Na emeryturze też poszalejesz!

Jak dobrze być na wcześniejszej emeryturze! Taka myśl nachodzi mnie dzień w dzień, kiedy tylko otworzę rano oczy. Wstaję sobie z wyrka i wiem, że nic nie muszę, ale wiele mogę. Jestem dojrzałym mężczyzną, ale kobiety jeszcze oglądają się za mną! Fakt, dbam o siebie, dużo biegam, dwa razy w tygodniu siłownia, nie korzystam z tego całego śmieciowego żarcia; wszystko powoduje, że i kondycję mam niezłą, a na wygląd mógłbym startować z większością 40-latków. Mam 185 cm wzrostu, waga nie przekroczyła nigdy 85 kg, a mając po rodzicach doskonałe geny nie wyłysiałem i nie posiwiałem!

Na emeryturze też poszalejesz!
Na emeryturze też poszalejesz!

Moja rodzina? Jest, ale bardzo daleko. Syn mieszka w Kanadzie, ma trójkę dzieci, o dziwo doskonale mówiących po polsku, bez śladu akcentu, chyba dlatego, że synowa to jego koleżanka jeszcze chyba z podstawówki. Córka dla odmiany z mężem Austriakiem i też trójką dzieciaków osiedliła się w Australii. Moja żona? Pewnie doi z kasy kolejnego męża, chyba już trzeciego po mnie; to bardzo atrakcyjna, ładna, niezwykle kochliwa, cyniczna i pozbawiona skrupułów kobieta. Na szczęście nie widziałem jej już kilka lat i nie tęsknię za takim spotkaniem. Ponieważ byłem jedynakiem nie mam rodzeństwa, a rodzice już dawno temu pomarli. Najbliższe kuzynostwo na drugim końcu kraju, więc mogę powiedzieć, że naprawdę jestem sam i samotny, choć nie osamotniony! Mieszkam sam w dość dużym domu, co miesiąc wpływają na konto poważne pieniążki, a do tego raz, dwa razy w miesiącu zrobię jakąś pracę zleconą i można żyć!

Porządku w domu pilnuje pani Aniela, która przychodzi do mnie w poniedziałki i piątki i elegancko sprząta całą chałupę, niekiedy też coś ugotuje. Jest trochę gderliwa, ale mimo tej wady bardzo miła i sympatyczna. Kilka razy zdarzyło się, że przyszła trochę wcześniej, niż zwykle, a ja nie wiedząc o tym, goły maszerowałem do łazienki i prawie wchodziliśmy na siebie. Za każdym razem przepraszałem ją gorąco, ale zawsze kwitowała to stwierdzeniem, że już niejednego gołego chłopa widziała. Myśląc, że nie widzę tego, zawsze wtedy uśmiechała się pod nosem. Ciągle narzeka na swego męża (złota rączka, usuwa każdą awarię u mnie), na dzieciaki i wnuki, choć to bardzo fajni ludzie. Aniela taka ma naturę i już, ale serducho ma większe chyba od słonia. To tyle tytułem wstępu i wprowadzenia „w temat”. Chcę opisać tutaj, co wydarzyło się wcale nie tak dawno w moim beztroskim, fajnym życiu. Więc do rzeczy!

Jak zwykle w poniedziałek po południu Aniela dała mi listę rzeczy, które miałem kupić. Jakieś proszki, płyny, mopy i inne takie, potrzebne do utrzymania czystości i porządku. We wtorek rano nie miałem ochoty ruszyć się z domu, tym bardziej, że było zimno, pochmurno i wietrznie. W końcu jednak, żeby mieć problem z głowy i trochę się rozruszać wsiadłem do samochodu i podjechałem pod market. Ludzi była cała masa, miejsce znalazłem dość daleko od wejścia. Wiało jak jasna cholera, do tego zaczęła się lekka mżawka, więc ogólnie syf. W drzwiach sklepu uprzytomniłem sobie, że zostawiłem w aucie kartkę z listą zakupów, wkurzony wróciłem po nią. Idąc do samochodu zwróciłem uwagę na jakąś postać kręcącą się między zaparkowanymi pojazdami. Początkowo myślałem, że to złodziej, ale okazało się, że to ktoś żebrał, pewnie na piwo, albo innego Mamrota. Po prawie godzinie dopchałem do bagażnika wyładowany po brzegi wózek i załadowałem do niego całe zakupy. Zamykając pokrywę bagażnika usłyszałem ciepły, aksamitny, bardzo kobiecy głos.

– Ma pan może jakieś zbędne drobne? Jestem głodna, nie mam ani grosza…

Odwróciłem się. Przede mną stała ta sama postać którą obserwowałem wcześniej. To była kobieta. Nie widziałem dokładnie jej twarzy, bo raz, że było prawie ciemno, a najbliższa latarnia kiepsko oświetlała plac parkingu; po drugie kobieta opuściła głowę. Wsunąłem dłoń do kieszeni, wyciągnąłem jakieś drobniaki i podałem żebraczce.

– Przykro mi, więcej nie mam, zwykle płacę kartą – w tym momencie mijający nas samochód oświetlił na chwilkę twarz zawstydzonej kobiety.

Hmmmm…. Nie była to piękność, raczej średniej urody, ale miała piękne oczy i to tajemnicze „coś”, co kazało zatrzymać wzrok na dłużej. Z lekkim uśmiechem wyciągnęła rękę po drobne, a ja… A ja złapałem za tę rękę i sam nie wiem dlaczego przytrzymałem ją dłużej.

– Przepraszam, mam propozycję. Jeśli naprawdę jesteś głodna, to zapraszam do mnie na kolację. Nie, nie musisz się mnie obawiać, nie mam żadnych złych zamiarów wobec ciebie, po prostu żal mi się zrobiło, że marzniesz tutaj i mokniesz. A w domu pewnie czekają głodne dzieci, co?

– Ale… Nie, nie czekają, nie mam dzieci, nie mam domu… Trudno mi o tym mówić, bo… Nie, chyba podziękuję panu za zaproszenie. – znowu spuściła głowę.

– Nie przyjmuję odmowy do wiadomości. Mogę się tobie wylegitymować, możesz mnie sprawdzić, ja naprawdę chcę, żebyś ogrzała się i zjadła porządny posiłek – mówiąc to przyglądałem się kobiecie.

Była dość wysoka, miała pewnie koło trzydziestu lat, twarz opisałem, reszty nie mogłem dostrzec pod grubymi ciuchami, jakie miała włosy też nie widziałem, zakrywała je czapka. Stała trzęsąc się lekko z zimna, w końcu popatrzyła na mnie.

– Stoimy koło auta, niepotrzebnie mokniemy. Wsiadaj, zaraz włączę mocniej ogrzewanie. Powtarzam, nie jestem dla ciebie żadnym zagrożeniem, tylko chcę się zachować jak dobry Samarytanin.

– Ale nie zrobi mi pan krzywdy – upewniała się jeszcze.

– Obiecuję.

Pojechaliśmy. W czasie jazdy nie dowiedziałem się nawet, jak ma na imię. Kilka minut później podjechałem pod dom, zamknąłem bramę, weszliśmy do korytarza. Ogarnęła nas fala ciepła. Zdjąłem kurtkę, pomogłem dziewczynie

– Proszę, wejdź dalej – wskazałem dłonią dokąd ma pójść – siadaj przy stole, zaraz wstawię wodę na herbatę, musisz się trochę rozgrzać. A tak w ogóle to jestem Gwidon – wyciągnąłem rękę.

– Dagmara – uścisnęliśmy sobie dłonie, uśmiechnęła się lekko na dźwięk mego imienia.

– Masz bardzo zimne ręce, zaraz je ogrzejesz o kubek z herbatą. A moje imię wymyśliła babcia, miała wielkie poczucie humoru – wyszedłem do kuchni

Wyciągając kubki z szafy obserwowałem dyskretnie dziewczynę. Tak jak myślałem, miała około trzydziestki, uwolniła spod czapki długie, ciemne włosy, które lekko się kręciły. Figura chyba nie najgorsza, tyle widziałem pod rozciągniętym, bardzo długim swetrem. Rozglądała się z zainteresowaniem po pokoju, raz po raz kobiecym gestem poprawiając niesforne loki. Jak wspomniałem, nie była pięknością, ale jej interesująca twarz przykuwała wzrok. Siadłem przed Dagmarą.

– Masz jakieś propozycje na kolację? Jakieś życzenia? Do dyspozycji mamy rybę, jajka, coś innego pewnie też bym znalazł.

– No to może jajecznica? To szybkie danie i… nie jest drogie – znowu opuściła głowę. – nie chcę pana narażać na koszty, wystarczy, że mnie pan zabrał do siebie…

– Przestań – przerwałem – po pierwsze nie pan, tylko Gwidon, po drugie czuj się jak u siebie w domu… – teraz ja przerwałem, przecież wspominała, że nie ma domu!

Popatrzyła na mnie, w oczach miała łzy, jedna spłynęła po zarumienionym od temperatury policzku, drugą otarła wierzchem dłoni.

– Przepraszam, nie chciałem cię urazić…

– Nic się nie stało, to nie pana… nie twoja wina.

– No to jak? Jajecznica może być za kilka minut na stole, co ty na to?

– Ja naprawdę jestem głodna., ale cierpliwie poczekam. Może potrzebujesz pomocy?

– No coś ty, w kuchni jestem królem! – roześmiałem się zadowolony, że dziewczyna pomału rozkręca się.

Pokrojenie cebuli i boczku zajęło kilka chwil, po których zapach smażonego zaczął roznosić się po mieszkaniu. Dodałem jajka z odrobiną mąki i śmietany i wielką patelnię z pysznym omletem postawiłem na podstawce na stole. Dwa talerze i sztućce dopełniły zastawę, przyniosłem jeszcze masło i chleb. Patrzyłem na Dagmarę, ona naprawdę musiała być głodna, wręcz rzuciła się na jedzenie. Napychał sobie usta jajecznicą, dopychała kawałkami chleba, popijając herbatę. Dobrze, że dodałem więcej jaj, inaczej by brakowało!

Kilkanaście minut później dziewczyna odsunęła od siebie pusty talerz.

– Ale się najadłam, już nie pamiętam kiedy byłam tak syta – patrzyła na mnie rozradowana. – Odsapnę chwilkę po tym sytym posiłku i będę się zbierała Dziękuję ci za wszystko, naprawdę serdecznie dziękuję.

– Nie ma mowy, nigdzie nie pójdziesz – mój ton był dość stanowczy, aż spojrzała na mnie z lekkim niepokojem w oczach.

– Nie mogę dłużej siedzieć, robi się późno, muszę… – przerwała znowu w pół zdania.

– Musisz znaleźć sobie jakiś kąt do spania? – domyśliłem się prawdy – Nie musisz, już znalazłaś.

– Jak to? Co znalazłam? Chyba nie myślisz, że… O czym mówisz? – chyba miała chaos w głowie, bo miała problem z artykułowaniem zdań.

– Dziewczyno, nigdzie nie pójdziesz, przynajmniej dzisiejsza noc spędzisz w tym domu. Nie, nie przerywaj! Na górze jest pusty pokój córki, tam będziesz spała. Drzwi mają zamek, możesz zamknąć się od środka, a do tego obiecałem, że będziesz u mnie bezpieczna.

– Ale jak…

– Nijak! Posłuchaj. Córka mieszka w Australii, więc pewnie nie wygoni cię dzisiaj ze swego pokoju. W szafie wiszą jej ciuchy, proponuję, żebyś przebrała się w coś wygodnego i suchego. Na piętrze jest łazienka, wykąp się, a rano zdecydujemy, co dalej. Jeszcze raz zapewniam cię, że nie masz powodu do żadnych obaw.

Długo patrzyła mi w oczy, kręciła głową, w końcu wybuchnęła płaczem. Zasłoniła twarz dłońmi, szlochała. Uspokoiła się po dłuższej chwili, przetarła oczy, podałem czystą chusteczkę.

– Nie wiem, co mam powiedzieć, nie wiem, co mam zrobić, to naprawdę dziwna sytuacja… – wyszeptała.

– Ja wiem. Chodź za mną, pokażę ci ten pokój, rozgość się w nim. Masz tam radio i telewizor, a jeśli będziesz chciała, możesz zejść na dół do mnie i chętnie cię wysłucham. O, popatrz nawet kosmetyki Hania zostawiła, używaj je do woli. Teraz zostawiam cię, idę do siebie zrobić sobie drinka, bo nie zamierzam już wychodzić z domu.

Kilka chwil później usłyszałem odgłos puszczanej wody. Sam też wskoczyłem pod natrysk, przebrałem się w luźne dresy, odświeżony czekałem na dziewczynę. Wtedy naszła mnie myśl, że nie mam pojęcia, kogo wpuściłem pod swój dach! Nie, żebym się bał o siebie, tylko mam w domu dużo wartościowych rzeczy i nie chciał bym obudzić się w okradzionym domu… W pokoju Hani leżały ciuchy Dagmary, wyczułem w spodniach zgrubienie. To był mały portfelik. Wyciągnąłem dowód osobisty i cyknąłem telefonem zdjęcie obu stron dokumentu. Wolę być ostrożny… Ułożyłem wszystko tak, jak było, wróciłem do salonu, siadłem we fotelu z drinkiem w ręce.

Długo trwało, nim dziewczyna zeszła do mnie. Jak odmieniona! Dopiero teraz mogłem zobaczyć, jak ona wygląda. Założyła dość obcisłe legginsy, doskonale podkreślające jej szczupła sylwetkę. Wreszcie zobaczyłem bardzo zgrabne, niesamowicie długie nogi i coś, co lubię u kobiet (a szczególnie u młodych dziewczyn) najbardziej, czyli szczuplutką pupcię z pośladkami jak dwa ziarnka kawy! Na górę założyła bluzkę z niewielkim dekoltem, ale i tak rysował się pod nią dość dorodny biust. Włosy zaczesała do tyłu i spięła w luźny koński ogon. I taka laska żebrała o parę groszy na chleb? Coś tu nie pasowało, musiałem to wyjaśnić. Teraz patrzyłem na tę dupeczkę, choć na zewnątrz zachowałem pozorny spokój, nie dałem poznać po sobie, jakie zrobiła na mnie wrażenie.

– Jeszcze raz chcę ci podziękować za gościnę i pyszną kolację. Prześpię się i raniutko znikam, nie chcę więcej przeszkadzać. – stała w drzwiach,

– Po pierwsze to usiądź. Po drugie absolutnie mi nie przeszkadzasz, jak widzisz dom jest duży. Po trzecie, jutro nigdzie nie idziesz, bo czekam na rewanż, to znaczy rano ty robisz śniadanie, zwykle jadam około dziewiątej. Po czwarte, masz ochotę na lampkę wina, albo coś mocniejszego? Nie mam zamiaru cię upić, tylko chcę cię poczęstować.

– Znowu nie wiem, co powiedzieć, Gwidonie, dobrze, rano robię śniadanie. Lampki wina też nie odmówię.

– Proszę bardzo – nalałem, podałem kieliszek. – A teraz mów wszystko od początku, ale szczerze, niczego nie ukrywaj. Nie mogę zrozumieć, jak taka kobieta znalazła się na ulicy bez czegokolwiek.

– To długa historia, ale jeśli chcesz… Po studiach szybko wyszłam za mąż, ale mój kochany pół roku później zginął w wypadku, zostawiając mi dość spory majątek. Nie mogłam otrząsnąć się z tego dwa lata, ale potem, przyznam, że nie wiem, jak to się stało, ale znowu byłam mężatką, tworzyliśmy z nowym mężem pozornie bardzo zgrany duet. Nie mamy dzieci, zajęliśmy się sobą i pracą, doszliśmy do naprawdę dużych pieniędzy, mieliśmy dom, samochody… Wakacje w egzotycznych miejscach, w domu gosposia, trener personalny, stać nas było na wszystko, do pewnego dnia… Pojechałam załatwiać pewien bardzo korzystny kontrakt, miałam ze sobą dużą gotówkę, której nie zdążyłam wpłacić na konto no i okradziono mnie. Został mi tylko mały portfelik z dowodem osobistym i prawem jazdy, reszta wyparowała. Nie pamiętałam numeru do męża, był zapisany w komórce, która też zniknęła, więc stopem pojechałam do domu. Cały czas żałuję, że to zrobiłam… przed domem stało auto męża i jakieś dwa inne, pewnie kolejni klienci; tak przynajmniej myślałam. Jedno auto wydawało mi się znajome, ale mało to takich jeździ? Weszłam do środka, a tam, jakbym dostała młotkiem w łeb… Mój małżonek był w towarzystwie moich najlepszych przyjaciółek! Może nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że cała trójka była nago i tarzała się po dywanie. Oni się nie kochali, ten skurwiel ruchał je jak suki. To był seks w czystej postaci, wyuzdany, wulgarny… Patrzyłam na nich kilka długich chwil, nim zauważyli mą obecność. Myślisz, że przestali? Nie, na dodatek usłyszałam propozycję dołączenia do tego trójkąta. Wpadłam we wściekłość, za kudły wyrzuciłam te dwa kurwiszony nago na dwór, ciuchy poleciały za nimi. Jazda zaczęła się, kiedy mój luby usłyszał o kradzieży. Straciłam majątek, nie podpisałam kontraktu, który miał cholernie wielkie znaczenie, a wszystko to z mojej winy. Dowiedziałam się, że jestem oziębłą suką, że on rucha te kurewki, moje byłe przyjaciółki od dawna i że mam wypierdalać z jego domu. Tak jak stałam, tak wyszłam, byłam w takim szoku, że trzy dni nie wiedziałam, co robię, nie mam do tej pory pojęcia, co robiłam w tym czasie, luka w pamięci… No i postanowiłam już do niego nie wracać…

– Długo to trwa? To znaczy dawno tak się tułasz?

– Od lipca. Latem było jeszcze ok, ale teraz… Sam widziałeś.

– Smutna ta twoja historia… Nie wiem, jak cię pocieszyć, ale jestem przekonany, że skończy się dobrze – Uśmiechnąłem się – nasze zdrowie.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, ale Dagmarze zamykały się oczy, więc wygoniłem ją na górę, a sam siadłem z nowym drinkiem przed telewizorem. Przed odejściem podeszła do mnie i z cichutkim „dziękuję” cmoknęła mnie w policzek. Siedząc już w swym ulubionym fotelu myślałem nad całą sytuacją tak intensywnie, że obudziłem się grubo po północy. Powlokłem się do wyrka, usnąłem natychmiast.

Ranek jak zwykle napawał mnie optymizmem, radosny poszedłem goluteńki do łazienki, kiedy przypomniałem sobie, że chyba nie jestem sam w domu. Szybka kąpiel, toaleta poranna i już wkraczałem do kuchni. A tam…

– Dobrze, że wstałeś, śniadanie prawie gotowe. Nie wiedziałam, co lubisz, ale pomyślałam, że naleśniki z truskawkami lubi każdy, więc kończą się już smażyć.

– Wspaniale! Jak ci się spało?

– Nie pamiętam już, kiedy tak się wyspałam, łóżko w pokoju twej córki jest nadzwyczaj wygodne. – uśmiechnęła się znad patelni.

– Cieszę się. Zjemy te naleśniki i zastanowimy się, co dalej.

– Nie ma nad czym myśleć, zjem i znikam z twego domu i z życia, to proste, prawda? Ty masz swoje sprawy, pracę, nie będę cię absorbować swymi problemami.

– Nigdzie nie znikasz, do pracy nie chodzę, bo jestem na emeryturze i chętnie zajmę się twymi sprawami, bo nie mam nic innego do roboty. No i musimy pojechać do galerii, musisz kupić sobie jakieś ciuchy, nie będziesz donaszać ubrań po Hani.

– Jakie zakupy, przecież ja nie mam na suchy chleb, a co tu mówić o ciuchach…

– Wystarczy, że ja mam. Posłuchaj mnie uważnie, bo powiem to tylko raz. Zabrałem cię pod swój dach, to znaczy, że wziąłem na siebie odpowiedzialność za ciebie, czy to jasne? Nie chcę słyszeć słowa więcej, bo się wkurzę i nie zjem tych naleśników – roześmiałem się.

Dagmara też się roześmiała, z wrażenia na moje słowa pojawiły się na twarzy rumieńce, znowu cmoknęła mnie w policzek.

– Dziękuję, jesteś kochany, jednak nie będę nadużywała twej gościnności. Postaram się coś znaleźć i dam ci spokój, dobrze?

– Zobaczymy.

Po śniadaniu pojechaliśmy na zakupy. Muszę przyznać, że chyba naprawdę Dagmara dysponowała kiedyś dużą gotówką, bo wybierała rzeczy bardzo ładne, wysokiej jakości, a przy tym drogie. Nie, żebym skąpił, czy nie było mnie stać, absolutnie nie. To tylko było dowodem na jej prawdomówność. Obiad zjedliśmy w restauracji, później poszwędaliśmy się po mieście, pogoda poprawiła się na tyle, że taki spacer był przyjemnością. Cały czas obserwowałem dziewczynę i cały czas narastała we mnie chęć na zerżnięcie tej zajebistej dupeczki… Oczami wyobraźni widziałem, jak mój kutas znika między twardymi, jędrnymi pośladkami, a moje jaja odbijają się od mokrej pipki… Nie wiedziałem, co zrobić, żeby doszło do takiej sytuacji, wszak obiecałem jej nietykalność. Może tego wieczoru?

Przed pójściem spać Dagmara jak zwykle podeszła do mnie, przytuliła się, podziękowała, pocałowała w policzek i… poszła spać.

Kolejny dzień. Zacząłem przyzwyczajać się do myśli, że mieszkam z fajną dupeczką, sprawiało mi przyjemność przyglądanie się, jak się krząta po domu. Byłem ciekaw, jak zareaguje na nią Aniela! Rano byłem umówiony z potencjalnym klientem, ustalanie warunków umowy zajęło nam czas aż do obiadu, który przygotowała moja nowa podopieczna. Po obfitym, pysznym posiłku i krótkiej sjeście postanowiliśmy pojechać do kina, akurat wchodził na ekrany jakiś amerykański, głośno reklamowany szlagier. Rzeczywiście, film był ciekawy, pełen akcji i efektów specjalnych, a Liam Neeson zagrał na swoim normalnym, wysokim poziomie. Wracaliśmy bez pośpiechu, spacer był bardzo miły, bo wiedząc, że w multipleksie jest fajna restauracja wstąpiliśmy tam na lampkę wina, dlatego jazda samochodem była niemożliwa. Trzymałem dziewczynę pod ramię, a ona tuliła się do mnie, choć wieczór był wyjątkowo ciepły, a ona ubrana w nowe, wygodne i dobrze izolujące ciuchy. W pewnym momencie, już niedaleko domu zatrzymała się.

– Czy ja się tobie nie podobam? – patrzyła mi w oczy z nieśmiałym uśmiechem na ustach.

– Co ci przyszło do głowy, jesteś bardzo atrakcyjną, młodą kobietą, każdy normalny mężczyzna byłby tobą zainteresowany – roześmiałem się.

– To dlaczego nawet mnie nie pocałowałeś?

– Pamiętasz? Dałem słowo, że nic ci z mojej strony nie grozi i po prostu dotrzymuję obietnicy.

– Ale ja nie chcę tak – ujęła moją twarz w dłonie, stanęła na palcach i wpiła mi się w usta.

Nie powiem, zaskoczyła mnie, ale zaskoczyła bardzo pozytywnie! Objąłem ją mocno i oddałem pocałunek. Staliśmy tak dłuższą chwilę, w końcu oderwała się ode mnie.

– Wspaniale całujesz – wyszeptała – nie chcę dzisiaj spać sama…

Nie jestem w stanie przypomnieć sobie, jak znaleźliśmy się w domu, a tam…

Jeszcze w korytarzu byłem do połowy rozebrany, do salonu wchodziliśmy już nadzy. Oprzytomniałem wreszcie, zaciągnąłem Dagmarę pod prysznic. Wreszcie mogłem zobaczyć i dotknąć to ciało, które widziałem do tej pory tylko oczami wyobraźni. Rzeczywiście, biust dość duży w stosunku do szczupłej sylwetki był bardzo jędrny, sutki dumnie patrzyły na świat. Pupa… A pupa była w moich oczach ideałem. Szczuplutka, pozbawiona rozstępów, czy celulitu, twarda, zachęcająca. Myłem to piękne ciało, masowałem delikatnie, podziwiałem niebotycznie długie nogi, płaski brzuch i – o dziwo – wygoloną na gładko pipkę. Kobieta nie pozostała dłużna. Namydlała mnie, myła, masowała kutasa, ocierała się o mnie jak kotka.

Po kąpieli wylądowaliśmy w moim łóżku. Ułożyłem to niesamowite ciało i zacząłem obsypywać pocałunkami. Zacząłem od oczu, potem przyszła kolej na małe uszka, karczek, szyję. Co chwilę nasze języki splatały się w obłędnym tańcu, dalej całowałem szyję, przyssałem się do biustu, nurkowałem językiem w zagłębieniu pępka. Dagmara wzdychała cały czas, głośno oddychała, podniecająco pojękiwała, starając się cały czas masować stojącego już na maksa kutasa. Lizałem krocze, pachwiny, rozchyliłem palcami różowe płatki pipki. Leżałem teraz między tymi zgrabnymi nogami, rozchyliłem je i zająłem się pofałdowanymi, delikatnymi wargami, naciskałem lekko palcem na łechtaczkę, wsuwałem jęzor w gorącą szparkę. Podniosłem szczupłe biodra, tak, że miałem przed oczami dziurkę pupy. Polizałem ją lekko, rozchyliłem pośladki, wsadziłem język najgłębiej, jak mogłem w ciemną dziurkę, wsłuchiwałem się w głośne jęki i westchnienia mej kochanki. Wróciłem do cipki, znowu lizałem ją, ssałem, wpychałem paluchy w szparkę i w dupkę, palcowałem obie dziurki. Nagłe drżenie całego ciała, głośny wrzask i wyginanie się w łuk świadczyły niezbicie o tym, że moja dupeczka przeżyła orgazm! Wiła się w pościeli, zaciskała palce na prześcieradle, przyciskała mocno moja głowę do pipki, wreszcie uspokoiła się i tylko przyspieszony oddech świadczył o tym, co przed chwilą przeżyła.

– Gwidonku, jesteś mistrzem minety, jeszcze nikt mnie tak nie zadowolił językiem, jak ty teraz, wylizałeś mnie do orgazmu, co nie zdarzyło mi się jeszcze nigdy.

– No cóż, starałem się – udawałem skromnisia – a ty masz wzorcową pupkę, taką, o jakiej mogłem tylko marzyć do tej pory. Teraz przestałem już marzyć, teraz będę ją dosiadał i powiem ci, choć może to brzmieć wulgarnie, ale musisz wiedzieć, że cię najnormalniej w świecie w tę dupkę wyrucham. Będę to robił tak długo, aż się spuszczę, albo ty powiesz, że masz dość.

– Przecież na to czekam, uwielbiam czuć w pupie twardego kutasa – lizała mi chuja i ssała, a choć nie był ogromny, to jednak dość dużo przekraczający średnią krajową, pochłaniała go całego, po same jaja!

Odepchnęła mnie, uklęknęła tyłem do mnie i wypięła dupkę.

– Na co czekasz? Ale spuszczaj się tylko w pupę, od wielu dni nie biorę żadnych środków, a stres spowodował we mnie jakieś zmiany i nie wiem, kiedy mogę, a kiedy nie – potrzęsła bioderkami, szeroko rozstawiając kolana.

Opuściła się na łokciach, tak, że teraz głowę miała na poduszce a pupę wysoko w górze. Nie czekałem, tylko natarłem na brązową dziurę, przedtem obficie mocząc ją śliną. Nie patyczkowałem się, zacząłem ruchać jak automat, trzymając w dłoniach szczupłe biodra. Dziewczyna sama nabijała się na pałę, poruszała dupką bardzo szybko, jęczała znowu i stękała głośno. Nie zważając na nic pchałem chuja jak mogłem najgłębiej, sam też sapałem i jęczałem. Już miałem odpuścić, kiedy Dagmara znowu doszła. Tym razem wcisnęła twarz w poduchę i dygotała, ale dupki nie cofnęła. To było już za wiele. Wystrzeliłem kilkoma porcjami spermy wyjąc przy tym jak bawół i bez sił padłem obok niej.. Objąłem dziewczynę i przytuliłem mocno. Położyła mi głowę na torsie, lewą nogę zarzuciła na me biodra, patrzyła mi w oczy.

– Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo na to czekałam – głaskała opadającego fiuta – jesteś taki męski, mądry, dobry… Jak tylko odezwałeś się do mnie tam, na parkingu, wiedziałam, że z twojej strony nie spotka mnie nic złego; pojechała bym wtedy na koniec świata, tym bardziej, że miała dość tego żebrania, tej pogody; byłam zmarznięta na kość… Czułam od ciebie jakieś ciepło, dobroć, zaufałam tobie po pierwszych słowach, a wzbraniałam się, żeby nie sprawiać ci problemów. Nie żałujesz, że mnie zaprosiłeś?

– Musiał bym być niespełna rozumu, żeby żałować spotkania takiej kobiety – poprawiłem się na łóżku, żeby miała łatwiejszy dostęp do kutasa, a ja do cipki, którą zacząłem znowu palcować – cieszę się, że stanęłaś na mej drodze, że mogłem ci w jakiś sposób pomóc.

Podniosła głowę wpiła mi się w usta, szalała w nich językiem. Oddawałem pocałunek najżarliwiej, jak umiałem, ciągle pieściłem pipkę, drugą ręką zająłem się cycuszkami. Dagmara oderwała się od ust, zsunęła na dół i zaczęła pochłaniać podnoszącego głowę kutasa. Lizała go, całowała, ssała, lizała i ssała jaja, trzepała mi pałę chyba lepiej, niż sam bym to zrobił. Nie trwało długo, kiedy znowu wytrysnąłem, tym razem do ust dziewczyny. Połknęła wszystko, choć ładunek był znowu dość duży.

– Lubię smak spermy, a to przecież samo białko i trochę wody, prawda?

– Prawda, choć nigdy nie próbowałem, jak smakuję.

– Byłeś lekko słonawy – roześmiała się.

Nakryliśmy się kołdrą i wyczerpani naszymi miłosnymi zapasami szybko usnęliśmy.

Obudziłem się pierwszy, wysunąłem się z łóżka ostrożnie, żeby nie obudzić dziewczyny i poszedłem do kuchni. Oczywiście, jak zwykle byłem nagi. W kuchni już rządziła Aniela, coś wkładała do garnka. Słysząc moje kroki nie odwróciła się, tylko stwierdziła

– Jak tylko tutaj weszłam, domyśliłam się, że w domu jest kobieta!

– Dzień dobry, pani Anielo, a skąd pani wiedziała?

– Jak to, skąd? Wszystko w szafkach stoi inaczej, niż zwykle, a pan jeszcze nie wstał. Pewnie koszulę panu przydusiła i nie mógł pan się wygrzebać z pościeli, tak? Chociaż nie, przecież pan Gwidon śpi na golasa. Niech pan idzie do niej i bądźcie za kwadrans na śniadaniu.

– Anielo, jest pani aniołem – i wyszedłem.

Toaleta trwała trochę dłużej niż kwadrans, ale w końcu znaleźliśmy się w kuchni. Moja gospodyni przyglądała się uważnie Dagmarze, nie powiedziała ani słowa, żadnym gestem nie zdradziła wniosków, jakie wysnuła widząc obcą kobietę w jej prawie królestwie.

Śniadanie było pyszne, a kiedy moja nowa kochanka wyszła do łazienki, Aniela przysiadła się do stołu.

– Nie za młoda dla pana ta dziewuszka? Choć muszę przyznać, a znam się na ludziach, że w jej oczach widać, że sporo już przeszła w swym życiu

– Jest pani jasnowidzką? Tak, Dagmara miała ciężkie życie… – przerwaliśmy rozmowę na dźwięk otwieranych drzwi łazienki.

– Chodź, dziewczyno, siadaj do stołu, Aniela zaparzyła kawę, dobrze ci zrobi. – postawiła na stole kubek.

– A pan Gwidon jakiś taki zmarnowany dzisiaj, nie mógł pan spać? – uśmiechała się pod nosem, w głosie słychać było ironię.

– A pani Aniela jakaś taka wścibska dzisiaj – odpaliłem.

– Nie wścibska, tylko zatroskana, ma pan swoje lata, nie chcę, żeby się pan wykończył; obie tego chcemy, prawda, kochana – patrzyła na dziewczynę z przyjaźnią w oczach.

– Prawda, prawda, ale proszę mi wierzyć, że to nie przeze mnie Gwidon taki… jak pani mówiła? Acha, zmarnowany.

– Akurat, ja jestem stara baba i wiem o tych sprawach chyba wszystko, a młodość ma swoje prawa. No i do tego pan Gwidon długo jest bez kobiety…

Dagmara zarumieniła się, nie wiedziała, co odpowiedzieć, ale gosposia wyszła już z kuchni.

– Sympatyczna ta pani Aniela – dziewczyna kiwnęła głową w stronę drzwi – nie wyrzuciła mnie z domu.

– To mój dom, nie pamiętasz? – objąłem ją i pocałowałem w usta. – teraz zbieraj się, musimy jechać.

– Jechać? Dokąd?

Dowiesz się.

Pojechaliśmy do apteki, gdzie kupiłem pigułki antykoncepcyjne i dużą paczkę prezerwatyw, do tego dwie tubki żelu i jakiś środek wzmagający doznanie przyjemności. Po powrocie nie zastaliśmy już na szczęście Anieli, za to na kuchni stał gotowy obiad. Nie miałem czasu na jedzenie, wolałem skonsumować ciasną pipkę Dagmary, teraz wreszcie mogłem. Kąpiel zajęła nam raptem kilka minut, spotkaliśmy się w łóżku. Tym razem nie śpieszyłem się tylko delektowałem się młodym ciałem, chłonąłem każdy jego zakamarek, całowałem, lizałem, pieściłem każdy centymetr kwadratowy aksamitnej skóry, pieściłem, lizałem, pipkę, dupkę, nasze pocałunki były pełne żaru i namiętności. Leżeliśmy obok siebie, dziewczyna zajmowała się mym kutasem, który osiągał nigdy dotąd niespotykane rozmiary, robiła mistrzowskiego loda, a ja wchodziłem na wyżyny umiejętności robienia minety. Wreszcie stało się to, na co czekałem. Dagmara ustami założyła mi prezerwatywę, nasmarowała tak odzianego kutasa żelem, położyła się na wznak i rozłożyła swe boskie nogi.

– Chodź, czekam na ciebie, przeoraj mi pizdeczkę, chcę się zsikać z rozkoszy

Nie zwlekałem. Podniosłem się i załadowałem w cipę śliskiego chuja. Wszedł z cichutkim mlaśnięciem do końca, laska jęknęła, objęła biodrami me uda i jeszcze bardziej nadziewała się na kutasa, jęcząc i popiskując w rytm ruchów. Dobrze, że miałem gumkę na swym przyjacielu, bo pewnie w minutę bym skończył, a nie chciałem przecież tego. Pompowałem pipę najmocniej, jak mogłem, przyglądałem się twarzy Dagmary. Nagle puściła me biodra, zwinnie wysunęła spode mnie i przewracając mnie na pościel błyskawicznie nabiła się na pulsującego chuja . Oparła się dłońmi na mej piersi i zaczęła jazdę. Muszę przyznać, że amazonką była przednią. Falowała biodrami na kutasie, a głowa nawet nie drgnęła, nabijała się do oporu, poruszała się na boki, a ja myślałem, że zwariuję. Po chwili zatrzymała się (na szczęście, bo mało brakowało, a już bym się spuścił!), zakręciła na kutasie i już siedziała tyłem do mnie, ciągle kontynuując swój taniec biodrami. Czułem ciasne ścianki pizdy mojej Dagusi, wiedziałem, że dawno w niej nikt nie był; czułem, jak mocno obejmuje kutasa w kondomie. Podskakiwała na mnie jeszcze chwilę, potem sam przejąłem na moment inicjatywę i wreszcie stało się! Osiągnęliśmy orgazm w tym samym momencie, oboje jednocześnie wspięliśmy się na szczyt! Dagmara wyła ciągle podskakując na kutasie, a ja wyłem spuszczając się w prezerwatywę. Każdy strzał powodował skurcze, aż podnosiłem się na wyrze, a laska padła obok mnie, otwartymi ustami łapiąc powietrze. Doszliśmy do siebie po dłuższej chwili.

– Na dzisiaj chyba dosyć, jeszcze jeden taki numer i odjadę na zawał – wyszeptałem, kładąc rękę na mokrej cipie.

– Jeszcze bym chciała, ale wolę zostawić trochę na potem – zdjęła z opadającej fujary gumkę, przyjrzała się jej zawartości – ale tego wyprodukowałeś, pewnie następny raz byłby na sucho!

– Oj, nie znasz moich możliwości produkcyjnych. Ale mam takie pytanie… Może trochę dziwne, ale… – przerwałem na moment, cały czas trzymając rękę na pipce.

– Ale?

– Długi czas jesteś poza domem, sypiałaś nie wiadomo gdzie, z higieną była na bakier… nie, żebym się czepiał, ale masz idealnie wydepilowaną cipeczkę, a powinna być w gęstwinie kłaczków

– No bo, wiesz, no… ogoliłam ją pierwszego wieczoru; wtedy, kiedy byłam w łazience świsnęłam twoją maszynkę i potem dyskretnie odniosłam na miejsce…

– No tak, teraz wiem, dlaczego musiałem wziąć nową. Jutro kupimy te maszynki do depilacji, przecież nie będziesz podbierała moich

– Kochany jesteś. Jutro musimy poszukać jakiegoś pokoju dla mnie, nie mam zamiaru wracać na ten parking, no i pora na jakąś robotę, nie będę żyła na twój koszt. Jakoś wejdę chyba do swego… hmmm… swego domu i wezmę dokumenty, przecież już pracowałam, wystarczy to wykazać…

– Nie musisz nigdzie chodzić, nic nie musisz szukać. Mało miejsca u mnie? Z głodu też nie pomrzemy, mam dosyć kasy.

– Ale ja tak na dłuższą metę nie mogę, muszę się gdzieś zahaczyć, choćby po to, żeby znowu normalnie wejść między ludzi.

– Zaczynam się domyślać, że masz pomału dość emeryta? – uśmiechnąłem się, poczochrałem gęstą grzywkę dziewczyny.

– Zwariowałeś? Jesteś super facetem, no i wyciągnąłeś mnie z bagna… Ale chcę też sama o siebie zadbać.

Wstała z łóżka, chciała gdzieś pójść, ale jak tylko zobaczyłem ten ideał pupy przed oczami złapałem ją i przyciągnąłem do siebie.

– Nigdzie nie pójdziesz, chyba znowu wracają mi siły – cmoknąłem twardy pośladek.

– Muszę, inaczej zaraz się zsikam! – wyrwała się i prawie pobiegła do łazienki.

Wyszła za kilka chwil, słyszałem, że puszczała wodę z prysznica, podmyła się i odświeżona wróciła do łóżka, prawie wskoczyła na mnie. Kutas już mi stał, a po sekundzie nurkował w ciasnej dupce. Znowu zaczęła się jazda, jak na rodeo, a to, co wyprawiała Dagmara mogło przyprawić mężczyznę o palpitacje serca. Tym razem nie wytrzymałem zbyt długo i wyrzuciłem w nią resztę nasienia, znowu rycząc przy tym jak ranny bizon. Ledwo wyregulowałem oddech, a już miałem przed nosem kapiącą sokami pizdeczkę do której dobrałem się z ochotą i zwinnym językiem. Lizałem, ssałem, przygryzałem pipkę, w końcu dziewczyna wrzasnęła i opadła na pościel obok mnie. Usnęliśmy prawie natychmiast.

Oceń opowiadanie:

4.8 / 5. Ocen: 231

OmeTV.pl - Polski Video Czat Poznaj nowe osoby z całej Polski na www.OMETV.pl