Kłótnia, jest czymś, czego nie lubię. Czasami trzeba przeforsować swoje zdanie, trudniej przyznać rację drugiej osobie. Ale tego też trzeba się nauczyć, co staram się doskonalić, czasami prowokuję żartobliwą małą kłótnię tylko dlatego, żeby rozruszać mojego pana, niech się rozruszy, niech mi zdziczeje i niech wstąpi w niego ogień. Doskonale wie, kiedy kłócimy się na serio, a kiedy tylko dla zabawy… no tak , tylko dla zabawy.
Jedną teraz opiszę, zobaczycie, jak to wygląda. Mamy już praktykę w takich sytuacjach, ale bardzo nas to podnieca. Czasami kłótnia jest prawdziwa, ale potem zmienia się niespodziewanie , można to nazwać w podtekst seksualny.
Zaczęło się tak. Mąż przyjechał z pracy, dostał obiadek i już zaczyna – a nie mogłaś zrobić coś innego. Już mnie rusza to, co mówi, bo w końcu pracuję i staram się dostosować do godzin i rozkładu zajęć każdego domownika. Nie zawsze, jest czas na długie przygotowanie. A potem – tak bym zjadł coś…
Doskonale wiem, że codziennie jadłby mięso, ale ja lubię zupy i też muszę je robić. Mówię:
– jedz i nie marudź, mięsko będzie jutro.
Stoję nad nim i przytupuję nogą, bo aż mnie nosi.
– Wiesz, że zupa to nie obiad – mówi – nie najem się.
Już jestem podminowana, widzi to, i dokłada jakiś inny tekst – pies powinien być na dworzu, jest ładnie, no to dlaczego jest w domu? Sierść i te rzeczy…
– Jest w domu, bo lubię tego psa! Nie pyskuje i nie marudzi, jak niektórzy tutaj.
– Uśmiecha się, to mnie nie lubisz?
– Nie! Dzisiaj cię nie lubię!
– Tylko dzisiaj?
– Tylko dzisiaj! A jutro zobaczę.
– A kochasz mnie?
– Kocham, ale nie lubię!
– Pójdziesz ze mną teraz do sypialni? Pokażesz mi, jak mnie nie lubisz – i śmieje się.
– Do sypialni nie pójdę, zero seksu przez tydzień!!!
I zero obmacywanek.
Zaraz do mnie doskoczył i chwycił w objęcia. Zacisnął mocno, nie mogłam się ruszyć. Szarpnęłam się, ale tylko tak odrobinę, niech się nie zniechęca. Mówi do mnie;
– Kogo ukarzesz tygodniem postu? Mnie, czy bardziej siebie?
Chwycił moje pośladki i ugniatał mocno. Usta jego błądziły koło ucha. A ja myślę sobie, że nie mogę tak szybko skapitulować. W końcu, jak kłótnia, to kłótnia.
– Zostaw mnie i nie dotykaj.
Podniósł ręce nagle do góry – dobrze, niech będzie, jak chcesz.
Wyszłam do kuchni z brodą zadartą do góry. Do samego wieczora próbował mnie rozśmieszyć. Puszczał teksty typu – no i jak jeszcze cię trzyma, potem przy pomywaniu naczyń, to chwycił za pierś, to klepnął po tyłku. Nie mogłam się od niego opędzić, wiedział, ze mi przejdzie, ja też to wiedziałam…
Jest już noc. Poszłam do łazienki, wzięłam ze sobą pisaki. Po umyciu, na wygolonym wzgórku namalowałam znak drogowy – zakaz wjazdu. Chciało mi się śmiać, byłam ciekawa, jak zareaguje. No, ale trzeba rolę grać do końca.
Przy łóżku zapaliłam lampkę, żeby czasami nie przeoczył malowidła. Wzięłam książkę i udawałam, ze czytam. Wparował po chwili, wskoczył na pościel;
– Czy jeszcze jesteś zła?
– Bardzo.
– Dobrze, jak chcesz.
UUUUUUUUUUU!!!! tak nie miało być, uparciuch nie grał roli, tak , jak chciałam.
Walnęłam go książką przez ramię, nie za mocno, tak by go rozjuszyć. On spojrzał, a ja puknęłam drugi raz.
Chyba chwycił o co mi chodzi. Rzucił się na mnie, książka wylądowała na podłodze, grając swoją rolę , byłam ubrana w długą grubą koszulę i długie majtki. Na stopach miałam wełniane skarpety. Odrzucił kołdrę, i zaczął się śmiać. Wyglądałam , jak stara pruderyjna panna zawekowana w barchanach. Szybkimi ruchami zaczął zdejmować wszystkie ciuchy. Broniłam się, ale tak na niby, wiedział… Gdy doszedł do majtek i zaczął je ściągać… spojrzał mi w oczy, uśmiechałam się z wyższością – zakaz, to zakaz. Oczy powędrowały na czerwone malowidło. Wybuchnął głośno śmiechem.
– Myślisz, że tym mnie zatrzymasz?
I przywarł mocno ustami między moje nogi. Nie chciałam jeszcze kapitulować, ale uda same rozchylały się pod wpływem podniecenia. Puls bił, jak oszalały, było mi tak dobrze. Potem nagle oderwał się i odwrócił mnie na brzuch. Nie chciałam…. chciałam by dalej mnie całował, wypadł z roli, którą myślałam, ze zagra po mojemu. Nie… myliłam się… grał po swojemu…
Leżałam na brzuchu próbując się uwolnić, a on nagle chlapnął mnie dłonią przez pośladek… zapiekło… zrobiło mi się gorąco… lubię klapsy, ale nie takie mocne. Dostałam w drugi pośladek. Krzyknęłam! Trzeci był delikatniejszy, potem następny i następny… Podniósł mnie na kolanach, klęczałam z twarzą na poduszce, z tyłkiem uniesionym do góry, a jego dłoń… dłoń plaskała po pośladkach… coraz delikatniej… coraz bardziej zbliżała się do mokrego… gorącego i pulsującego miejsca… Zaczynałam czuć podniecenie, rosło tak szybko, myślałam, że orgazm dostanę już… natychmiast… Przewrócił mnie na plecy… nagle…bez ostrzeżenia… podniósł nogi wysoko do góry… założył na swoje ramiona, złożyłam się jak scyzoryk. Czułam gorąco na całej pupie… paliło i podniecało… wszędobylska wilgoć… wtargnął szybko i mocno…moje kolana były prawie przy mojej głowie… siedział bardzo głęboko… uczucie nie do opisania… przyjemność nie do wytrzymania… zaczął szaleć. Uderzał raz za razem, jęczałam… a potem tylko … krzyczałam!!! Patrzył na moją twarz i rejestrował każdy grymas… każde zachłyśnięcie się oddechem… wjechał tak mocno, ze było to aż niemożliwe, nie wiedziałam, ze można dosięgnąć tak daleko… Orgazm był bardzo długi, nie pamiętam, kiedy tak mocno czułam kiedy strzelał we mnie… nie wiedziałam, że kobieta może mieć wytrysk podobny do mężczyzny… że można … oszaleć!… zwariować!… ile wytrzymam?… Tyle ile on będzie chciał!