W zeszłym tygodniu wybraliśmy się do Kołobrzegu. Tak, to poroniony pomysł. Było jednak całkiem słonecznie i nie chcieliśmy siedzieć w domu – czasem porywamy się na tego typu spontany. Po drodze zgarnęliśmy ze sobą kumpla. Panowie rozpoczęli zabawę już w samochodzie, więc to ja musiałam kierować. Z godziny na godzinę mój narzeczony nabierał coraz większej ochoty na seks – sugerowały to różnego rodzaju sprośne komentarze w moim kierunku.
Początkowo były one dość grzeczne i wyważone – tak, jakby chciał odgrywać grzecznego faceta przy koledze. W miarę jak procenty zaczęły uderzać mu do głowy, przestał zważać na to, co mówi – nazywał mnie suką, kurewką i daj dalej. Nie powiem, lubię to, więc nie usiłowałam go naprostować. Co więcej, po pewnym czasie zaczęło mnie to ruszać – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Miałam ochotę po prostu zjechać na pobocze i mu obciągnąć.
Starałam się skupić na drodze. Było to trudne, bo dłoń mojego narzeczonego wędrowała pod bluzkę za każdym razem, kiedy sięgał po papierosa i tkwiła tam, dopóki go nie zgasił. Tak czy inaczej, podróż minęła nam bezproblemowo i w miłej atmosferze. Na miejscu przespacerowaliśmy się trochę i wstąpiliśmy do baru. Zamówiłam sobie coś do jedzenia, chłopaki wypili po piwie i szklaneczce whisky na odchodne.
Nasza wycieczka miała się skończyć, zanim tak naprawdę się zaczęła. Rano musieliśmy wracać, by wypocząć przed pracą. Udaliśmy się do hotelu – jesteśmy dość otwarci (to już wiecie), więc wynajęliśmy wspólny pokój. Czas upływał nam w przyjemnej atmosferze – piliśmy razem winko i oglądaliśmy jakieś pierdoły w telewizji. Było dużo śmiechu i pozytywnych wibracji.
Odnośnie wibracji – w pewnym momencie zboczyły one na wiadomy tor. Mój chłopak poruszył temat seksu, fantazji, a potem już poleciało. Kiedy cała trójka wyjawiła swoje brudne myśli, jeden pijany facet postanowił podzielić się mną jak zdobyczą.
– A chcessz wyruuchać moją Martyynęę? – wybełkotał.
I się zaczęło. Popatrzyłam pytająco, oni zaczęli mamrotać i rozsiedli się po obu stronach łóżka. Wszystko działo się bardzo szybko. Ich ręce błądziły po moim ciele. Całowali mnie na zmianę, wyrywając mnie sobie raz za razem. Podobało mi się to. Lubiłam być w centrum uwagi. Starałam się poświęcać swoje usta obu partnerom po równo. Pozwalałam dotykać narzeczonemu piersi i delektować się każdą sekundą pieszczot. Nie odrywał się ode mnie – czułam, że stopniowo robię się coraz bardziej mokra, jednak kolega nie przestawał dotykać mojej cipki. Chwilę później wszedł we mnie po raz pierwszy tego wieczoru.
Posuwał mnie na oczach narzeczonego, a ja nie potrafiłam uspokoić emocji. Odruchowo rozłożyłam przed nim uda, wciąż całując drugiego z kochanków – tak łapczywie, że z trudem łapałam oddech.
Sytuacja potoczyła się szybko. Ukochany nastawił nagrywanie w telefonie i zaczął dokumentować wszystko bez pytania mnie o zdanie. Drugi mężczyzna spojrzał na mnie władczym wzrokiem i nakazał mi się wypiąć. Nim się spostrzegłam, w ustach miałam już kutasa – nie dali mi czasu, bym poczuła się tym zaskoczona. Hubert niemal natychmiast przyssał się do mojego tyłka.
Pieścił obie dziurki na przemian – nie miałam czasu na myślenie o konsekwencjach, choć czułam się dziwnie – z Hubertem takie sytuacje się nie zdarzały, mimo że znaliśmy się od kilku lat. Tego wieczoru narzeczony podzielił się z nim moją cipką po raz pierwszy. Minęło już kilka dni od tego epizodu, a ja wciąż czułam w sobie resztki spermy kolejnego z jego kumpli.
Starałam się być dobrą dziewczyną. Wiedziałam, że mój narzeczony jest wyjątkowo wyrozumiałym facetem, więc odwdzięczałam się zawsze, kiedy mogłam. Gdy w jego głowie rodziła się jakaś nowa fantazja, to bez wahania ją realizowaliśmy. Tego wieczoru byłam pewna, że chce, bym zgodziła się na wszystko, na co obaj mieli ochotę. Wypinałam się przed kolegą przez dobrą godzinę, a mój ukochany wił się z rozkoszy – uwielbiał, gdy mu obciągałam. Twierdził, że jestem w tym najlepsza, a ja za każdym razem udowadniałam, że ma rację. Nie wiem, ile czasu upłynęło, ale pamiętam moment, kiedy Hubert wszedł we mnie po raz kolejny.
Czułam na swoim tyłku jego silne ręce. Penetrował moje wnętrze z niepohamowaną, zwierzęcą dzikością. Podobało mi się to i nadziewałam się na niego sama z siebie. Po krótkiej chwili mój narzeczony był już blisko. Jęczałam coraz głośniej – zawsze bardzo go to nakręcało. Tym razem było tak samo. Wiedział i słyszał, że jestem blisko – miał pewność, że jest mi dobrze. Nim się spostrzegłam, zaczął szczytować. Moją twarz zalała solidna porcja ciepłej spermy, którą zlizywałam z siebie przez kolejnych kilka minut.
Część słodkiego nektaru musiałam odgarnąć ręką tak, by móc w ogóle otworzyć oczy. Uwielbiałam to – nie będę ukrywać i udawać cnotliwej. Spust mężczyzny zawsze sprawiał, że przechodziły mnie ciarki.
Hubert w dalszym ciągu rżnął mnie od tyłu, a ja zaciskałam zęby z rozkoszy. Oparłam obie dłonie na pościeli i ścisnęłam ją z całej siły. Orgazm zbliżał się nieubłaganie, a ja nie potrafiłam opanować swojego ciała. Po krótkiej chwili postanowiłam sobie pomóc i sięgnęłam dłonią w kierunku mokrej cipki, która wręcz błagała mnie o pomoc.
Narzeczony skończył palić papierosa i wyszedł z inicjatywą. Ułożył się pode mną i zaczął pieścić mnie swoim językiem. Myślałam, że oszaleję. Hubert przyśpieszył i każde pchnięcie zdawało się rozrywać mnie na kawałki. Ukochany zlizywał wszystko, co ze mnie skapywało, a ja zaczęłam wić się i jęczeć jeszcze głośniej. Chciałam, by Hubert zerżnął mnie jak zwykłą dziwkę i – jak na zawołanie – właśnie to robił. Nie wytrzymałam tempa. Niemal natychmiast zaczęłam szczytować, a moje ciało wygięło się w słodkim orgazmie. Przed oczami momentalnie zobaczyłam gwiazdy. Żaden z nich nie przestał. Hubert pchał jeszcze mocniej, a mój facet ścisnął moje uda z całej siły i lizał bez końca – takie przynajmniej miałam wrażenie. Nie dał mi się wyzwolić z tego uścisku i męczył mnie jeszcze przez dobrych kilka minut.
Odpuścił dopiero wtedy, gdy kolega wyciągnął kutasa i spuścił mi się na tyłek. Posłusznie zwolnił mu miejsca i zapalił papierosa, obserwując całą sytuację.
Padłam na twarz i leżałam nieruchomo. Hubert skończył, jednakże wszedł we mnie jeszcze kilkukrotnie – chyba tylko po to, by zaznaczyć teren. Po wszystkim położył się obok i przelizał tak, jakbym była jego własnością. Czułam się jak kurwa… ale przecież tak bardzo lubiłam to uczucie.
Zasnęliśmy w trójkę w jednym łóżku.
Rano zachowywaliśmy się tak, jakby nic się nie stało, choć zachowanie Huberta było dziwne. Przez całą drogę przybliżał się do mnie i całował – nic sobie nie robił z tego, że mój narzeczony siedzi tuż obok i patrzy. To było trochę krępujące, ale pozwalałam mu na to. Jeśli ukochany nie miał nic przeciwko, to chyba nie powinnam czuć się dziwnie, prawda? W końcu jeszcze poprzedniego wieczoru miał mnie całą.