Hej, hmm.. naprawdę nie wiem jak zacząć, więc może najprościej będzie jak się przedstawię. Uhh.. wdech.. spokojnie… Jestem Anuszka, to trudne bo nie lubię mówić o sobie. Lubię jasne ubrania. Wygodnie jest robić pranie, gdy ma się same białe rzeczy.
Jestem drobną, bladą, kruchą dziewczyną, o blond włosach i niebieskich oczach. Czysta Aryjka o lekko krzywych zębach. Kiedyś nosiłam wyjmowany aparat ortodontyczny, wiele mi dał, a ta krzywizna która mi została dodaje mi słodyczy i nie chcę tego zmieniać. Zmieniłabym wiele w swoim wyglądzie, ale tak bardzo lubię lekko wysunięte do góry dwójki w górnym rzędzie.
Nie miałam nigdy bliskich przyjaciół. Lubiłam się spotkać ze znajomymi w wakacje, wyjeżdżaliśmy często pod namioty, gdzie oni pili alkohol, a ja się dobrze bawiłam patrząc na nich i popijając swój sok z jagód. Z perspektywy czasu trochę żałuję, że nigdy nie piłam z nimi, wiedząc jak teraz alkohol mnie rozluźnia. Wtedy jednak nie uważałam za coś fajnego picie przed 18. Właściwie wtedy myślałam, że jestem aseksualna. Już nawet nie chodzi o to, że nic mnie nie podniecało, co nawet nie czułam chęci dotyku, pocałunku, chęci bycia z kimś bliżej.
Morfeusza poznałam w szkole średniej, ale i wtedy w zasadzie z nim nie rozmawiałam, mimo że zawsze z przystanku szliśmy tą samą ścieżką przez las. Mieszkałam wtedy u ciotki, bo mój dom rodzinny był daleko od ciekawych szkół. Pamiętam pierwszy rok, kiedy w zimę szybko robiło się ciemno. Zawsze starałam się go wyprzedzić, bo kopcił jak smok papieros za papierosem. Było to trudne, bo do niskich nie należał, a ja na swoich małych nóżkach musiałam zapierdzielać jak mały samochodzik. Wydawało mi się, że nawet kiedyś się zaśmiał z tego powodu, ale musiał się przyzwyczaić. Chyba nawet po jakimś czasie zwalniał kroku. Teraz wydaje mi się dziwne, że się go nie bałam. Ciemna noc, las, nie widać żywej duszy, oświetlanie drogi telefonem, śnieg na włosach i kroki za mną. Właściwie to czułam się bezpiecznie, wiedząc, że za mną idzie.
Mimo że nie potrafiłam wtedy wymienić jakichś cech wyglądu, które by mnie pociągały, to zawsze myślałam, że podobają mi się blond włosy, najlepiej tak jasne jak moje. Może dlatego nie zwracałam na niego uwagi, gdy jego długie, czarne włosy wychodziły za mną z autobusu. Co mogę jeszcze o nim powiedzieć.. był blady prawie jak ja. Ubierał się na czarno, co dodatkowo go wysmuklało i wydłużało. Zwykle wyglądał elegancko, zakładał koszulę, którą zapinał pod samą szyję, zawsze miał wypastowane, eleganckie buty. Tylko plecak miał zawsze podarty, materiał w niektórych miejscach był prawie przezroczysty. Zupełnie jakby dostał go w podstawówce i tak się do niego przywiązał, że do tej pory nie nosił innego. Jednak miał kaprysy, kiedy przychodził do szkoły ubrany jak na koncert rockowy, a innym razem przychodził cały w dresie, chociaż to drugie zwykle pokrywało się z zajęciami wf-u.
Pierwszy raz odezwałam się do niego na facebooku, to była zima drugiego roku szkolnego, piątek rano. Nie było go w szkole od poniedziałku, zapytałam czy chciałby, żebym przyniosła mu zeszyty. Nie odpowiadał kilka godzin, ale wieczorem wysłał mi swój adres, dodał że jutro po południu mogę przyjść i podziękował serdecznie.
Rano zjadłam z ciocią śniadanie, obejrzałyśmy kilka filmów i gdy dochodziło południe zaczęłam się zbierać. Założyłam blado-niebieskie legginsy i białą w kwiaciste wzory tunikę. Nie wiem czemu ludzie ubierają się w zimę tak ciemno, w końcu fajnie jest się dopasować do kolorów tej pory roku. Założyłam długi, biały płaszcz z wielkim futrem na kapturze, zgarnęłam plecak i wyruszyłam.
To nie było tak daleko, jak się spodziewałam. Kawałek za ścieżką do autobusu. Ja mam dłuższą drogę od niego. Przyznaję, że czułam się jak przed jakimś ważnym egzaminem. Dom był duży i strzegł go równie duży pies. Zadzwoniłam domofonem, wyszedł ojciec Morfeusza, był równie elegancko ubrany, nawet nie zakłożył na siebie nic cieplejszego, jedynie buty. Zabrał psa za dom i poprosił, żebym weszła. U progu powitała mnie jego mała siostrzyczka. Była taka urocza, zaprowadziła mnie do jego pokoju. Podziękowałam jej i pogłaskałam po głowie, a ta w podskokach odeszła rozradowana.
Stałam tam chwilę pod drzwiami, układałam sobie dialogi i modliłam się, żeby trzymał się scenariusza. Zapukałam, usłyszałam łomot i chwilę później mi otworzył mi drzwi.
-Och to ty, wejdź.
Niepewnym krokiem weszłam do pokoju.
-Cześć, ja…
-Usiądź, chcesz coś do picia? – no tak, ten jak zwykle wyluzowany i w ogóle nie przeszkadza mu fakt, że rozmawiamy po raz pierwszy, mimo że widujemy się półtora roku. I oczywiście już na początku nie trzyma się scenariusza.
-Eh nie dzięki, ja w zasadzie chciałam ci tylko dać zeszyty.
Rozejrzałam się po pokoju, który był wręcz nieprzyzwoicie czysty. Żadnej brudnej skarpetki w rogu, na biurku jedynie laptop i głośniki, żadnych półek, żadnych ozdób, nawet nie było zużytych chusteczek w koszu. Mimo wszystko usiadłam przy biurku, by opowiedzieć mu o niektórych zadaniach, które będzie musiał zrobić na poniedziałek.
-Szczerze to nie spodziewałem się, że umiesz mówić.
-Czekaj, co?
-Żaruję, wyluzuj. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek pogadamy.
Zaśmiałam się trochę nerwowo.
-A właściwie czemu nie było cię tak długo?
-Chorowałem.
-Ale już jest lepiej?
-Jak widać. – Odszedł od biurka rozprostowując ręce na boki. Sięgnął do szafki po colę i plastikowe kubki. – Chociaż coli?.
-Eh tak, poproszę, w końcu jeszcze trochę mam do wytłumaczenia.
-Pójdę tylko po drugie krzesło.
-Poczekaj! – Zatrzymałam go gdy naciskał klamkę. Spojrzał na mnie w taki sposób, że zrobiło mi się słabo. – Masz metkę z przodu. – Zawstydzona zaczesałam włosy za ucho. – Spojrzał na siebie.
-O faktycznie, dzięki – Wyszedł z pokoju, a ja miałam okazję się jeszcze rozejrzeć. Właściwie nie było po czym, jedyne co widziałam w tym pokoju poza meblami to plakat po wewnętrznej stronie szafki, z której wyciągnął napój, ale nie zdążyłam się mu przyjżeć. Mimo wszystko wolałam nie przeglądać jego rzeczy, znając życie albo idealnie wtedy by mnie nakrył, albo znalazłabym coś bardzo dziwnego i chciałabym to odzobaczyć. Ostatecznie wyjrzałam przez okno. Miał dwa okna, z jednej strony miał widok na las i drogę, z drugiej na inne domy. Nawet przeszło mi przez myśl, że sąsiedzi mogliby go podglądać.
Wrócił z krzesłem, a ja jeszcze dłuższy czas tłumaczyłam mu zadania, popijając czarny napój z białego kubeczka. Ciekawe jak często z nich pije. Nie ma to jak dbać o środowisko. Po wszystkim umówiliśmy się, że weźmie mój plecak w poniedziałek i da mi go jak się spotkamy na przystanku. Zawsze jest parę minut wcześniej, żeby móc jeszcze wypalić papierosa.
Od tamtej pory zaczęliśmy się czasem do siebie odzywać w szkole. Chociaż często przesiadywaliśmy całą przerwę siedząc obok siebie i wpatrując się w ścianę na przeciwko, nie zamieniając słowa. W drodze z przystanku rozmawialiśmy najwięcej, jednak wciąż szedł z tyłu. Nie przeszkadzają mi papierosy, ale nie lubię tego wdychać, moja matka często paliła. Pod koniec drugiej klasy nawet kilka razy mnie odprowadził pod dom. Oczywiście ciotka musiała to podłapać i gdy czasem wracałam do domu na weekendy dostawałam wywody o pszczółkach i kwiatkach.
Razem ze znajomymi z klasy pod koniec roku robimy sobie zawsze wspólne ognisko. Jak zwykle byłam jedyną niepijącą, ale teraz przynajmniej miałam z kim zamienić słowo, pośmiać się. Wakacje dłużyły mi się potwornie. Chyba pierwszy raz w życiu chciałam wrócić do szkoły. Znaczy… wiadomo że nie za szkołą tęskniłam. Nie pisaliśmy za wiele z Morfeuszem. Z resztą ja wyjątkowo nie lubię elektroniki, szczególnie na spotkaniach z kimś. Jeden nawet kiedyś roztrzaskałam o ziemię, powiem jedynie że nie był mój.
Ostatni tydzień wakacji to był jakiś koszmar. Dni wydawały się nie mieć końca. Chodziłam wcześnie spać, by przespać jak najwięcej, by wrócić do tamtego miasta. Ostatnie dwa dni nie były już tak tragiczne, robiłam dużo zakupów szkolnych, zawsze to lubiłam.
Nie spałam w ogóle przed początkiem roku szkolnego. Byłam zbyt podekscytowana nadchodzącym dniem. Założyłam sukienkę, wysokie buty. Przeszczęśliwa poszłam na przystanek, mimo trudności chodzenia w tych butach po jakże niedogodnym terenie. Nie było go na przystanku. Czyżby rzucił palenie? Gdy autobus nadjeżdżał myślałam, że może po prostu się spóźni. Zaczął się apel, usiadłam obok koleżanki. Gdy tylko słyszałam otwieranie drzwi odwracałam się wyszukując znajomej sylwetki. No cóż, w sumie początek roku w 3 klasie już każdy olewał. Wróciłam do domu trochę poirytowana i sfrustrowana.
Trudno mi było ukryć złość następnego dnia na przystanku, już z daleka widziałam tego kopcącego smoka, pomachał do mnie, odwróciłam wzrok.
-Anuszka Anuszka, tyle czasu, opowiadaj co robiłaś, gdzie byłaś, ze wszystkimi szczegółami. – Zrobił ten swój cwaniacki uśmieszek i zaciągnął się papierosem.
-Pff – Stanęłam obok, zrobiłam oburzoną minę, złożyłam ręce na mojej małej klacie.
-Ej o co chodzi? – Dalej się nie odzywałam. – Coś się stało Anuszka? – chwycił mnie za ramię.
-Haaa! – odwróciłam się do niego nagle, krzycząc i śmiejąc się, Morfeusz aż podskoczył, a potem mnie przytulił śmiejąc się. Podniósł mnie, nawet nie miałam jak tego odwzajemnić, bo chwycił mnie też za ręce. Po chwili zaczęłam ruszać nogami w powietrzu i w końcu postawił mnie na ziemię. Popatrzyłam na niego z rozradowaną mordką. Ten mnie pogłaskał czule po głowie i wypalił kolejnego szluga.
-Spędziłam wakacje w domu, porządnie wypoczęłam i jestem gotowa na pierwszą matmę. A jak u ciebie?
-Byłem w Hiszpanii i Portugalii.
-I jak to możliwe, że się nie opaliłeś?
-Wychodziłem wieczorami, nie lubię słońca. – Uśmiechnął się od ucha do ucha. Ten to ma równiutkie zęby.
-Za granicą byłam tylko w Niemczech.
-Ja latałem już tu i uwdzie, mój ojciec jest pilotem, mamy zniżki. – ot i cały sekret pięknego, dużego domu.
Miałam wrażenie, że po dwóch miesiącach przerwy coś się zmieniło. Łapałam się na tym, że czasem mnie policzki bolały od uśmiechu. Byłam o wiele bardziej otwarta w jego towarzystwie, już nawet od kilku innych kolegów usłyszałam tekst 'To ona mówi?’. Ehh.. Jak dobrze mieć wyrobione stanowisko w grupie znajomych z klasy.
Nadchodził półmetek, klasa planowała małą imprezkę w szkole z nauczycielami. Już rozmyślałam sobie jak spędzę ten dzień: w domu, z kubełkiem lodów, oglądając horrory. Była jesień, dnie stawały się coraz krótsze, czerwone liście zaczynały opadać i zbliżała się moja ulubiona pora roku. Właściwie jesień też lubiłam, podobało mi się jak wszystko obumierało. Tak wiem, dość depresyjne. Zawsze gdy to mówiłam to trafiał się ktoś, kto dziwnie na mnie wtedy patrzył, więc dodawałam jakieś tam 'No i o wiele mniej owadów’, co uspokajało trochę odbiorcę moich słów. Wracaliśmy ze szkoły, wyjątkowo obok siebie.
-Nie zapalisz?
-Nie, nie dziś.
-A cóż to za zmiana?
-Chciałem z tobą pogadać, tym razem nie oglądając twoich pleców. – Co? Patrzył na mnie? Czułam jak moje policzki zaczynają się różowieć. – Masz z kim iść na półmetek?
-Nie… właściwie to nie zamierzałam w ogóle iść.
-Ja też, ale pomyślałem, że ty byś chciała, a jako że nie zauważyłem by ktoś się wokół ciebie kręcił, to pomyślałem, że gdybyś nie miała z kim iść, to mogę być do twojej dyspozycji. – Nieźle Morfi, było prawie romantycznie, gdyby nie to, że wyszłam na szarą myszkę.
-W sumie czemu nie, może być fajnie. – Może to moja jedyna szansa, by wyjść na kogoś bardziej wyluzowanego niż do tej pory.
-Wow myślałem, że będę musiał cię namawiać. – Haa! Czyli jednak nie zaprasza mnie z litości!
-Warto czasem się trochę zabawić. – Morfeusz zrobił wielki uśmiech i zagryzł lekko dolną wargę. Ten prosty gest wydawał się być niezwykle pociągający. – Czekaj! Ja nie to miałam na myśli!
-Ale co? – Wybuchł szyderczym śmiechem, a ja walnęłam go w ramię. No tak, teraz wyszłam na bardzo nieszarą myszkę.
Wybieranie sukienki na ten dzień to była totalna katorga. Wszystkie sukienki odsłaniały zdecydowanie za wiele, a ja nie dość, że nie miałam za bardzo co wyeksponować, bo mam drobny biust, to nigdy nie lubiłam takich wyzywających strojów. Moją uwagę przykuła dość krótka sukienka, z ozdobnym kołnieżykiem, cała w koronkę i z prześwitującymi rękawami. Nogi mam dość ładne, więc co mi tam, raz się żyje. Dobrałam do tego niezbyt wysokie buty, w końcu na początku roku zniszczyłam sobie w takich stopy.
Nadchodził ten dzień. Znowu jakbym szła na egzamin. Zrywałam sobie skórki z palców, mimo że niedawno zrobiłam sobie ładne paznokcie. Pod wieczór zrobiłam lekki makijaż, założyłam sukienkę i czekałam. Czas mijał jakby chciał a nie mógł. Kolejna minuta i kolejna. Aż w końcu dzwonek. Założyłam szybko buty, płaszcz i wybiegłam z domu. Czekał na mnie z taksówką, powitał mnie uśmiechem i otworzył mi drzwi.
Miało być bez alkoholu, ale w sumie wszyscy byliśmy już pełnoletni i nawet nauczyciele coś tam podpijali. Nawet ja zanurzyłam usta w lampce szampana. Dobrze, że nie założyłam wysokich butów. Morfeusz okazał się być świetnym partnerem do tańca. Trudno było mi patrzeć mu w oczy, choć czułam, że on robił to cały czas. Zawiesiłam wzrok na jego dłoni trzymającej moją, miał takie piękne dłonie, z długimi palcami i smukłymi paznokciami. To był już kolejny wolny kawałek. Widzieliśmy jak wszyscy wokół się lizali, czułam się trochę niezręcznie. Postanowiliśmy wcześniej wyjść. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i ruszyliśmy. Jechaliśmy znowu taksówką i gdy byliśmy już niedaleko lasu:
-Chcesz się przejść przez las? – Zapytał patrząc na mnie w taki sposób, jakby bardzo spodziewał się pozytywnej odpowiedzi.
-Jasne, dobrze że mam wygodne buty.
Wysiedliśmy na przystanku.
-Chyba pierwszy raz widziałem jak piłaś.
-Pewnie dlatego, że to był pierwszy raz, kiedy coś wypiłam. – Uśmiechnęliśmy się do siebie, ale starałam się patrzeć przed siebie. – Trochę mi się od tego kręci w głowie.
-Nie mów mi, że te dwa kieliszki szampana cię ruszyły.
-Spójrz na mnie, na moją masę to i pewnie za dużo te dwa kieliszki. – W tym momencie się potknęłam, ale Morfeusz mnie złapał. Chwyciłam go za przedramię i tak szliśmy resztę drogi. Czułam się trochę pewniej.
-Jak ci się podobało? – Spytał.
-Bardzo mi się podobało, dziewczyny miały piękne suknie, muzyka była miła, lekkie przekąski smaczne, no i bombelki w kieliszku też mi się podobały. A tobie?
-Też mi się podobało, ale teraz podoba mi się jeszcze bardziej. – No i moje policzki zaczęły płonąć.
-Ah tak? Dlaczego?
-A ja wiem, trochę wypiłem, to mi zawsze poprawia humor. W dodatku noc jest piękna. – Przerwał na chwilę wpatrując się w cienki księżyc. – No i ty… – Aż mnie zawirowało. Jego niski głos był w tym momencie tak ciepły, miło zabrzmiał w uszach. A ja szłam dalej, nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Anuszka – Zatrzymał się, moje serce chyba chciało wyskoczyć mi z piersi, oczywiście gdybym ją miała. Chwycił mnie za dłoń i pogłaskał ją swoim policzkiem, przymykając na chwilę powieki. Oderwał ją i spojrzał na mnie. Miałam wrażenie, że jego niebieskie oczy pożerają moją duszę. Powoli, patrząc na moje usta, przysunął swoją twarz do mojej. W ostatniej chwili nasz wzrok się zetknął, ale chwilę później zamknęliśmy oczy. Jego ciepłe wargi dotknęły moich. Czas jakby się zatrzymał. Morfeusz zaczął muskać delikatnie moje usta swoimi. Próbowałam robić to samo, ale nigdy wcześniej się nie całowałam. Po chwili chyba załapałam o co chodzi. Poczułam jak jego język dotyka moich ust, więc nieśmiało go pogłaskałam swoim. Po całym moim ciele przechodziły mnie dreszcze. Objął mnie łapczywie w pasie, a ja objęłam jego szyję. Przycisnął mnie mocno do siebie, nie przestając mnie namiętnie całować.
W pewnym momencie oderwał się ode mnie i znów na mnie spojrzał, tym razem z lekkim uśmiechem. Potrzebowałam jeszcze chwili, by ogarnąć co się właśnie wydarzyło, a potem też się uśmiechnęłam, na co zaczęliśmy się śmiać.
-Pomyśleć, że nie odzywaliśmy się do siebie półtora roku.
-Tak, racja. Wtedy, gdyby mi ktoś powiedział, że będę się całowała z Morfeuszem, odpowiedziałabym coś w stylu 'Chyba zwariowałeś!’
-W najśmielszych snach bym o tym wtedy nie pomyślał.
Odprowadził mnie pod same drzwi i ponownie mnie ucałował. Chyba nigdy do tego nie przywyknę, jego szerokie ramiona, wielka dłoń obejmująca mój policzek.
-Śpij dobrze mała. – Rzucił gdy otwierałam drzwi.
-Ty też śpij dobrze… mały! – Moja ciotka musiała to usłyszeć, rzuciła jeszcze z pogardą spojrzenie na mojego wybranka.
-Lepiej się z nim nie zadawaj.
-O co ci chodzi?
-Cała jego rodzina jest jakaś nienormalna, a ten buntownik to najgorszy z nich wszystkich… – Pobiegłam na górę do siebie, nie chcąc więcej wysłuchiwać bzdur. W sumie co ciotka miała na myśli. Właściwie nawet nie wiem co o tym myśleć, nie wyznał mi uczuć, nie wiem co to wszystko znaczyło, nie wiem czy jesteśmy razem.
Nigdy nie dopytywałam się o jego rodzinę, w sumie to nie była moja sprawa, a poza tym byłam u nich kilka razy i wydawali się być szczęśliwi. Chociaż może faktycznie czasami przy wspólnym obiedzie Morfeusz wydawał się jakiś spięty. W każdym razie nie był to Morfeusz, jakiego znałam. Miesiące mijały, szykowały się ostatnie wakacje, na które wyjechaliśmy razem. Obraliśmy sobie za cel Anglię. Zwiedzaliśmy Londyn, a na kilka ostatnich tygodni zamieszkaliśmy w pobliżu morza.
Kąpałam się praktycznie codziennie, za to Morfeusz ciągle miał jakieś wymówki, by nie pływać. Wydawało mi się, że może nie umie, albo boi się wody, więc nie naciskałam. To znaczy parę razy naciskałam, ale zawsze dostawałam odpowiedzi jak 'Może później’, 'Jestem zmęczony’, 'Nie chce mi się’, 'Idź pierwsza, ja rozpalę ognisko’ i w końcu go nie namówiłam. Za to miło było leżeć z nim na plaży, z piaskiem we włosach. Mieliśmy oddzielne pokoje, ale zawsze rano przychodził do mnie żebym poczesała jego długie włosy. Bardzo je lubiłam, były takie miękkie i zadbane. Dni szybko zleciały i szykował się ostatni rok szkolny.
Pewnego jesiennego dnia wracając ze szkoły, trzymając Morfeusza za rękę, naszło mnie na rozmyślanie.
-Morfi?
-Tak?
-Czy my… jesteśmy razem? – Zaśmiał się pod nosem.
-Myślę, że tak, czemu pytasz?
-Wiesz, właściwie to nigdy nie spytałeś. – W tym momencie się zatrzymał, chwycił mnie za ramiona, schylił się do mojego poziomu, spojrzał mi w oczy i wypalił:
-A chcesz być ze mną?
-Tak…
-No to jesteśmy razem. – Wyprostował się, podniósł palcem mój podbródek i nachylił głowę by mnie pocałować. Zatrzymałam mu usta dłonią, spojrzałam mu w oczy.
-Czujesz coś do mnie? – Patrzył na mnie, jakby nie wiedział co odpowiedzieć. Ta cisza była już nerwowa. – Nieważne. – Chciałam odejść.
-Czekaj. – Chwycił mnie za ramię. – Gdzie się wybierasz? – Znowu zapauzował. Chwycił mnie za dłoń i przyłożył do swojego policzka, jak przed pierwszym pocałunkiem. – Kocham cię Anuszka.
Moje serce waliło, czułam się tak nieporadnie jak wtedy po półmetku, nie wiedziałam co robić. Zeszkliły mi się oczy, więc ten chwycił mnie za głowę i przycisnął mocno do swojej klaty.
-Ja ciebie też. – Objęłam go i zaczęłam się nerwowo śmiać. Oderwaliśmy się od siebie.
-Słuchaj, za miesiąc moi starzy jadą na jakieś wesele. Może chciałabyś do mnie wpaść na noc?
-A.. co z twoją siostrą?
-A co ty chcesz ze mną robić, że moja siostra ci przeszkadza? – Uśmiechnął się tym swoim cwaniackim uśmieszkiem. – Ona na pewno chętnie odwiedzi swoją koleżankę.
-No to zastanowię się, czy w ogóle będę mogła. – Próbowałam się jakoś wywinąć, ale dobrze wiedziałam, że nie przepuszczę takiej okazji.
Ostatecznie długo zastanawiałam się, czy mówił serio jakby nie chciał nic ze mną robić… niegrzecznego. Miałam dylemat między seksownymi majtkami i luźną, półprzezroczystą, koronkową bluzką, a piżamą-kombinezonem kotkiem. Ostatecznie zdecydowałam się na kota, ale wygoliłam się cała przed wyjściem. Z resztą nigdy nie lubiłam być owłosiona. Przygotowałam plecak i wyszłam. Była 17 a już zaczynało się robić ciemno.
Ich pies już mnie dobrze znał, szczekał na mnie przeraźliwie, ale przy tym merdał ogonem i cieszył się na mój widok. Morfeusz słysząc psa wyszedł by go zabrać, żeby na mnie nie skoczył, jak to wcześniej kilka razy miał w zwyczaju. Wpuścił mnie przodem do domu. Zabrał ode mnie płaszcz, zostawiłam buty i ruszyłam do niego na górę, podczas gdy Morfi poszedł jeszcze po przekąski.
-Niezdrowa żywność nadchodzi! – To był znak, bym otworzyła drzwi.
-Wcale nie grzebałam ci w rzeczach, ale mógłbyś lepiej ukryć te gejowskie pornosy na dvd.
-Bardzo śmieszne. – Ja tam roześmiałam się, jakby to był żart roku. – Jako że to jest piżamaparty to przebieramy się teraz, czy jednak później?
-Jak chcesz, mi obojętnie.
-To może po pierwszym filmie.
Kiedyś już urządzaliśmy sobie seanse filmowe, ale nigdy nie nocowaliśmy u siebie. Cały czas zastanawiałam się, czy pozwoli mi spać z nim, czy będę musiała spać w pokoju gościnnym.
Po skończonym filmie przebraliśmy się. Przyznaję, że byłam trochę zawiedziona, gdy zobaczyłam go ubranego w bluzkę na długi rękaw i długie dresy. Z drugiej strony ja byłam w piżamie-kocie, z której raczył się długo śmiać. Zawsze oglądaliśmy horrory i fajerem był ten, kto przynajmniej drgnął w strasznym momencie.
-Haa! Frajer! – Wykrzyknęłam gdy Morfi lekko zadrżał.
-Ach tak? Zobaczymy kto tu jest frajer! -Zaczął mnie łaskotać, dobrze wiedział jak przy tym wariuję. Kiedyś kopnęłam go w twarz, gdy połaskotał mnie po stopie. W sumie zasłużył sobie. – Kto jest frajerem? – Przestał na chwilę oczekując ode mnie odpowiedzi.
-Ty! – I znowu zaczął. – Dobra, dobra, wygrałeś.
-To kto jest frajerem? – Zaczęłam się śmiać.
-Oboje jesteśmy frajerami. – Przestał mnie torturować łaskotkami i oparł się nade mną, stawiając ręce po moich bokach. Z kolei ja swoje odłożyłam do góry, na znak poddania się.
Morfeusz zaczął się we mnie wpatrywać, moje serce zaczęło walić. Zamknął laptopa i wrócił by złożyć na moich ustach niezwykle namiętny pocałunek. Coś w nim było, coś w nim było takiego, że zakochałam się w nim ponownie. Przybliżył swoje ciało do mojego, zaczął całować mój policzek, a potem złożył delikatny pocałunek na moim uchu, lekko sapiąc mi do niego. Poczułam potężny dreszcz przechodzący po całym moim ciele. Dotykałam jego ramion i pleców, gdy ten podgryzał namiętnie moją szyję. Chciałam włożyć rękę pod jego koszulkę i wtedy przestał. Miał dziwny wzrok, jakby był wystraszony. Usiadł na brzegu łóżka, tyłem do mnie. Nie rozumiałam co się stało. Odwrócił do mnie głowę.
-Jestem już zmęczony, posłałem ci łóżko w gościnnym, idź już tam proszę.
-Coś się stało?
-Co? Nie… nic.
-Myślałam… myślałam, że moglibyśmy pójść dziś spać wiesz… razem. – Posmutniał, opuścił wzrok.
-Bardzo bym chciał, ale może innym razem.
-Morfi, o co chodzi? Przecież możesz mi powiedzieć. – Siedział w ciszy. – Pamiętasz jak spytałeś mnie czy chcę być z tobą?
-Tak, pamiętam. – Znowu spojrzał na mnie.
-Chcesz spać dziś ze mną?
-Tak, chcę.
-Więc zaśnijmy w jednym łóżku.
-I tylko tyle?
-Tak.
-Okej… – Położył się, objął mnie, a ja oparłam się na jego ramieniu. Chwycił moją dłoń, pieszcząc ją opuszkami w powietrzu i przyglądając się jej.
-Nie gorąco ci?
-Nie, a tobie?
-Mi trochę tak…
-Bo się ubrałaś w ten śmieszny kombinezon, jak chcesz to dam ci jakąś koszulkę. – Przystałam na jego propozycję. Pierwszy raz w życiu założyłam coś czarnego. Nie miałam dużego wyboru między czernią, czernią a czernią. Jego koszulka wyglądała na mnie jak namiot. Zakrywała mi pośladki i mimo krótkiego rękawa sięgał mi do łokci. Znowu się do siebie przytuliliśmy.
-Może… mógłbyś zdjąć bluzkę?
-Po co?
-Byłoby mi miło.
-Wolałbym nie.
-Dlaczego? – Nic nie powiedział, westchnął ciężko. Po pewnym czasie czułam, że jest już bardzo senny, delikatnie zaczęłam wkładać rękę pod jego bluzkę. Jego ciało było tak ciepłe, skóra tak miła i… zaraz… co to. Odsłoniłam pościel, by zobaczyć co ma na brzuchu i wtedy się obudził. Zerwał się z łóżka i zaczął na mnie krzyczeć.
-Co ty odpierdalasz?
-Morfi… co to jest na twoim brzuchu? – Wskazałam palcem na niego. Zaczął chodzić nerwowo po pokoju chwytając się mocno za włosy, w końcu się uspokoił.
-Okej, skoro tak bardzo tego chcesz. – Stanął przede mną przy łóżku i zdjął bluzkę. Księżyc za oknem rozświetlił jego bladą skórę. Było na niej mnóstwo blizn.
-Kto ci to zrobił? – Łzy zaczęły mi się zbierać w oczach. Chłopak patrzył na mnie jeszcze chwilę, trzymając nie do końca zdjętą bluzkę w nadgarstkach.
-To tutaj to mój ojciec, ale niektóre ja sam, właściwie już sam nie pamiętam, co ja sobie zrobiłem a co on. – Zaczął oglądać swoje ciało. Nie mógł na mnie spojrzeć. – Wyjedziesz ze mną? – W końcu to zrobił.
-Co?
-Jak skończymy szkołę, wyjedziesz ze mną? – Zastygłam. Musiałam zebrać myśli. Otarłam łzy. Nie odrywał ode mnie wzroku.
-Tak, wyjadę z tobą. – Podeszłam do niego na łóżku na kolanach. Zaczęłam całować jego tors, dotykać jego talii, westchnął głęboko gdy ucałowałam jego szyję. Przechylił mnie na łóżko, oparł się nade mną na łokciach, zgarnął włosy z mojej twarzy, zaczął mnie namiętnie całować. Zszedł łapczywie z pocałunkami niżej, wycałował moje obojczyki, szyję, ucałował mnie za uchem, schodził niżej do ramion. Położył się obok.
Czułam jak jego ręce wślizgują się pod moją bluzkę, a w zasadzie jego bluzkę. Ciepło jego dłoni wywoływało we mnie żar pożądania. Już nie mogłam kontrolować tych impulsów. Oparłam się nad nim, nie zwracałam uwagi na jego rany, niektóre nie były nawet zabliźnione. Miałam frajdę gdy czułam jak skóra pod moimi pocałunkami się napina. Zeszłam do jego podbrzusza, chciałam zsunąć z niego dresy, ale mnie zatrzymał. Znowu przejął kontrolę, podwijał moją bluzkę do góry.
-To należy do mnie. – Ściągnął ze mnie koszulkę i rzucił w ścianę. Zostałam tak już tylko w majtkach. Trzeba było wziąć ze sobą koronkowe, a nie z żyrafką.
Chwycił jedną dłonią moją pierś. Wygięłam się do tyłu, gdy on nie przestawał składać na moim ciele pocałunków. Wycałował mój biust, aż skończył na czubkach moich piersi. Nie są zbyt duże, ale nie wyglądało na to, by mu to przeszkadzało. Lizał moje sutki, a ja wariowałam pod nim, chwytałam się za włosy i pościel. Nie przestawał schodzić niżej, ucałował mój brzuch, a następnie zsunął ze mnie majtki, by wracając złożyć kilka pocałunków na moich nogach.
Gdy poczułam jego język na wewnętrznej stronie moich ud jęknęłam cicho, zaciskając dłonie na prześcieradle. Powoli zmierzał do najbardziej wrażliwych miejsc na moim ciele. Zanurzył się we mnie językiem i wtedy już nie mogłam powstrzymać jęków. Jedną ręką bawiłam się swoją piersią, drugą zaciskałam na jego włosach.
-Pragnę cię Morfi. – Gdy to usłyszał podniósł się by znów mnie pocałować. Język zastąpiły jego palce, które powoli zatapiały się we mnie.
-Jesteś tak mokra. – Wyszeptał mi do ucha. Po tych słowach postanowiłam mu się trochę odwdzięczyć. Wstałam na kolana i zsunęłam z niego dresy. Jego penis od razu z nich wyskoczył. Był duży i żylasty. Zaczęłam ruszać nim dłońmi i postanowiłam sobie pomóc ustami. Ucałowałam go od czubka aż po jego wygolone łono. Przyznaj się, że sam tego chciałeś. Miał taki wspaniały zapach, zanużyłam go w swoich ustach, delikatnie jeździłam po nim językiem. Próbowałam wziąć go najgłębiej jak mogłam i do tego ssać.
Wtedy chwycił mnie za podbródek, jakby dając znać żebym wróciła do niego na górę. Sięgnął do szafki nocnej po gumki, zatrzymałam go mówiąc, że brałam tabletki. Ucałował mnie namiętnie i położył się nade mną, między moimi nogami.
-Na pewno tego chcesz?
-Tak, bardzo cię pragnę.
Po moich słowach poczułam, jak się delikatnie we mnie zanurza. Szczerze spodziwałam się bólu i rozlewa krwi, ale nic z tych rzeczy. Od razu przejęła mnie fala rozkoszy. Zaczynał delikatnie, dokładnie obserwując moją twarz. Nasze oddechy były równe, głębokie i ciężkie. Gdy przyspieszył jęczałam jak oszalała. Sama się po sobie tego nie spodziewałam. Po nim też nie spodziewałam się, że będzie taki zwierzęcy. W pewnym momencie przewrócił mnie na siebie, siedziałam na nim, a on szybko poruszał moją łechtaczkę. Zatrzymałam na chwilę ruchy w górę i w dół, bo czułam jak nadchodzi do mnie fala gorąca. Odchyliłam się mocno do tyłu i przeżyłam swój pierwszy orgazm, głośno jęcząc. Opadłam na nim, położyłam głowę na jego ramieniu. Gdy zwolnił we mnie ruchy poczułam jak zalewa mnie od środka. Zostaliśmy tak jeszcze chwilę przytulając się i całując po ramionach i szyjach.
-Kocham cię Anuszka. – Wyszeptał mi do ucha. Ciepłe powietrze z jego ust uspokoiło mnie.
-Kocham cię. – Opadłam obok wciąż ciężko dysząc. Wtuliłam się w jego nagle, blade ciało. Oglądałam je dokładnie, Morfeusz nie wydawał się być już skrępowany. Jeździłam paluszkami po jego torsie. Pocałował mnie czule w czoło. – To było wspaniałe.
-Tak…
Po tamtej nocy nie chciałam więcej przychodzić do ich domu. A przynajmniej nie w obecności jego ojca. Chciałam z nim porozmawiać, ale mój ukochany kategorycznie mi zabronił. Nawet jakby został skazany, to wyszedłby za kaucją, a wtedy nie wiem czy zostawiłby na Morfeuszu skórę. Nigdy nie pytałam czemu go tak okaleczał. Cieszyłam się, że jestem powodem, dla którego Morfi przestał mu w tym pomagać.
Nadchodziły matury, ale przed nimi jeszcze bal. Ja na biało, on na czarno. Poduczyłam się tańca, już nie wpadałam na jego nogi. Tym razem nie mieliśmy problemu by się przy wszystkich pocałować. Ja już nie czułam się przez wszystkich obserwowana. W ramionach Morfeusza czułam się najbezpieczniej niż gdziekolwiek mogłam sobie wymarzyć. To był najbardziej romantyczny wieczór, a przynajmniej do jego oświadczyn. Tak, wyjechaliśmy razem, Morfeusz utrzymuje jedynie kontakt z siostrą. Nadal nie rozbiera się na plaży.