czarny kosmyk, który wyślizgnął mi się z warkocza. – Czy to nie lepszy sposób na spędzenie nocy z demonem?
– Było cudownie – wymruczałam i wspięłam się na niego. – Ale nic nie może równać się z tym. – Błyskawicznym ruchem wyciągnęłam sztylet z wysokiego botka i wbiłam mu w pierś aż po rękojeść.
Buchnęła czarna krew, jego ciało skręciło się w konwulsjach.
– Suka – wycharczał.
Z przyjemnością patrzyłam na agonalny ból w jego oczach, dopóki nie rozpłynął się w oparach siarki.
– Tak, z tym uczuciem nic nie może się równać. – Uśmiechnęłam się i zaczęłam zbierać ubrania z podłogi.