Mam na imię Asia, mam 39 lat i właśnie wróciłam z piekła. Albo z nieba, albo z obu tych miejsc na raz. Sama nie wiem, mój umysł wciąż jest splątany a moje emocje są trudne do określenia. Trudno zrozumieć o co mi chodzi prawda? Zacznijmy więc od początku.
Zawsze byłam, jak to się dziś określa, silną i niezależną kobietą. Nigdy nie wyszłam za mąż, nigdy nie byłam w naprawdę poważnym związku, a moje przelotne znajomości kończyły się najpóźniej po pół roku. Zazwyczaj na moje własne życzenie. Byłam i wciąż jestem atrakcyjną kobietą, świadomą swoich wdzięków. Jestem szatynką z brązowymi oczami, moje włosy zazwyczaj sięgają łopatek. Jestem zgrabna, ale nie specjalnie chuda, mam kobiece krągłości, a mój biust jest sporych rozmiarów, co nie zawsze jest mi na rękę (kobiety z dużym biustem zrozumieją). Oczywiście dziś, przed czterdziestką zauważam już rozstępy, pomarańczową skórkę, moje piersi poddają się grawitacji, ale wciąż nago jestem atrakcyjna i podobam się facetom.
Od zawsze lubię się modnie i elegancko ubrać. Skórzane buty na obcasie, eleganckie bluzeczki, spódniczki, sukienki, dużo biżuterii i drogie perfumy. Pracuję, a właściwie pracowałam w biurze turystycznym i nie zarabiałam kokosów. A moje wydatki przekraczały moje możliwości o kilkaset procent. Nie mogłam się powstrzymać przed kupnem nowej pary szpilek, czy seksownej kiecki. Lubiłam kokietować i lubiłam się podobać. Łowiłam facetów których chciałam a oni mi nie odmawiali. Sama już nie wiem, ile miałam kart kredytowych w portfelu, dawno już przestałam sprawdzać debet a ilość pożyczek na telefon dawno przekroczyła możliwości jednej osoby z przeciętną pensją. Oczywiście zawsze mogłam liczyć na hojność moich aktualnych partnerów, ale rzadko z niej korzystałam. Było to dla mnie zbyt poniżające. Aż w pewnym momencie bańka pękła. Straciłam pracę praktycznie z dnia na dzień i zorientowałam się, że dla mocno dojrzałej kobiety która przepracowała 20 lat w jednej firmie na jednym stanowisku bez podnoszenia kwalifikacji i znajomości języków rynek pracy nie jest zbyt przyjazny. Po pół roku wciąż byłam na zasiłku, który ledwo starczał na pokrycie podstawowych potrzeb. A długi pozostały. Szybko zaczęli nawiedzać mnie windykatorzy, a odsetki rosły w zastraszającym tempie. Ani się obejrzałam, a byłam już winna bankom i firmom pożyczkowym ponad sto tysięcy złotych. Suma zawrotna i nie do spłacenia w mojej obecnej sytuacji. Nagle przestałam być silną i niezależną kobietą, a stałam się wystraszoną myszką, która nie wie co jutro jej przyniesie. Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Zamieniłam moje duże jasne mieszkanie na socjalną kawalerkę i ledwo wiązałam koniec z końcem. Moi przyjaciele którzy jeszcze niedawno chętnie spotykali się z atrakcyjną szatynką na szpilkach, nagle stracili mną zainteresowanie. Zaczęłam szukać odskoczni od mojej szarej codzienności.
Pierwszy w ruch poszedł alkohol. Piłam dużo i codziennie. Każdego dnia czekałam do 18 kiedy wszelcy windykatorzy i komornicy kończyli już pracę i dopiero wtedy czułam się bezpieczna. Wiedziałam, że przez najbliższe kilkanaście godzin nikt do mnie nie zadzwoni i żaden niespodziewany windykator nie zapuka do moich drzwi. Otwierałam butelkę najtańszego wina i na chwilę zapominałam o problemach. Potem zaczęła się pornografia i szukanie zaspokojenia moich potrzeb samodzielnie. Szybko zorientowałam się, że przeciętny pornos gdzie maczo bzyka sztuczną panienkę mi nie wystarcza. Szukałam coraz ciekawszych i coraz mocniejszych materiałów, aż w końcu odkryłam świat o którym słyszałam, a którego nie znałam. Mroczny świat dominacji.
Wpadłam po uszy. Oglądałam, czytałam, fantazjowałam. Jeszcze rok temu stawiała bym się w roli osoby dominującej. Dziś, z mocno nadwyrężonym poczuciem własnej wartości, ze zmiażdżonym ego i z niekończącą się niepewnością jutra utożsamiałam się z uległymi dziewczynami i facetami. Odkryłam, że to jest to, czego potrzebuję. Żeby ktoś przejął kontrolę, choć na chwilę. Żeby ktoś powiedział mi co mam robić, żeby dopilnował że zrobię to dobrze, żeby mnie poprowadził. W końcu po kilku tygodniach odważyłam się pójść na pierwsze BDSM party. Ze zdziwieniem odkryłam, że znów staję się obiektem zainteresowania mężczyzn. Już nie jako elegancka kobieta z błyskotkami, a jako wycofana, przestraszona i zmęczona szara myszka. Poznałam kilku dominujących panów, z którymi zaczęłam się spotykać od czasu do czasu. Nie było to nic szczególnego: jakieś klapsy, kajdanki czy wyzwiska, a tak naprawdę chodziło im wszystkim tylko o to, żeby mnie przelecieć. Nie mówię, podobała mi się moja nowa rola pokornej służącej która zadowala Pana na wszystkie sposoby, ale to nie było jeszcze to, czego pragnęłam. A wtedy jeszcze nie wiedziałam jak niebezpieczne są to pragnienia i gdzie mnie zaprowadzą. Nie wiedziałam do pewnej klimatycznej imprezy na której poznałam Adama.
Adam miał ponad 50 lat, był na oko bardzo bogaty i nie mieszkał na stałe w moim mieście. Przegadaliśmy całą noc w klubie, gdy wokół nas ludzie spełniali swoje najskrytsze fantazje. Nie próbował się do mnie dobierać, nie proponował żadnych praktyk. W ogóle wyglądał, jakby tam nie pasował. W eleganckim garniturze z nienagannie przystrzyżoną siwiejącą brodą, z okrągłymi okularami na nosie bardziej przypominał miłego profesora filozofii niż człowieka zainteresowanego takimi klimatami. Pochłonęła nas rozmowa chociaż głównie to ja mówiłam a on był dobrym słuchaczem. Opowiedziałam mu o wszystkim, o moich problemach, długach, o fascynacjach i pragnieniach. O potrzebie bezpieczeństwa i o beznadziei mojej sytuacji. Świtało już i większość ludzi zdążyła się ulotnić, gdy skończyliśmy rozmowę o wszystkim i o niczym. Żegnając się ze mną Adam podał mi swój numer telefonu i zaproponował kawę po południu twierdząc, że być może będzie miał dla mnie interesującą propozycję dzięki której pozbędę się problemów a przy okazji odkryję kim naprawdę jestem. Zaintrygował mnie, ale nie chciał nic więcej powiedzieć – “Zadzwoń do mnie i podaj miejsce, a jak się spotkamy wszystkiego się dowiesz”
Wróciłam do domu i położyłam się spać. Wstałam około południa i od razu przypomniałam sobie o Adamie, ale nie wiedziałam co mam z tym zrobić. Adam zaintrygował mnie jako mężczyzna, ale równie bardzo zaintrygowała mnie jego tajemnicza propozycja. Wzięłam szybki prysznic i już całkiem rozbudzona zadzwoniłam do niego i zaproponowałam spotkanie w małej kawiarni niedaleko mojego bloku o trzeciej po południu. “Świetnie, będę punktualnie” – z nieukrywanym zadowoleniem powiedział Adam – “Przynieś na spotkanie swoje dane konta i dowód osobisty. O nic nie pytaj wszystkiego dowiesz się na miejscu. Do zobaczenia” – i odłożył słuchawkę. Byłam całkowicie skołowana, nie wiedziałam o co tutaj chodzi. Podejrzewałam, a właściwie miałam nadzieję, że Adam chce mi zaproponować pracę. Wygląda na kogoś, kto ma firmę, a może jest jakimś prezesem. “Nieważne” – pomyślałam – “cokolwiek mi zaproponuje, będzie to lepsze niż zasiłek”. Zjadłam obiad, wyszykowałam się najlepiej jak umiałam, jakbym szła na tradycyjną rozmowę o pracę. Co prawda sprzedałam większość swoich ciuszków i biżuterii, ale zostawiłam sobie kilka rzeczy. Ubrałam elegancką, czarną garsonkę, pod marynarkę założyłam cienką bluzeczkę w kolorze łososiowym (panowie zawsze twierdzili że to różowy), na nogi wciągnęłam cieliste samonośne pończochy, a na stopy założyłam jedyne eleganckie buty jakie mi zostały – czarne czółenka na szpilce. Zrobiłam lekki formalny makijaż i tak przygotowana udałam się na miejsce spotkania.
Szykując się oczywiście straciłam poczucie czasu i do kawiarni dotarłam z kilkuminutowym spóźnieniem. Kawiarenka nie była duża więc szybko wypatrzyłam Adama. Był podobnie jak zeszłej nocy ubrany w elegancki garnitur. Siedział przy stoliku i popijał espresso. A obok niego siedziała jakaś kobieta. Zdziwiłam się, bo nic nie mówił, że ktoś jeszcze będzie na spotkaniu. Podeszłam do nich z uśmiechem i już miałam się odezwać gdy usłyszałam stanowczy głos Adama – “Usiądź i słuchaj”. Było coś dziwnego w tonie jego głosu, nie był już tym samym miłym starszym panem z zeszłej nocy. Był groźny, ale i pociągający. Usiadłam i wbiłam w niego spojrzenie, kobietę na razie ignorowałam.
“Po pierwsze” – odezwał się – “nie powinnaś się spóźniać”. “Przepraszam” – odparłam lekko speszona. Chciałam coś jeszcze dodać, ale Adam uciszył mnie gestem. Przedstawił mi swoją towarzyszkę. Okazało się, że to Barbara jego żona. “Mamy dla Ciebie propozycję” – kontynuował Adam – “możemy Ci zaoferować 500 tysięcy złotych przelewem na Twoje konto, jeśli poświęcisz nam miesiąc. Te pieniądze wystarczą żebyś stanęła na nogi i zaczęła nowe życie”. Zamurowało mnie! Pół miliona? Ale jak, za co? Co mam zrobić? I o co chodzi z tym miesiącem? Powiedziałam głośno to, co myślałam pytająco patrząc to na Adama to na Barbarę. “Proponujemy Ci pół miliona złotych w zamian za jeden miesiąc z Twojego życia” – tym razem odezwała się Barbara – “zamieszkasz z nami i przez miesiąc będziesz robiła wszystko, o co cię poprosimy”. Wciąż nie rozumiałam. “Adam powiedział, że odkrywasz swoją uległość” – powiedziała – “więc my ci proponujemy przyjemne z pożytecznym. Zarobisz pieniądze i odkryjesz czy naprawdę to jest twój świat. To jak zgadzasz się?” – zapytała delikatnie uśmiechając się do mnie. Moje myśli galopowały, wciąż nie rozumiałam o co tutaj chodzi. Mam być ich służącą? Pracownicą, czy… niewolnicą? Głośno wyraziłam swoje wątpliwości. Odpowiedzieli mi najpierw śmiechem. “Masz być tym wszystkim po trochu” – odpowiedział Adam. “Na miesiąc zrzekniesz się swojego życia, swoich praw i swojej woli. Będziesz robiła wszystko co ci każemy, za nieposłuszeństwo będziemy karać, za posłuszeństwo nagradzać. A po upływie trzydziestu jeden dni dostaniesz przelewem 500 tysięcy złotych” – powiedział. Następnie wytłumaczył mi jak to ma wyglądać. Podpiszemy formalną umowę, następnie przeniosę się do nich na miesiąc. Nie chcieli mi powiedzieć, co będzie się działo. “Nie ma potrzeby uprzedzać cię teraz o czymkolwiek. Jedno co możemy ci zagwarantować, to że nie zrobimy ci krzywdy. Trwałej krzywdy” – powiedział. “Po miesiącu wyjedziesz od nas w jednym kawałku, nie uszkodzona, bez złamań czy trwałych uszkodzeń ciała, to jedyne co mogę Ci obiecać. Cała reszta pozostaje dla ciebie tajemnicą, inaczej nie będzie niespodzianki” – spokojnym głosem tłumaczyła Barbara – “ustalimy słowo bezpieczeństwa i jak tylko poczujesz, że nie dajesz rady możesz go użyć. Ale pamiętaj, to działa jednorazowo. Jeśli przerwiesz naszą zabawę, nie będziesz już mogła jej kontynuować, wrócisz do domu bez pieniędzy, zapłacimy ci jedynie 100 zł za każdy dzień który u nas spędziłaś, To chyba uczciwa propozycja?” – zapytała. Niepewnie kiwnęłam głową. To im wystarczyło za potwierdzenie. “Świetnie, masz zatem 5 minut na decyzję, po tym czasie oferta wygasa” – powiedział Adam, po czym kompletnie mnie ignorując zaczął normalną rozmowę z Barbarą, planowali gdzie pójdą na obiad.
Byłam oszołomiona i nie miałam pojęcia co zrobić.Tak wielkie pieniądze mogłyby załatwić wszystkie moje problemy, ale jak mam się zgodzić na coś, czego nie znam? Jak mogę się zdecydować skoro nie wiem, co właściwie mam robić, co się będzie działo? Wiedziałam, czułam że nie ma tu już więcej miejsca na pytania albo negocjacje. Albo się zgodzę, albo nie. Co tu robić?
“10 sekund” – stanowczy głos Adama wyrwał mnie z zamyślenia – “5 sekund” – kontynuował – “3.. 2..1..”.
“Tak, zgadzam się” – niemal wykrzyknęłam w ostatniej sekundzie. “Świetnie” – odparł Adam – “proszę więc o twój dowód i wszystkie dane o które cię prosiłem”. Dałam mu wszystko o co rano prosił i zostałam wyproszona z kawiarni. Miałam wrócić za równo 15 minut. Nerwowo przechadzałam się tam i z powrotem sprawdzając co chwilę zegarek upewniając się, że tym razem nie będę spóźniona. Dokładnie 15 minut później wróciłam do kawiarni. Dostałam do przeczytania umowę w którą wstawione były moje dane. Przedstawiała praktycznie wszystko, co zostało mi już do tej pory powiedziane. Nie czytałam wszystkiego, pobieżnie przeglądnęłam tylko kilka najważniejszych akapitów. Dla mnie najistotniejsza była informacja że za miesiąc dostanę pół miliona złotych. Podpisałam umowę.
“Świetnie, twój miesiąc zaczyna się teraz” – powiedział surowym głosem Adam – “Jak to teraz” – zapytałam zszokowana. “Czytać nie umiesz? Stoi jak byk w umowie, że wchodzi w życie natychmiast, niedorozwinięta jakaś jesteś czy co?” – odparł zirytowanym głosem Adam. Resztki mojego złudzenia co do jego osoby które miałam po ostatniej nocy właśnie się rozwiały. Nie miałam wyjścia, podpisałam kontrakt i teraz każde słowo sprzeciwu może sprawić, że nie zobaczę ani grosza. Adam z Barbarą zaprowadzili mnie na parking gdzie stał ich nowy czterodrzwiowy Lexus. Barbara usiadła na siedzeniu pasażera, a Adam otworzył bagażnik – “wskakuj” powiedział szyderczym głosem, a ręką wskazał na bagażnik. Zszokowana i coraz bardziej wystraszona weszłam do bagażnika i ułożyłam się zwinięta w kłębek. Adam posłał mi szyderczego buziaka i zamknął bagażnik. Otoczyła mnie ciemność. Po chwili silnik zaskoczył i samochód ruszył. Gdzie? Nie miałam pojęcia. Byłam naprawdę przerażona.
Nie wiem, jak długo jechaliśmy. Zatrzymaliśmy się raz na dłużej, pewnie Adam z Barbarą poszli na omawiany wcześniej obiad. Potem nadal jechaliśmy. Może to była godzina, może kilka godzin, nie wiem. Byłam cała obolała, nie mogłam się rozciągnąć, podłoga w bagażniku była bardzo twarda, ścierpły mi nogi i ręce. Było mi duszno, chociaż mogłam oddychać. Niewygoda, duszność, niepewność sprawiły, że zaczęłam wpadać w panikę. Zastanawiałam się, co ja właściwie wyprawiam. Przecież nie znam tych ludzi, nie mam żadnej pewności, że nie zrobią mi krzywdy, że mnie wypuszczą, że zobaczę jakiekolwiek pieniądze. Uświadomiłam sobie, że nikt nie wie gdzie jestem, nikt nie będzie mnie szukał, nikt się nie dowie jeśli coś mi się stanie. Byłam zdana sama na siebie, a właściwie na łaskę Adama i Barbary. Zrobiło mi się smutno, łzy same poleciały z oczu. I w tym momencie samochód się zatrzymał.
Nie minęła minuta, a bagażnik się otworzył. Instynktownie zamknęłam oczy spodziewając się jaskrawego światła dnia, ale zamiast niego powitał mnie półmrok jakiegoś pomieszczenia, zapewne garażu. „Wychodź” usłyszałam głos Adama. „Łatwo ci mówić pomyślałam” ale bez słowa próbowałam wydostać się z bagażnika. W głowie mi się kręciło, ręce i nogi odmawiały posłuszeństwa. Przewiesiłam się przez bagażnik i zwisając głową w dół powoli wypełzałam z niego na brudną podłogę garażu. Po kilku minutach moich starań znalazłam się na ziemi lekko poobijana i poobcierana. „Dobrze” – powiedział Adam, chodź na mną. Powoli podniosłam się próbując utrzymać równowagę na osłabionych nogach i chwiejnym krokiem podążyłam za Adamem. Barbary nie było, nie widziałam jej odkąd bagażnik został otwarty. Przeszliśmy przez wąskie drzwi i znaleźliśmy się w dużym holu jakiegoś domu. Na pierwszy rzut oka widać było, że jego właściciele, prawdopodobnie Adam i Barbara są naprawdę bogatymi ludźmi. Na ścianach wisiały obrazy i bogato zdobione lustra, na starych stylowych meblach stały piękne wazy i inne bibeloty. „Poczekaj tutaj” – powiedział Adam i zostawił mnie samą znikając za kolejnymi drzwiami. Oglądając wnętrze domu nieco się uspokoiłam, znowu byłam pewna że mam do czynienia z ludźmi na poziomie, a to co się do tej pory wydarzyło, było częścią ich gry. Zaczęłam się nawet zastanawiać jak będzie wyglądał mój pokój i czy będzie tak ładny jak ten korytarz. I wtedy spojrzałam w jedno z luster a to co zobaczyłam aż mi zatkało dech w piersiach. To byłam ja, jakiej nigdy się nie widziałam. Włosy w kompletnym nieładzie, potargane i brudne, na twarzy także był brud z podłogi i bagażnika. Na mojej pięknej marynarce była jakaś plama, prawdopodobnie z oleju. Pończochy potargane . Cała wyglądałam jakbym na piechotę przedzierała się przez kilometry krzaków i rowów. „Mam nadzieję, że będę się mogła wykąpać jak najszybciej” – pomyślałam i w tym momencie zobaczyłam Barbarę. Szła z drugiego końca długiego korytarza i dopiero teraz pierwszy raz tak naprawdę dobrze jej się przyjrzałam. Była ładną, starszą kobietą. Wysoka, wyższa ode mnie niemal o głowę, szczupła. Ciemna blondynka z włosami spiętymi w kok. Szła z gracją ubrana w długą sukienkę która na oko więcej kosztowała niż wszystkie ciuchy które mi zostały. Pewnie stawiała krok za krokiem a obcasy jej czerwonych szpilek stukały miarowo. W ręku trzymały kuferek. „Uklęknij” – powiedziała jak tylko znalazła się obok mnie. Bez zbędnych pytań, zainteresowana co za chwilę się stanie wykonałam polecenie. „Założ ręce z tyłu” -zabrzmiał kolejny łagodny rozkaz który natychmiast wykonałam. „Podnieś głowę i patrz się w sufit” – powiedziała nieco już surowszym tonem i poczułam, że nie mogę się sprzeciwiać. Patrzyłam się w sufit jakby to była najbardziej interesująca rzecz jaką widziałam w życiu. Usłyszałam jak Barbara stawia kuferek na podłodze i otwiera go. Po chwili poczułam dotyk metalu na moje szyi. Barbara wykonała kilka ruchów i już czułam jak metalowa obroża obejmuje całą szyję, przylegała do niej, ale zostawiała mi wystarczająco miejsca, żebym się nie udusiła. Barbara znów sięgnęła po coś ręką i po chwili usłyszałam charakterystyczny klik zamykanej kłódki. „A więc to tak” – pomyślałam – „mam teraz na sobie obrożę, której bez ich woli nie zdejmę”. Ta myśl mnie nieco przeraziła, ale z drugiej strony podnieciła. Było to nowe uczucie, nowy rodzaj delikatnej ekscytacji podsycanej niepewnością i wciąż drzemiącym we mnie strachem. Kolejny ruch Barbary kolejny klik i już z szyi zwisał mi łańcuch dość cienki żeby nie ciążył mi za bardzo i wystarczająco mocny żebym nie mogła go rozerwać. „Jesteś gotowa”- powiedziała Barbara – „możesz wstać” – dodała. Posłusznie wstałam czekając na kolejny rozkaz. Ale ten nie padł. Barbara bezceremonialnie wzięła do ręki łańcuch i skierowała się w kierunku drzwi na końcu korytarza. Chcąc nie chcąc musiałam pójść za nią.
Za drzwiami znajdowały się schody w dół, za którymi był mały korytarz prowadzący do jedynych metalowych drzwi. Za nimi zobaczyłam małe obskurne pomieszczenie bez okien, z jedną słabą zakratowaną żarówką w suficie i metalową szafą w rogu. W drugim rogu leżało coś jakby materac czy może bardziej siennik. Obok niego leżały dwie miski podobne do tych, jakie można kupić w sklepie zoologicznym oraz zwykłe metalowe wiadro. w kilku miejscach na wszystkich czterech ścianach przymocowane były metalowe kółka. Na przeciwległej ścianie znajdowały się kolejne metalowe drzwi a obok nich mały kran do którego podłączony był wąż. Poza tym w pomieszczeniu nic więcej nie było. Podłoga tej celi (bo miejsce to bardziej przypominało cele niż pokój) nie była równa, schodziła się ze wszystkich czterech stron w kierunku kratki ściekowej. W ciągu kilku sekund dotarło do mnie, że to jest mój nowy pokój. Nie miałam jednak wiele czasu żeby zastanowić się nad moją sytuacją, bo Barbara zamknęła za nami drzwi, stanęła przede mną i z surową miną powiedziała – „rozbieraj się”. Zastygłam. Ten nieoczekiwany rozkaz który padł z ust kobiety był dla mnie trudniejszy do wykonania, niż cokolwiek co dzisiaj zrobiłam. „Głucha jesteś? Rozbieraj się powiedziałam” – wykrzyczała Barbara jednocześnie obdarzając mnie solidnym uderzeniem otwartą dłonią w twarz. Poczułam pieczenie na policzku i znów dotarło do mnie, że to nie przelewki. Znów zaczęłam się bać i znów nogi ugięły się pode mną. Posłusznie jednak zdjęłam marynarkę, i rzuciłam ją na zakurzoną podłogę, rozpięłam i zdjęłam spódnicę która już po chwili wylądowała tam, gdzie marynarka. Teraz powoli rozpinałam guziki mojej bluzki wciąż niepewnie przyglądając się Barbarze. Ta jednak najwyraźniej straciła cierpliwość do mnie i moich powolnych ruchów bo złapała oburącz moją bluzkę i pociągnęła w dwie strony rozrywając ją na części. Strzępy materiału upadły przy moich stopach a ja stałam w samym staniku i figach próbując osłonić ramionami moje na wpół nagie piersi. „Mam ci pomóc z resztą”? – zapytała szyderczo wyraźnie już zirytowana Barbara i dotarło do mnie, że mam się rozebrać całkowicie. Sięgnęłam rękami na plecy i rozpięłam stanik, Barbara wyrwała mi go z ręki i odrzuciła od siebie, jakby to było coś brudnego i śmierdzącego. Moje nagie piersi uwolnione ze stanika opadły nieznacznie a moje sutki powiększyły się dwukrotnie i stwardniały. Nie wiem czy to z powodu zimna, czy z jakiegoś nowego rodzaju podniecenia które odczuwałam od chwili gdy poczułam zimną obrożę na mojej szyi. Zostały mi jeszcze do zdjęcia majtki, ale miała nadzieję, że chociaż je mogę zachować. Popatrzyłam trochę pytająco trochę błagalnie na Barbarę, ale ona czekała i ja wiedziałam na co. Powoli zsunęłam figi odsłaniając swoje łono które jeszcze wczoraj wieczorem było idealnie wygolone, a dzisiaj już pojawiły się maleńkie włoski. Opuściłam majteczki na ziemię i kopnęłam je w kierunku Barbary. „Dobrze” – powiedziała – uklęknij na sienniku, wyprostuj plecy, spuść głowę i ręce załóż za plecami. Natychmiast wykonałam co kazała, bolący policzek przypominał mi co się stanie, jeśli nie będę wystarczająco posłuszna. Klęczałam ze spuszczoną głową wpatrując się w nie do końca czysty siennik, cała naga i drżąca z zimna. Klęczałam i słuchałam co mówi Barbara: „To co właśnie zrobiłaś nazywamy <<pozycją>>. Za każdym razem gdy usłyszysz <<pozycja>> masz natychmiast zrobić to co teraz. I nie wolno ci się ruszyć dopóki nie padnie inny rozkaz. Czy to jest jasne?” – zapytała. „Tak” – odpowiedziałam. Poczułam kolejne uderzenie i usłyszałam „Tak prosze Pani!”. Resztką sił powstrzymałam się od złapania bolącego policzka i cicho wysapałam – „Tak proszę Pani”. Uslyszałam jak Barbara się zaśmiała, po czym kontynuowała: „Od teraz tak się do mnie zwracasz, a do mojego męża proszę Pana. I nigdy inaczej. Robisz co ci każemy, im szybciej tym lepiej dla ciebie. Opieszałość i lenistwo będą surowo karane. Za posłuszeństwo będą nagrody. Pierwszą którą możesz jeszcze dziś zdobyć jest koc. Póki nie zasłużysz, nie dostaniesz go. Nie odzywasz się niepytana, ale na każde pytanie odpowiadasz z radością i natychmiast.Czy to jest jasne?” – Odpowiedziałam – „Tak proszę Pani.” Po tej krótkiej instrukcji Barbara, a właściwie Pani Barbara podniosła luźny koniec łańcucha, sięgnęła do kuferka po kolejną kłódkę i sprawnie przypięła mnie do wystającego ze ściany metalowego kółka nad moim siennikiem. „Dobrze, teraz odpocznij, możesz robić co chcesz w miarę aktualnych możliwości” – mówiąc to zaśmiała się złośliwie, podniosła kuferek i wyszła zamykając za sobą drzwi. Usłyszałam szczęk przekręcanego klucza i stukot jej obcasów na schodach który powoli rozpływał się w powietrzu, aż ogarnęła mnie kompletna cisza. Słyszałam tylko swój oddech. Opadłam bez sił na siennik, zwinęłam się w kłębek i rozpłakałam się. Było mi zimno, byłam głodna, spragniona i znów nie wiedziałam co ze mną będzie. Popłakałam chwilę, aż w końcu mimo zimna, zasnęłam.