Siad! – rozkazuje Pani, łapiąc za włosy swojego sługę i sprowadzając go na dół. On opada posłusznie. Właścicielka bez ceregieli pozbawia się majtek, lekko się schylając i wciąż opierając się o głowę szmaconego psa. Przykłada mu bieliznę do skurwiałych nozdrzy.
-Delektuj się – nakazuje z niebezpiecznym błyskiem w oku.
Sługa wsuwa twarz między pośladki i powoli smakuje jej tyłek. Ona ponownie łapie go za włosy i szarpie głowę do tyłu.
-Pozwoliłam? na razie masz przed ryjem majtki, w które masz się wwąchać i powiedzieć mi, jak bardzo lubisz ten zapach. Zapach swojej Pani – skarciła go niezadowolonym tonem. I ciosem w prawy policzek.
On zaciągnął się zapachem majtek i orzekł:
-Jest wspaniały, Pani.
Pani uśmiecha się, jakby zadowolona. Jednak wciąż agresywna.
-Teraz możesz zacząć pracę językiem, mój uległy piesku – przytyka mu do twarzy pośladki, szepcząc słodkim tonem.
Zachęcony, wsuwa język i delektuje się smakiem jej tyłka. Wylizuje go dokładnie wokół.
-Wystaw język i wsuń do środka – trzyma go za włosy z zamiarem posuwania się za pomocą jego twarzy – tylko do końca.
On posłusznie wsuwa język najdalej jak umie. Księżniczka targa jego głową w przód i tył.
-Teraz przydadzą się Twoje dłonie.
On nic nie mówiąc, z powodu języka w jej tyłku, wyciąga swoje dłonie w jej stronę.
-Język zostanie, ale palcami możesz dowolnie zając się cipką – głaszcze go po głowie i unosi jedną nogę, kładąc ją na jakimś meblu w pobliżu, by dać mu większe pole do popisu. Uległy odruchowo masuje jej cipkę zaczynając powoli i stopniowo przyspieszając.
-Wsuwasz palce, czy masujesz łechtaczkę? Wiesz, że możesz to połączyć? – pyta kpiąco.
-Łechtaczkę – odpowiada, nie zorientowawszy się o jej cynicznym tonie.
-Życzę sobie też palców – oznajmia, znużona Księżniczka.
Sługa, jakby nieśmiało, wkłada leciutko palce i powoli ją nimi posuwa.
-Języka nie pozwoliłam Ci wyjąć – syczy, niezadowolona.
Lekko ośmielony mimowolnym drżeniem jej ud, wsuwa z powrotem język i kontynuuje pieprzenie jej z obu stron.
-Tak, Pani? – pyta, wyjmując na chwilę język i czując z siebie wyraźną satysfakcję. Porusza powoli palcami drugiej dłoni, zaczynając masować łechtaczkę.
-Nie za wolno, suko? – pyta wciąż nie w pełni usatysfakcjonowana.
Natychmiast przyspiesza.
-A co tam, na dole? – wskazuje wzrokiem w dół.
-Hm, trochę uwiera.
-Jak dojdę, to się może nim zajmę. – Pani składa obietnicę pełnym pogardy tonem.
-Dobrze – przyspiesza jeszcze bardziej, choć widać, że jest już u kresu sił.
-Coś mało w Tobie entuzjazmu.
Ona jęczy przeciągle, czując, że jest blisko. Kundel przyspiesza bardziej i wpycha język najgłębiej, jak może.
W tym momencie jej mięśnie się zaciskają, a ciało wygina się w łuk na kilka sekund.
-Bardzo ładnie Ci poszło… – szepcze po chwili, opadając na jego poziom, poziom zimnej i brudnej podłogi.
-Tak? Czyli zadowolona? – pyta, bojąc się jej reakcji.
-Wyjątkowo tak.
-Bardzo mnie to cieszy. Więc czego sobie Pani życzy jeszcze?
-A na co miałby ochotę mój grzeczny sługa? – ponosi się i siada na łóżku.
-Co tylko sobie Księżniczka zażyczy.
-Mam też ochotę na rżnięcie, ale jeszcze nie teraz… – zamyśla się na chwilę – no tak, mieliśmy także zaliczyć strapona.
-Och, racja. – mierzy ją wzrokiem z iście grobowym entuzjazmem – więc co ma zrobić Twój sługa?
-Najpierw zlizać wszystkie soczki spomiędzy moich ud, a potem już ja się Tobą zajmę – rozchyla uda i zaprasza go kiwając palcem. On na czworaka przyczołguje się do niej, gładzi jej uda i wylizuje je dokładnie, po chwili przechodząc na wilgotne jeszcze krocze.
-Starczy. – przerywa mu ten moment zapomnienia – mamy strapon, który wchodzi i we mnie, i w Ciebie.
-Ja takiego nie posiadam – uległy odzywa się niepotrzebnie i znów obrywa z liścia.
-Wskakuj na łóżko. Ja posiadam. – Pani zaciera ręce i sięga do sypialnianej półki. Uległy wchodzi, wciąż w pozycji czworonożnej, na materac i na nim siada. Kątem oka obserwuje, jak jego właścicielka wyjmuje uprząż razem ze sterczącym po obu stronach dildosem z szuflady.
-Podoba Ci się? – pyta, nie czekając na odpowiedź – Tak? To pomóż mi go zapiąć.
Krystian przysuwa się i wkłada jedną stronę dildo między jej nogi, a następnie zapina uprząż.
-Och… Odważny jesteś. – mówi mile zaskoczona nagle zatopionym w niej podłużnym kształtem i wyjątkowo gładzi go po głowie. – a teraz pójdziesz po lubrykant do łazienki. Na czworaka, jak taki z Ciebie kozak – przysiada na krawędzi łóżka i wpatruje się w Kundla wyczekująco.
-Nie mam obroży że smyczą. Nie pójdę – oponuje kulący się na podłodze.
-A potrzebujesz jej, żeby się słuchać? – warczy Właścicielka.
-Mhhhmmm… – kiwa głową z podstępnym uśmieszkiem.
-Za pyskowanie będzie więcej uderzeń biczem. Lepiej się zastanów – nie wytrzymuje Pani, wstaje i znów uderza go w twarz. Przebiega po niej grymas bólu.
-Ale ja tylko proszę – zwraca swój wzrok na podłogę Uległy, jednak wciąż nie ustępuje. Właścicielka krzyżuje ręce i wpatruje się w niego z dezaprobatą.
-O co? – cedzi przez zęby. – Kundlu. – dodaje z pogardą.
-O obróżkę – odpowiada, jakby zwątpiony.
-Zapnę Ci ją bardzo ciasno w takim razie. Jeśli tak tego pragniesz – wzrusza ramionami i idzie w kierunku szafy. Przez twarzy Dominy przebiega dreszcz, kiedy rusza obutymi w wysokie obcasy nogami, z wciąż tkwiącym między nimi silikonowym kształtem. – Będę za nią ciągnąć, nie zapomnij.
-Dobrze. – Krystian unosi lekko głowę, kiedy ona przychyla się, by zapiąć mu metalową obrożę. Do końca wieczoru ona będzie uwierać go boleśnie w jabłko Adama. Uległy przełknął ślinę. – Dziękuję.
-A teraz idź po ten pieprzony lubrykant – domina opiera się o komodę i przygląda się w jaki sposób jej nakaz zostanie wykonany. Cała jej osoba drwi z całej tej sytuacji. – Przynieś w zębach.
Pies idzie na czworaka. Po chwili starań łapie go w zęby i powoli wraca.
-I co, było tak trudno? – pyta go, kiedy jeszcze ma opakowanie w buzi – Dobrze, zapraszam na łóżko i wypinaj dupę. Mam wobec niej spore plany.
-Było trudno – wykrztusza, kiedy wreszcie wyjmuje mu balast z buzi. Wchodzi następnie na łóżko, dalej na czworaka, i wypina swoją chętną dupę mocno do góry. Właścicielka strzela go otwartą dłonią w lewy pośladek.
-Zatem będzie jeszcze trudniej, moja męska dziwko – przysiada koło niego, znów czując w sobie mocne otarcie i mimowolnie zagryza wargę.
-Jak to? – dochodzi ją jego głupie pytanie.
-Tak to. – uderza w drugi pośladek, do pary. Uległy przyjmuje to z sykiem bólu, Pani go nie oszczędza.
-Lubisz to, psie? – pyta, kiedy sunie palcem po jego szparze, od niechcenia zahaczając o dziurkę. Druga ręką wciąż uderza.
-Kocham, moja pani – cicho pojękuje swoim na co dzień czystym, basowym głosem.
-Jak bardzo Ci stoi? – nagle wsuwa do dupy środkowy palec i łapie drugą dłonią, mocno ściskając pośladek.
-Och, tak! – wypina się mocniej, nie zwracając uwagi na pytanie Pani. Ona w odpowiedzi marszczy groźnie brwi.
-Chcesz, żeby Pani Cię wyjebała? – pyta wprost, a do środkowego palca dołącza wskazujący i rozpychają się razem na wszystkie strony w środku. Kundel zaciska zęby z chwilowego bólu.
-T-tak – jego głos łamie się.
Domina wsuwa swoją stronę strapona w siebie do końca, jakby od dawna na to czekała, wylewa trochę lubrykantu na jego stronę, a resztę rozsmarowuje po dziurze. Powoli, ale stanowczo na nią napiera, oburącz chwyta go gdzieś w okolicy bioder.
-Boli! – jęczy, jednak nie z samej katorgi, którą wmawia sobie, że doświadcza. Spina wszystkie mięśnie i chwyta mocno dłońmi pościel.
-Jeszcze nie weszłam, histeryku. Jak będziesz się spinał to będzie bolało bardziej – poucza go, kontynuując napieranie. Wylewa dodatkowo więcej lubrykantu, przez co dildos dosłownie się ślizga.
-Jak mam się rozluźnić jak boli? – jęczy i oddycha nierówno. Ona odsuwa się od niego na chwilę.
-Nie zaufasz Pani?
-Ufam, ale po prostu boli… – nie dokańcza, mając na końcu języka, że oprócz bólu czuje coś jeszcze. Uśmiecha się nieznacznie pod nosem.
-Rozluźnij się. Nie dla strapona. Dla mnie – przejeżdża mu bladą dłonią po czerwonym od uderzeń pośladku. On, mimo wszystko, rozluźnia się powoli i uspokaja, choć nie ochładza się jego żądza. Pani w tym czasie masuje sobie palcami łechtaczkę i patrzy z pobłażaniem na psa.
-Chcesz, żeby Pani było dobrze, prawda? – pyta czule.
-Tak. Bardzo – odpowiada odruchowo.
Domina nabiera jeszcze więcej lubrykantu, rozprowadza go po silikonowym przyjacielu i po swoich palcach. Jak gdyby nigdy nic wsuwa mu dwa, kiedy nie jest na to przygotowany i nie zdąża napiąć mięśni.
-Teraz nie ma prawa boleć – orzeka, uśmiechając się drapieżnie.