W mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. James ruszył, aby je otworzyć. Wiedział, że to Agnes. Oboje umówili się, że siostra go odwiedzi. Chcieli spędzić razem trochę czasu, zanim mężczyzna rozpocznie obligatoryjną kwarantannę tuż przed startem rakiety. James był bowiem astronautą, który jako pilot został wybrany do udziału w 6-osobowej, historycznej pierwszej misji na Marsa. W progu zobaczył ją. Atrakcyjną, wysoką brunetkę o wąskiej talii i szerokich biodrach. Agnes miała na sobie bardzo krótką, letnią sukienkę w kolorze szmaragdu, która podkreślała jej nienaganną figurę. Spod spodu wystawały długie nogi, które przykuwały uwagę wszystkich mężczyzn. Jim nie był żadnym wyjątkiem. Zmierzył ją wzrokiem. Tak dawno jej nie widział, że musiał chociaż tak nacieszyć się jej pięknem. Całość podsumował uśmiech oprawiony w usta wymalowane ostrą czerwoną szminką.
-Długo czekałeś? -zapytała dając mu całusa w policzek, po czym starła kciukiem pozostawiony na skórze ślad.
-Tyle ile trzeba -odpowiedział żartem.
Zaprosił Agnes do środka. Kobieta ruszyła w kierunku salonu gdzie usiadła na kanapie. Na ramieniu miała torbę w specjalnym ocieplaczu, którą postawiła na stojącej przed nią ławie. Wewnątrz torby była metaliczna skrzynka.
-Co to jest? -zapytał James, spoglądając na pudełko, które budziło w nim jakieś niejasne skojarzenia z medycyną. Możliwe, że widział już coś podobnego w ośrodku szkoleniowym dla astronautów.
-Nie wiem jak zacząć… Tutaj jest coś co zapewni ci potomstwo… Nawet gdybyś z jakichś powodów nie mógł go mieć…
Była zmieszana. Takie rozmowy nigdy nie są łatwe. Zazwyczaj jednak prowadzą je żony, a przynajmniej partnerki. Jim nikogo takiego jednak nie miał. O ile wiedziała, nigdy nie był w żadnym związku. Dlatego uważała, że to ona jako jedyna kobieta w jego życiu musi zadbać o jego płodność.
-Co? -James nic z tego nie rozumiał.
-To jest zestaw do pobrania nasienia!
Jim uśmiechnął się rozkładając ręce w geście konsternacji.
-Lecisz w kosmos. Większość czasu spędzisz w przestrzeni gdzie pomimo osłon statku, będziesz narażony na kontakt z różnymi rodzajami promieniowania. Nie wiadomo jaki długotrwały wpływ będzie to miało na twój organizm, gdy wrócisz.
Kobieta starała się spokojnie mu to wytłumaczyć, ale niepokój był słyszalny w jej głosie.
-O ile wrócę -stwierdził sucho James.
Na te słowa Agnes spuściła głowę i zapadła cisza. Nie płakała, ale termin startu zdawał się zbliżać coraz szybciej, a wraz z nim ryzyko związane z misją. Wizja utraty brata była dla niej nie do zniesienia. Oboje mieli tak naprawdę tylko siebie. Gdy byli jeszcze dziećmi, zmarła ich matka. Ojciec starał się zaopiekować nimi, ale praca na platformie wiertniczej sprawiała, że przez wiele miesięcy w roku nie było go w domu. Dzieci przebywały pod opieką ciotki, ale pomimo szczerych chęci, nie była ona w stanie zastąpić im rodziców. Dlatego dość wcześnie to Agnes, jako starsza siostra stała się rodzicem i opiekunką dla swojego braciszka. Choć dzieląca ich różnica wieku wynosiła tylko 3 lata, to dziewczynka szybko nabrała cech charakterystycznych dla dorosłych.
Jim widząc teraz jej emocje usiadł obok i objął ją ramionami. Nie chciał jej pocieszać, bo wiedział na czym polega jego praca. Wiedział, że w trakcie misji może zginąć. Dlatego nie chciał kłamać.
-Tak czy inaczej, chciałabym żebyś miał możliwość zostania ojcem. Dzisiaj wydawać może się to dość abstrakcyjne. Wielu przyszłych rodziców tego nie dostrzega, aż dzieci pojawiają się w ich życiu.
Mówiąc to podniosła z powrotem głowę. W kąciku oka miała małą łzę, ale szybko ją otarła.
-Zawsze o mnie dbałaś. Nawet teraz to robisz.
James podsunął się do Agnes jeszcze bliżej, aby przytulić starszą siostrę.
-Czyli chcesz słoik mojej spermy, tak?
Agnes odepchnęła go rozbawiona komentarzem, który miał przełamać napiętą atmosferę.
-Zepsułeś taki wzruszający moment…
Wciąż roześmiana sięgnęła po zestaw do pobrania. Wewnątrz pudełka znajdowała się specjalna prezerwatywa na nasienie i mały termos do utrzymania materiału we właściwej temperaturze przez dłuższy czas, przed dostarczeniem do banku. James widząc zawartość odetchnął z ulgą.
-Czyli obędzie się bez igieł? No to całe szczęście. Tobie na pewno nie dałbym kłuć swoich jajek…
Mężczyzna pomasował dłonią swoje krocze tak jakby chciał uspokoić zwierzątko podczas wizyty u weterynarza.
-Weź, już daj spokój. Po prostu zakładasz tego kondoma i robisz sobie dobrze.
Agnes rozerwała zębami blister, w którym znajdowała się prezerwatywa. Widząc jak to zrobiła Jim poczuł w podbrzuszu dawno zapomniany dreszcz.
-A po wszystkim, ja zajmę się resztą.
Mężczyzna chciał rozwiać jedną wątpliwość, która sama nasuwała się, szczególnie po tym, o czym rozmawiali przed chwilą.
-Załóżmy pesymistycznie, że nie wrócę. Co wtedy? Co zrobisz z nasieniem? Ja nie mam komu go przekazać. Nie mam żony czy dziewczyny, które chciałby urodzić moje dziecko. O luźnych znajomościach nawet nie wspominam.
Siostra rozłożyła ręce chcąc coś powiedzieć, ale chyba nie wszystko jeszcze przemyślała, albo obawiała się jak Jim odbierze jej propozycję. Cała akcja związana z zabezpieczeniem nasienia była wchodzeniem w zupełnie nieznany teren.
-Mogę wynająć surogatkę. Ale to jest ryzykowne. Zdarzają się przypadki kiedy one nie chcą oddać dziecka, a z punktu widzenia prawa, to one są matkami. Dlatego musi dojść do adopcji ze wskazaniem, aby dziecko trafiło do pary lub osoby, która złożyła zamówienie. Ale jest jeszcze druga możliwość.
Mężczyzna słuchał jej ze sporym zaskoczeniem. Wbrew wcześniejszej ocenie, Agnes była dobrze przygotowana. Dokładnie wiedziała z czym przyszła.
-Jaka jest ta druga możliwość? -zapytał, chociaż wydawało mu się, że zna już odpowiedź.
-Ja mogę urodzić to dziecko…
Jim poczuł kolejny dreszcz. Na chwilę zapadła cisza. Oboje wpatrywali się w siebie, czekając na to, aż któreś zacznie znowu mówić. Ostatecznie to on przerwał ten krępujący moment.
-Pomijam, że to jest zakazane w prawie. Ale co z dzieckiem? Czy pokrewieństwo rodziców, takie jak nasze, nie jest ryzykiem dla jego zdrowia?
Siostra mężczyzny uśmiechnęła się i oparła wygodnie na kanapie. Agnes na co dzień pracowała jako nauczycielka akademicka na jednym z okolicznych uniwersytetów. Miała doktorat z biologii ssaków, a w tym momencie wyglądała jakby miała zacząć wykład dla swoich studentów.
-Po pierwsze, nie wszędzie to jest zakazane. Nawet w kraju, są miejsca gdzie seks między członkami bliskiej rodziny nie podlega żadnym ograniczeniom. A co za tym idzie, dzieci z takich relacji również nie stanowią przestępstwa. Gdzieniegdzie, nawet małżeństwa są możliwe, aczkolwiek tutaj brany jest pod uwagę stopień pokrewieństwa. On decyduje o możliwości zawarcia związku.
Agnes była wyraźnie rozpromieniona mówiąc o tym. James natomiast wciąż nie wiedział jak to możliwe, że oni rozmawiają o wspólnym potomstwie?
-Po drugie, ryzyko dla dziecka faktycznie istnieje, ale jest niewielkie. Dla uproszczenia, w niespokrewnionej populacji ryzyko przeniesienia dziedzicznej choroby genetycznej wynosi średnio 4%. W przypadku potomstwa braci i sióstr wynosi one o jeden procent więcej, czyli 5%. Ale to są statystyki. W rzeczywistości, niespokrewnione pary będą miały wyższe ryzyko, jeśli w ich rodzinach odnotowano choroby o podłożu genetycznym. A pary o wysokim stopniu pokrewieństwa mogą mieć mniejsze ryzyko, jeśli w rodzinie nie odnotowano żadnych wcześniejszych defektów. U nas nie ma historii jakichkolwiek powracających chorób.
James miał wrażenie, że otwiera się przed nim jakaś zupełnie nowa rzeczywistość, o której istnieniu dotychczas nie wiedział.
-Pani profesor, w takim razie dlaczego to jest zakazane? A właściwie, skąd te tabu?
Słysząc jak jest tytułowana, kobieta roześmiała się.
-To dość złożony problem. Tak jak mówisz, społeczeństwo tego nie akceptuje, ale ma swoje powody. Gdyby w jednej rodzinie, jej członkowie praktykowali życie w zamkniętym kręgu, wtedy wśród ich potomków szybko powielane będą złe geny, które skutkować będą różnymi defektami. Szczególnie w rodach królewskich można było to zaobserwować. Jednak, jeśli zna się zasady dziedziczenia i historię chorób w swojej rodzinie, można zapanować nad ewentualnym ryzykiem.
James miał mętlik w głowie. Myślał, że spędzą miły wieczór w jakiejś restauracji, nadrabiając wzajemne zaległości. Ona tymczasem wywróciła wszystko do góry nogami. To co czuł w tej chwili było zawstydzające i zarazem szalenie podniecające. Wstał bez słowa i wziął prezerwatywę, a następnie wyszedł w kierunku łazienki. Agnes odprowadziła go wzrokiem.
-Nie spiesz się. Daj sobie tyle czasu ile potrzebujesz. A ja zobaczę co jest w telewizji.
Czas mijał powoli. Najpierw minęło 5 minut, a potem 10. Później 15, aż w końcu minęło 20 minut. Agnes siedziała na kanapie z nogami założonymi na ławę. Stawała się senna. W telewizji leciał film “Marsjanin”, w którym astronauta Mark Watney uprawia ziemniaki na Marsie, aby przeżyć.
-Jimmy nie lubi ziemniaków -pomyślała kobieta wkładając sobie poduszkę za coraz cięższą głowę.
Z senności wyrwał ją głos brata dobiegający z łazienki.
-Nie dam rady -stwierdził niezadowolony. -To takie sztuczne…
-Może jakiś film obejrzyj? -zapytała, przypominając sobie jak przed laty przyłapała go na oglądaniu porno i masturbowaniu się.
-Ja nie oglądam takich rzeczy -odparł poważnym głosem.
-Nie oglądasz? -jej głos zdradzał rozbawienie.
-Już nie oglądam… -doprecyzował.
-Acha…
Agnes wstała z kanapy i ruszyła do łazienki. James słysząc jej kroki postanowił zamknąć drzwi, zanim wejdzie do środka.
-Wstydzisz się? -zatrzymała się tuż przed drzwiami. -Nie musisz. Przecież tyle razy widziałam cię na golasa. Nawet kąpałam cię gdy byłeś mały. Pamiętasz?
-Pamiętam… -stwierdził Jim. Przypomniał sobie jak siostra pieściła go podczas mycia. Bardzo to lubił. Dlatego tak chętnie wchodził do wanny, w przeciwieństwie do innych chłopców w tym wieku. Później zresztą lubił też brać z nią wspólny prysznic, ale wtedy przyczyna była inna.
Drzwi otworzyły się, a James wyszedł z łazienki. Nie był wcale nagi jak spodziewała się Agnes, a przynajmniej nie całkiem. Wciąż miał na sobie t-shirt i skarpety. Brakowało natomiast spodni i slipów. Jej spojrzenie szybko powędrowało w dół. Penis był we wzwodzie, z naciągniętym na niego kondomem, który jednak zdawał się być za mały.
-Jest większy niż pamiętam -stwierdziła spoglądając mu w oczy z lekkim uśmiechem.
-No, może trochę… -odparł zażenowany odwracając wzrok.
Kobieta podeszła bliżej i wyciągnęła rękę w kierunku przyrodzenia. Jego żołądź wpadł w sam środek otwartej dłoni niczym ptak szukający pożywienia. Kiedy objęła go palcami, członek skoczył podniecony w górę, aby po chwili opaść z powrotem w jej dłoń.
-O! Wciąż mnie pamięta! -Agnes zaśmiała się żartując, tak jakby mówiła o dawno niewidzianym piesku.
James również uśmiechnął się i spojrzał na siostrę, która bawiła się jego penisem.
-On potrzebuje po prostu trochę właściwej stymulacji -powiedziała zalotnie, po czym wzięła brata za rękę i poprowadziła go do salonu, w kierunku kanapy. -A może jednak chcesz żebyśmy poszli do sypialni?
-Może do sypialni… -stwierdził niepewnie, po czym zapytał. -A co ty właściwie chcesz zrobić?
-Chcę ci po prostu pomóc -odparła Agnes, a po chwili dodała znacząco. -Potrzebujesz kobiecej ręki, jeśli rozumiesz co mam na myśli.
W sypialni James położył się na łóżku. Agnes ułożyła się obok niego i założyła swoją nogę na jego. Jej dłoń wsunęła się pomiędzy uda mężczyzny, a następnie zaczęła powoli przesuwać się w górę do jąder. Były duże i zdawały się nabrzmiałe. Kobieta zaczęła je delikatnie masować. Penis coraz unosił się w geście aprobaty.
-Chyba mu się podoba -stwierdziła chichocząc cicho.
-Pamiętasz jak braliśmy razem prysznice gdy byliśmy nastolatkami? -zapytał wspominając dawne czasy.
-No jasne.
-Przyznaj, ty wcale nie myłaś mnie. Po prostu waliłaś mi konia pod prysznicem.
-Robiłam jedno i drugie -odparła zaskoczona. -Pamiętaj, że to było wtedy kiedy ty już kąpałeś się sam, a pomimo to wchodziłeś do mnie pod prysznic. Wiedziałam, że dorastasz i mniej lub bardziej świadomie, ale odczuwasz popęd seksualny. Nie raz zachodziłeś mnie od tyłu i łapałeś moje cycki. To niby była taka zabawa, ale ja wiedziałam jak to może się skończyć. Bałam się, że któregoś dnia, w przypływie emocji rozdziewiczysz mnie, tam pod tym prysznicem. Dlatego wolałam zaopiekować się twoim konikiem, umyć go i oswoić.
Agnes celowo pomijała jednak fakt, że w tamtym czasie sama również była dojrzewającą nastolatką, która również miała swoje potrzeby. Nie chciała jednak ujawniać James’owi, że ona też chciała seksu i musiała walczyć ze sobą.
-Jak widać, wciąż jesteś jego opiekunką -zauważył Jimmy zadowolony, po czym dodał pytanie. -A pamiętasz jak spuściłem się kiedyś na twoją buzię i cycki?
-Wtedy nauczyłam się, żeby nie klękać przed tobą -odpowiedziała z rozbawieniem, wspominając tamtą sytuację. -Dobrze, że to było pod prysznicem.
Jej dłoń chwyciła za penisa i zaczęła przesuwać go w górę i w dół, stopniowo zwiększając prędkość. Członek był cały czas sztywny, ale wytrysk nie nadchodził. Agnes widząc to zwiększała prędkość, ale nie mogła przesadzić, żeby czegoś nie uszkodzić. Poza tym, ręka zaczynała ją boleć.
-No co jest!? -zapytała sfrustrowana niemożliwością wywołania orgazmu u brata. -Przecież kiedyś wystarczyłoby połaskotać cię po jajkach żebyś trysnął na pół pokoju.
Położyła się na plecach, aby rozmasować ramie. W sypialni zapadła krępująca cisza, którą w końcu przerwał James.
-Ja chyba… -zaczął niepewnie, nie wiedząc jak zostaną odebrane jego słowa. -…potrzebuję trochę więcej bliskości.
Siostra spojrzała na niego z zaskoczeniem. Zastanawiała się co on właściwie miał na myśli?
-To co teraz robisz to jest trochę jak test wysiłkowy -dodał. -Bardziej chodzi o to, żeby go zdać niż osiągnąć fizyczną przyjemność.
Agnes wiedziała, że jej brat ma rację. To nie były żniwa gdzie każdy kłos pszenicy musi zostać ścięty.
-Przepraszam… -powiedziała zawstydzona. -Jak byś chciał to zrobić?
Mężczyzna usiadł na łóżku i ściągnął z siebie t-shirt. Teraz był już całkiem nagi. Następnie wstał i podszedł do komody. Delikatnie ściągnął z penisa prezerwatywę, tak żeby jej nie uszkodzić i położył na blacie.
-Mój konik musi nabrać powietrza -zażartował z ulgą i oparł się plecami o mebel.
-A ja co mam robić? -wstając z łóżka poprawiła sukienkę.
-Przede wszystkim ty też rozbierz się -odparł spoglądając na nią z lekkim uśmiechem.
-Co? Chcesz… iść pod prysznic tak jak kiedyś? -zapytała starając się zrozumieć jaki jest jego cel.
-Nie. Prysznic to stare dzieje. Po pierwsze, jak sama wcześniej stwierdziłaś, nie musimy wstydzić się siebie nawzajem. Ja już jestem nagi i czułbym się lepiej gdybyś ty również była, szczególnie że na razie biegam za tobą po mieszkaniu bez gaci, z siurkiem w lateksowej skarpecie.
Kobieta roześmiała się wesoło, a on objął ją w tali i przyciągnął do siebie. Jego wciąż sztywny członek zniknął gdzieś w fałdach jej sukienki. Czując go tam pozwoliła sobie na żart z historycznym nawiązaniem.
-Uważaj, bo zostawisz mi plamę jak niegdyś jeden prezydent dla jednej Moniki. No dobra, a co jest po drugie?
Jak widać, oboje lubili grupować tematy w punkty. Może to również była cecha dziedziczna?
-Po drugie, pościelimy łóżko i położymy się w nim razem. Poprzytulamy się. A dalej zobaczymy co z tego wyjdzie.
Wypowiadając te słowa Jim zaczął kołysać swoimi biodrami, wprawiając starszą siostrę w ruch przypominający kołysanie dziecka do snu.
-Boje się, że to może zajść za daleko -stwierdziła czerwieniąc się na twarzy.
-Po trzecie, oboje jesteśmy dorosłymi, wolnymi ludźmi. Możemy uczestniczyć w naszej relacji i cieszyć swoimi ciałami zgodnie z własnymi pragnieniami. Zresztą, nie bądź taka święta. Sama łapiesz za mojego fiuta jak za klamkę od drzwi, a nie chcesz dać mi pobawić się swoimi cyckami?
W sypialni ponownie rozległ się gromki śmiech Agnes.
James położył na nocnej szafce prezerwatywę i postawił obok niej termos, tak aby mieć je w pobliżu. Zgasił ostatnie światło w pomieszczeniu, chcąc zwiększyć poczucie intymności i wskoczył pod kołdrę gdzie czekała już na niego Agnes. Ona również była całkowicie naga. Gdy przed kilkunastoma minutami mężczyzna ściągał z niej sukienkę, okazało się, że nie ma na sobie majtek.
-Niech zgadnę? Nie założyłaś ich z powodu upału, prawda?
Jim był coraz bardziej przekonany, że całe te pobieranie nasienia było tylko pretekstem do wspólnego seksu. Zawsze podejrzewał ją o to, że ona go pragnie, zresztą ze wzajemnością. Wstrzymywała się tylko dlatego, że czuła olbrzymią odpowiedzialność za brata. Dlatego, gdy on poszedł z kondomem do łazienki, nie zamierzał go napełniać. Po prostu usiadł na sedesie i odczekał cierpliwie 20 minut. Pozwoliło mu to ochłonąć i zastanowić się nad tym co usłyszał i jak dalej to rozegrać. Myśl o zbliżeniu ponownie go podnieciła. Gdy Agnes przyszła mu z pomocą, założył prezerwatywę zanim do niej wyszedł. Wcześniejsza rozmowa o wspólnym potomstwie, tym że to bezpieczne oraz możliwości małżeństwa, następnie jej śmiałość w zabawie jego penisem oraz propozycja udania się do sypialni, ostatecznie przekonały go, że ona musi mieć ukryte intencje.
-Dobrze zgadłeś -odparła kobieta, tylko czy faktycznie mówiła o braku bielizny?
Jim zmierzył ją wzrokiem. Od kilku lat nie widział jej nago. Wzgórek łonowy miała teraz porośnięty gęstymi kręconymi włosami.
-Zarosłaś tam na dole -stwierdził uśmiechając się nieśmiało.
-Ale mam nadzieję, że się nie zachwaściłam? -zapytała kołysząc wyzywająco biodrami.
-Jest bardzo ładnie.
Znowu w łóżku, James podsunął się blisko niej i rozpoczął zbliżenie od zwykłego przytulenia ukochanej siostry. Ich twarze zetknęły się policzkami, a mężczyzna pocałował ją w szyję. Poczuła jego ciepło co zmniejszyło niepokój jaki odczuwała w związku z nową sytuacją. Nie wiedziała na co może pozwolić jemu i sobie. Choć przed samą sobą ciężko było jej to przyznać, Agnes pragnęła James’a. Szczególnie teraz, gdy wkrótce miał zniknąć na tak długo. Przez wszystkie te lata to ona była jego opiekunką. Jako ta starsza, zarządzała swoim bratem i decydowała o wielu rzeczach. Nawet dzisiaj, odwiedziła go z myślą, że musi zadbać o jego ewentualne dzieci. Teraz to miało jednak ulec zmianie. Mały Jimmy już nie był mały i teraz to ona miała mu ulec.
Agnes objęła Jamesa za szyję, a on wsunął swoje kolano pomiędzy jej nogi, dając sygnał, aby je rozłożyła i pozwoliła mu rozłożyć się na niej. Kobieta poczuła jak wzdłuż jej brzucha przesuwa się twardy penis młodszego brata, a piersi spłaszczyły się pod ciężarem jego klatki. Mężczyzna pocałował ją jeszcze raz, ale tym razem w policzek, a zaraz potem przeszedł do jej ust, wykonując francuski pocałunek. Starsza siostra była trochę skrępowana tą formą zbliżenia. Dla niego była to jednak tylko gra wstępna.
Wkrótce, w okolicy pępka Agnes poczuła coś mokrego. To penis Jamesa wypuścił odrobinę rzadkiego nasienia, co było sygnałem, że on jest już gotowy. Mężczyzna wsunął dłoń między ich ciała. Chciał sprawdzić czy ona również jest już właściwie nawilżona. Choć siostra wielokrotnie bawiła się jego członkiem to on nigdy nie dotykał jej w tych miejscach. Dlatego zaskoczeniem było dla niego odkrycie jak mała jest jej dziurka. Nawilżył palce śliną i naniósł ją na wejście do środka oraz swojego wiernego żołnierza, który miał je za chwilę pokonać.
-A co z prezerwatywą? Chyba nie założyłeś jej ponownie.
Agnes była przestraszona. Jej wcześniejsze doświadczenia seksualne, nie były jakoś szczególnie udane. Choć w pomieszczeniu panowała ciemność, to nieco światła z ulicy wpadało do środka przez szparę między zasłonami. To wystarczyło, aby kobieta zobaczyła uśmiech na twarzy unoszącego się nad nią brata.
-Kochanie, skończmy już z tą zabawą w doktora. Nie musisz się niczego wstydzić. Dla mnie ty również jesteś tą jedyną. Chyba zawsze to wiedziałem, ale dopiero dzisiaj to zrozumiałem, gdy powiedziałaś, że chcesz mieć ze mną dziecko.
-Ale ja… -Agnes nie wiedziała co powiedzieć. Zaprzeczyć? Potwierdzić? Przeprosić? Nagle uświadomiła sobie, że zostawiła mu wiele wskazówek co do swoich oczekiwań.
-Nie smuć się. Dam ci to czego pragniesz. I będę delikatny.
Drżącymi rękoma Agnes ściskała w dłoniach fragmenty prześcieradła. Wciąż nie mogła uwierzyć, że uprawia seks z Jamesem. Jego biodra rytmicznie unosiły się i opadały, za każdym razem popychając ją w górę łóżka. Wewnątrz cipki porośniętej elegancką kępą kręconych włosów, kobieta czuła żywy ogień. Penis którego sama tam wpuściła okazał się dla niej nieco za duży, mocno naciągając otwór. Nie powiedziała jednak ani słowa, a on nie zauważył grymasów bólu na jej twarzy. A nawet jeśli zauważył, to prawdopodobnie wziął je za dowód rozkoszy. Kobieta nie chciała jednak psuć tej chwili, tym bardziej, że Jim był bardzo zadowolony. Dla niego, wewnętrzna ciasnota była bardzo przyjemna. Ona natomiast liczyła na to, że wagina jakoś się “wyrobi”, a wtedy minie dyskomfort. A może kolejny stosunek będzie lepszy?
-Jak widać, kobiety płodzą w bólu i tak też rodzą.
Tą myślą Agnes starała się zracjonalizować swoje cierpienia.
Jim z kolei, nieświadomy niczego cieszył się każdą chwilą. Całował jej słodkie czerwone usta, pijąc z nich jak ze źródełka ekstazy. Później ssał jej prawą pierś, a lewą pieścił dłonią, szczypiąc delikatnie zdobiący ją brązowy sutek. Lewą rękę wsunął natomiast między jej pośladki, aby zbadać tamtejsze okolice. Gdy Agnes poczuła jak jego palec wdziera się w jej pupę, chciała wyraźnie zaprotestować, ale nie mogła, bo mężczyzna ponownie ją pocałował.
-Kobiety nie mają łatwego życia… Mężczyźni cały czas kombinują jak włożyć swojego fiuta w tą lub inną dziurę…
Refleksja Agnes pojawiła się w momencie kiedy James swoim językiem okupował jej usta. Momentami miała wrażenie, że stara się on wejść nim coraz głębiej, aż do gardła. Jego penis harcował śmiało w cipce, a palec jednej z dłoni starał się wywalczyć wstęp do najbardziej wstydliwej części jej pięknego ciała. Choć James obiecał jej wcześniej, że będzie z nią postępował delikatnie, to seksem rządzą przede wszystkim popędy uczestników, a nie ich deklaracje. Jim zdobywał swoją starszą siostrę na wielu frontach jednocześnie.
Szczyt zbliżał się nieuchronnie, a wraz z nim mężczyzna penetrował ją coraz szybciej i głębiej, powodując coraz silniejszy ból u Agnes. Kobieta nie była już w stanie dłużej znosić tego w ciszy. W sypialni rozległy się jej płaczliwe jęki, które Jim zinterpretował jako nadchodzący orgazm. Łkanie podnieciło go do tego stopnia, że nie mógł już dłużej wytrzymać. Wcisnął penisa jak najgłębiej, nie zwracając uwagi na opór i wypuścił nasienie. Agnes wrzasnęła. Sperma zalała jajniki, a ona poczuła w podbrzuszu ciepło spowodowane obfitym wytryskiem, które nieco złagodziło jej dolegliwości. Ucieszyła się, że to już.
18 miesięcy później Agnes była już matką chłopca o imieniu Stanley. Wspólnie z Jamesem postanowili nazwać go tak na cześć ich ojca oraz dziadka dziecka. Stanley Senior nie dożył narodzin wnuka. Zginął przed laty, w wyniku wypadku samochodowego. Gdyby jednak żył, nie wiadomo jakby ocenił relację pomiędzy jego synem i córką. Czy potrafiłby to zaakceptować?
Zgodnie z przewidywaniami Agnes, mały Stanley był zdrowy, a jego dotychczasowy rozwój nie wykazywał żadnych odstępstw od normy. Kobieta już na początku ciąży znalazła dyskretną panią ginekolog, którą poinformowała o pokrewieństwie z ojcem dziecka, chcąc aby ta monitorowała rozwój płodu pod kątem ewentualnych zaburzeń.
-Proszę się nie martwić -stwierdziła uspokajająco lekarka. -Nie jest pani pierwszą pacjentką w takim związku. Jest dużo hipokryzji w tym, że musi pani ukryć ojcostwo swojego dziecka przed światem, z obawy przed wymiarem sprawiedliwości. Tymczasem pary niespokrewnione, u których jawnie występują choroby dziedziczne, mogą poczynać bez konsekwencji. Ja jednak nie stanowię prawa…
Agnes od początku wiedziała, że tajemnica będzie towarzyszyła jej już zawsze. Co prawda szukała sposobu, aby jakoś “zalegalizować” swoją sytuację. Skoro James nie mógł uznać syna to kobieta chciała przynajmniej uczynić go opiekunem prawnym. Musiała jednak uważać, aby jej działania nie wzbudziły niepotrzebnego zainteresowania wśród urzędników. Poza konsekwencjami prawnymi groził im również skandal obyczajowy. Jim był obecnie na Marsie. Jako bohater narodowy, ostatnie czego potrzebował to nagłówki gazet mówiące coś w stylu “Astronauta machnął dziecko siostrze, a potem odleciał”.
Pewnego wieczoru, z dzieckiem na ręku Agnes odwiedziła ciotkę Fran, która opiekowała się nią i jej bratem, po śmierci ich matki. Od dłuższego czasu Agnes przebywała wyłącznie w domu, opiekując się małym Stanleyem. Czuła się trochę samotna. Chciała wyjść na zewnątrz i porozmawiać z kimś bliskim.
-Witaj kochana -rzuciła w drzwiach Ciotka, ściszając jednak głos gdy zobaczyła, że dziecko w nosidełku śpi.
-Zasnął w drodze tutaj -stwierdziła szeptem młoda matka. -On chyba lubi jeździć samochodem.
Gdy weszli do domu, Fran zaprosiła gości do salonu, gdzie czekała już herbata i ciastka.
-Jak sobie radzisz kochana? -zapytała Ciotka zaglądając do małego, który właśnie przeciągał się w swoim legowisku. -Daje ci trochę pospać w nocy?
-Jest dobrze, może nie idealnie, ale dobrze. Są takie noce kiedy śpimy bez problemów.
Kobiety usiadły przy stole. Większość wieczoru zeszła im na rozmowach o ich rodzinie. Fran wspominała swoją siostrę Luizę, matkę Jamesa i jego siostry. Agnes z kolei mówiła o tęsknocie za uczelnią i chęcią powrotu do pracy. W końcu jednak Ciotka zadała pytanie, które kiedyś tak czy inaczej musiało paść.
-Kochanie, kto jest ojcem twojego dziecka? To jakiś kolega z uniwersytetu? Jest żonaty? Nawet jeśli jest to i tak powinien wziąć odpowiedzialność. A może to jakiś dawny chłopak? Ty miałaś kiedyś chłopaka? Możesz mi wszystko powiedzieć.
Agnes wyjęła z nosidełka budzącego się Stanleya i zaczęła lulać go w swoich ramionach. Uznała, że musi wyznać jej prawdę. Chciała móc to komuś powiedzieć.
-Musisz mi obiecać, że dochowasz tajemnicy.
-Oczywiście -zadeklarowała wesoło Ciotka unosząc teatralnie dłoń w geście ślubowania.
-To James Ciociu…
-Jaki James? -ciotka uśmiechnęła się, próbując sobie przypomnieć o jakim Jamesie mowa?
-Jimmy Ciociu. To Jimmy.
W salonie Ciotki Fran zapadła cisza. Agnes pocałowała malucha w czoło i przytuliła go do twarzy.
-W sumie… -zaczęła Fran wychodząc powoli z szoku. -To dość oczywiste. Zawsze byliście tak blisko… Chodziliście razem pod prysznic…
-Wiedziałaś o tym? -Agnes była zaskoczona.
-Wiem o wszystkim co działo się pod moim dachem -stwierdziła żartobliwie Ciotka. -Czasem było was nawet słychać…
-Muszę cię zmartwić Ciociu. A może uspokoić. To nie było to co myślisz. Pierwszy raz kochaliśmy się dopiero wtedy gdy poczęliśmy Stanleya. Zresztą, skoro słyszałaś wtedy coś dziwnego to dlaczego nie reagowałaś?
-To co wydawało mi się, że słyszałam, nie jest wcale takie rzadkie. Literatura mówi, że wiele pierwszych doświadczeń seksualnych bierze się właśnie z rodziny. Nie chciałam tego psuć. Poza tym wiedziałam, że jesteś odpowiedzialna i zapanujesz nad sytuacją.
Ciotka Fran była psycholożką, z długim stażem. Zawsze starała się zrozumieć drugą osobę. Jak każdy specjalista, postrzegała ludzkie działania w kontekście ich emocji oraz aktualnych uwarunkowań.
-Ok. Poszliście razem do łóżka. -kontynuowała Ciotka. -To już wiemy. Ale czy jego wylot miał z tym coś wspólnego?
Agnes zamyśliła się. Chyba po raz pierwszy musiała zastanowić się nad całą sytuacją. Seks był ważnym elementem całości, ale czy najważniejszym? Czy gdyby życie Jamesa nie było potencjalnie zagrożone, Agnes pomyślałaby w ogóle o jego potomstwie? Może wtedy pozostaliby po prostu zwykłym rodzeństwem, które figlowało kiedyś ze sobą? Nie potrafiła jeszcze odpowiedzieć na te pytania. Ze względu na brak odpowiedzi, Ciotka postanowiła mówić dalej.
-Czytałam kiedyś o młodych kobietach, które w okresach różnych wojen na świecie, odczuwały tak silnie emocje związane ze strachem przed utratą braci wyruszających na front, że zaciągały ich do łóżka, aby poprzez dziecko przedłużyć ich życie w przypadku śmierci.
-Możliwe, że ze mną tak właśnie było -odparła Agnes.