Lustro było zaparowane, więc przejechałem po nim mokrą dłonią by zobaczyć siebie wyraźniej. Patrzyłem na swoje odbicie dłuższą chwilę. No, cóż… latka lecą, temu nie mogłem zaprzeczyć, ale nie było chyba jeszcze aż tak ze mną źle. Burza gęstych włosów i ani jednego siwego. Brzuch też płaski. Może nie miałem kaloryfera mięśni, ale nie zastawiał mi widoku przyrodzenia.
Nikt mi nie dawał tych czterdziestu lat, które miałem.
Nie mogłem narzekać.
Przede wszystkim czułem się młodo. Miałem fajną pracę, mieszkanie…
Wszystko grało.
Jakiś czas temu zrobiłem sobie bilans zysków i strat. Wynik okazał się być na plusie, więc…
Ena leżała całkiem naga na łóżku. Leżała na wznak z rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała. Wyglądała jak martwa. Aż przeszły mnie ciarki, gdy się w nią wpatrywałem. Tak bardzo realistycznie to wyglądało.
Ena jest niewysoka. Ma krótkie włosy, ostrzyżone na jeża, teraz w absolutnym nieładzie. Jej trupio blada cera dopełniała efektu kostnicy.
Zawsze była chuda, ale w tej chwili było to bardzo widoczne. Mogłem policzyć wszystkie jej kości.
Twarz Eny nie wyrażała żadnych emocji, jakby była skryta za maską. Lekko otwartymi ustami łapała powietrze. Ena oddychała powoli i równomiernie. Jej klatka piersiowa poruszała się jednostajnie.
Piersi miała chłopięce. Ich owal był niezauważalnie zarysowany. Tylko sutki sterczały trochę bardziej niż zwykle. Plaski brzuszek, wydepilowane okolice bikini oraz chude, ale zgrabne nogi mogły wielu zwieść i uwieść. Wyglądała na kilka lat mniej, więc to także mogło być zachętą.
Wydawała się być taka krucha i delikatna, ale to były tylko pozory.
To była naprawdę silna i mocna baba.
Mnie zwiodła i uwiodła zeszłego lata na „szrocie”…
Szrot to było takie miejsce spotkań. Za „moich czasów” tutaj umawiano się na randki, ale z biegiem lat stał się istnym targowiskiem. Tu młodzież dorabiała sobie do kieszonkowego. Ogólnie mówiąc można było tu poderwać fajną laskę na szybki numerek bez żadnych późniejszych komplikacji. Lub chłopaka.
Wziąłem się tam zupełnie przypadkowo wracając z sesji. Słowo daję, to był czysty przypadek. Do dziś jednak jestem wdzięczny temu przypadkowi.
Gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy właśnie tam, dosłownie skamieniałem na jej widok. Znałem kiedyś kogoś podobnego do niej.
Różniła się bardzo od reszty dziewczyn. Wszystkie inne były wypacykowane i ustylizowane na laleczki Barbie, a ona miała na sobie czarną skórę z kilkoma nabitymi ćwiekami, sfatygowane, postrzępione spodnie i luźny t-shirt a także ciężkie buty na nogach. Wyglądała jakby urwała się ze Zlotu Młodzieży Alternatywnej.
Wszystkie te elementy spowodowały to, że…
Podeszła do mnie.
– Chciałbyś żebym z tobą poszła? – spytała bez ogródek.
Jej głos był niezwykle miły.
Zaskoczyła mnie trochę bezpośredniością, ale w sumie, nikt tu nie przychodził, aby oglądać kwiatki.
– Jasne – odpowiedziałem trochę przytłumionym z wrażenia głosem
– Ale nie będziesz umoralniał, czy coś w tym stylu?
– A wyglądam na takiego? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie
– Nie – uśmiechnęła się – w sumie nawet fajny jesteś, ale pozory mogą zawsze zmylić, co nie? – tu mrugnęła do mnie okiem.
Pojechaliśmy…
Oparłem się o futrynę.
Nie da się ukryć, że była nieziemskim zjawiskiem.
– Czemu mi się tak przyglądasz? – spytała nagle
Usiadłem przy niej na krawędzi łóżka.
– Zawsze jest mi brak twego widoku – powiedziałem
– Jeszcze ci się nie znudził?
– Jakoś nie
Wierzchem dłoni wodziłem po jej ciele.
– Piękna jesteś, wiesz?
Wyprężyła się lekko.
Położyłem się obok. Zwróciliśmy do siebie twarze i zaczęliśmy się całować. To zwolniło sprężynę. Nasze dłonie, uta, oczy, dusze i ciała… Nagle oszaleliśmy. Tak bardzo byliśmy głodni pieszczot, pocałunków, dotyku. Głodni siebie po prostu. Nasze pieszczoty były więc gwałtowne, szybkie. Byłem nienasycony.
Położyłem się na Enie a ona objęła mnie nogami w biodrach.
Ja całowałem jej twarz. Czułem jej dłonie na plecach. Delikatnie wbijała we mnie paznokcie.
Jak szalony całowałem jej szyję, cycki, brzuch schodząc coraz niżej. Byłem naładowany i gotowy. Mój penis aż się wyrywał.
Najchętniej już bym go wsadził w jej mokre wnętrze.
Ena odsunęła mnie od siebie a gdy położyłem się na plecach ona podniosła się lekko i nachyliła.
Wzięła go do ust i ssała jak szalona.
Oparty na poduszkach widziałem jak jej głowa porusza się szybko a usta pochłaniają moją męskość. Chwyciłem Enę za włosy i sterowałem jej ruchami. Coraz szybciej i szybciej. Ostro i nieprzerwanie. Co chwilę spoglądała na mnie ciekawa mojej reakcji.
Lizała go teraz na całej długości. Mocno ścisnęła w dłoni moje jądra. Przesunęła czubkiem języka po szwie mosznowym.
Postanowiłem przejąć inicjatywę.
Rozsunąłem jej nogi i zbliżyłem twarz do jej cipki. Przesunąłem językiem po całej długości szparki. Była wilgotna a soki sączyły się z niej. Wsunąłem do środka palec wskazujący.
Posuwałem nim Enę. Dołożyłem po chwili drugi, a potem trzeci. Ena jęczała coraz głośniej.
– O tak… tak… rób tak… – usłyszałem
Dołożyłem czwarty palec. W jej cipce zrobiło się naprawdę ciasno, ale przesuwałem się bez trudu.
– Zaraz mi tam wsadzisz całą rękę – usłyszałem wśród odgłosów ekstazy.
Wycofałem się więc powolutku. To rzeczywiście mogło by być lekkie przegięcie z mojej strony, a tego nie chciałem.
Do orgazmu doprowadziłem ją już delikatniej.
Teraz leżeliśmy obok siebie.
Nagle oczami duszy zobaczyłem inną, ale jakże podobną sytuację sprzed wielu lat.
Paulina, moja wielka miłość wieku dziecięcego i młodzieżowego.
Też tak właśnie leżeliśmy czasami w okresie wielkiego wybuchu naszej miłości.
Była ona moją sąsiadką.
Nasi rodzice przyjaźnili się po sąsiedzku a ta przyjaźń przeszła na nas. Przyznaję, że na początku nie zapałałem do Pauliny sympatią. Była strasznie przemądrzała, wszędzie musiała wtrącić swe trzy grosze i zawsze chciała dominować. Starała się zawsze mnie okpić i parę razy rzeczywiście jej się to udało. Ten pierwszy raz, gdy ze mnie zakpiła zabolał mnie bardzo. Mieliśmy oboje po jedenaście lat.
To były wakacje. Spędzaliśmy je w ich bieszczadzkim „szałasie”.
W sumie było nudnawo. Padał deszcz, a my się nudziliśmy.
Jakoś tak rozmawialiśmy na temat różnic między chłopakami i dziewczynami.
– To zróbmy tak – zaproponowała – najpierw ty pokażesz mi co ty masz a potem ja ci pokażę…
Mówiąc to podniosła poły swojej sukienki i mogłem zobaczyć jej majteczki. Były białe w kolorowe grochy. Przez chwilę walczyłem z myślami. Wrodzona ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem i…
Ściągnąłem przed nią spodnie.
Patrzyła na mnie i nagle roześmiała się.
– Ale z ciebie ciaptak – rzuciła w moją stronę i uciekła.
Poczułem się zbrukany, upokorzony i chciałem uciec…
Zemściłem się.
To było spotkanie towarzyskie. Ustawiliśmy się do pamiątkowego zdjęcia. W momencie, gdy ojciec Pauliny naciskał migawkę aparatu ja złapałem ją mocno za tyłek. Krzyknęła, podskoczyła jak oparzona. Wszyscy na nas spojrzeli. Stałem z miną niewiniątka, a Paulina czerwona z wściekłości. Gdyby wzrok mógł zabijać, byłbym z pewnością rozstrzelany w tym momencie.
Do następnego ujęcia profilaktycznie nas rozdzielono.
Do dziś trzymam odbitkę. To jedno z ciekawszych zdjęć w mojej kolekcji. Wszyscy stoimy grzecznie, uśmiechnięci ładnie i tylko ona jest poruszona na zdjęciu z bardzo głupią jak na nią miną…
Moralnie zwyciężyłem.
Dwa albo trzy dni później, wieczorem przyszła do naszego pokoju, stanęła przede mną i podniosła swą koszulkę nocną odsłaniając muszelkę. Po raz pierwszy miałem okazję oglądać takie cudo…
– Przepraszam… Jesteśmy na kwita – powiedziała.
W tym momencie pękło wiele barier między nami…
A potem poszło jakby z górki…
Mieliśmy już szesnaście, siedemnaście lat i byliśmy w sobie cholernie zakochani. Zdobywaliśmy „kolejne bazy” jak to się mówi spędzając ze sobą coraz więcej czasu zarówno w dzień jak i w niektóre noce…
Ale Paulina zachorowała i…
Otrząsnąłem się z tych myśli i wróciłem do rzeczywistości.
Owszem, chodziłem długi czas do tyłu jak literacki Romeo, ale… życie się musi toczyć dalej.
Fakt, w dorosłym życiu nie udało mi się związać z żadną na stałe, moje związki trwały raz dłużej raz krócej, ale może to i dobrze. Z resztą nie wiem.
Teraz taki jeden związek sobie właśnie trwał.
(II)
Historia Eny także była „ciekawa”.
Gdy ją spotkałem była akurat na gigancie. Mieszkały razem z koleżanką w jakiejś rozlatującej się norze i zarabiały obciągając facetom.
Zwiała z domu, bo po śmierci jej matki jej życie stało się jeszcze bardziej do bani niż było. W domu się nie przelewało, oprócz tego, że przelewał się alkohol. A gdy tatulo chciał ją przelecieć, to spakowała parę swoich drobiazgów i wybyła.
Ja pojawiłem się tam przypadkiem, jak już wspomniałem.
Wtedy najpierw pojechaliśmy do restauracji, bo przyjąłem założenie, że może być głodna. Upierała się aby podjechać do budki z hot-dogami, ale ja też jestem uparty.
– Okej, najadłam się, teraz możesz mnie przelecieć – zacytowała znaną kwestię, gdy weszliśmy do mnie.
– Kurde, zajebiście mieszkasz – stwierdziła po chwili.
Stanęła na środku pokoju i zaczęła ściągać swoją „ramoneskę”. Potem koszulkę. Nie miała na sobie stanika, bo jak potem stwierdziła, ta część garderoby jest jej zupełnie niepotrzebna.
Przykucnęła przede mną i zaczęła dobierać się do mojego rozporka.
– Nie musisz tego robić – próbowałem ją powstrzymać – możemy tylko pogadać
– Nie wezmę od ciebie kasy, jeśli tego nie zrobię, a poza tym… – zrobiła pauzę – chcę ci to zrobić…
Uległem…
Niesamowite to było.
Tak po prostu. Ot tak.
Bardzo szybki numerek.
Okej, przyznaję, nigdy wcześniej nie korzystałem z dobrodziejstw szybkiego seksu za pieniądze.
Na swój sposób było to bardzo podniecające.
Dobra, okej. To było zajebiste…
Uporała się ze mną w kilkanaście minut. Tak mi się wydaje, bo straciłem rachubę czasu. Wytrysnąłem na jej piersiątka. Resztę kropelek zlizała ze mnie.
Z wrażenia omal nie padłem na podłogę. Nogi ugięły się lekko pode mną.
Ena usiadła.
– Dobrze ci było? – spytała
– Cudownie
Nie wiem jak wydusiłem z siebie to jedno słowo. Było mi nieziemsko.
– To ja już może będę się zbierała
Nie wierzyłem własnym uszom.
– Co? Nie… Tak… to znaczy… – trochę się plątałem – zostań, jeśli chcesz…
– A ty chyba chcesz, aby moja koleżanka zawiadomiła policję, że nie wróciłam…
Faktycznie. Jej koleżanka zapisywała coś w komórce, gdy wsiadaliśmy do samochodu.
– Zadzwoń do niej
Podałem jej telefon.
Ena patrzyła na mnie uważnie. Powoli wybierała numer…
Wtedy, tego wieczora, nie myślałem racjonalnie. Poszedłem za głosem, który odezwał się we mnie niespodziewanie. Moment zastanowienia pojawił się tylko na krótką chwilę. Szybko zgasiłem go w sobie. Wszystko zwaliło się na mnie jak lawina.
Widziałem tak wiele podobieństw, że przez moment myślałem, że to wszystko mi się śni. To było wprost niemożliwe. Paulina, a dwadzieścia lat potem Ena. To mógłby wymyśleć tylko hollywoodzki scenarzysta komedii romantycznych.
Podobieństwo zewnętrzne już mnie rzuciło na kolana przy pierwszym kontakcie. Teraz odkrywałem jeszcze więcej wspólnych elementów.
Podobnie się śmiała. Podobne iskierki błyszczały w jej oczach. Ena przekrzywiała głowę lekko w prawo, gdy mnie słuchała, jak Paulina. Podobnie marszczyły czoło. Zupełnie jakby były odlane z tej samej matrycy.
Zauważałem to wszystko i notowałem w sobie dokładnie.
Zastanawiałem się dlaczego Ena. Wyjaśniła mi, że to skrót od Magdalena.
– tak jest lepiej i krócej.
Kontynuowaliśmy naszą znajomość.
To był czysty układ. Przynajmniej na początku. Nie chcieliśmy niczego więcej. Spotykaliśmy się raz na jakiś czas, czasem uprawialiśmy seks, czasem nie…
Zawsze odbywało się to ze szczyptą romantyzmu i odrobiną uczucia. Nie było takim suchym, mechanicznym zaspokojeniem potrzeby, a potem uregulowaniem rachunku. Zresztą nie chciała brać ode mnie pieniędzy.
Przychodziła, zostawała jakiś czas…
Kilka tygodni temu zaproponowałem, aby się wprowadziła. Najpierw nie chciała, ale po nalocie glin na jej norkę, nie miała gdzie się podziać.
– Tylko przypadkiem nie zrób największego błędu w swoim życiu i nie zakochaj się we mnie – ostrzegła po kilku dniach – tak ogólnie to jestem cholerną francą i najprawdopodobniej cię skrzywdzę, gdy tylko zacznie coś się kleić między nami… tak już mam.
– A może to już się stało?
Milczała.
– Może już jestem w tobie zakochany?
– Ooo, mój ty biedaku…
Poczułem jej ciepłą dłoń jak masuje mojego penisa.
– Miau… – usłyszałem – teraz ja
Pieściła go delikatnie. Zamykała w dłoni. Po chwili zaczęły płynąć żywsze impulsy. Mój członek rósł w oczach. Czułem jak nabiega do niego krew pod wysokim ciśnieniem. Był gotowy.
Ena całowała go. Muskała ustami zaciskając mocno obręcz palców u jego nasady. Ciśnienie we mnie wciąż wzbierało. Krew w żyłach kotłowała się jak szalona.
– Uwielbiam ci ssać – wyszeptała
Wzięła go całego do ust. Co chwilę przerywała pieszczotę aby wyrzucić z siebie jakieś zdanie.
– Bosko smakuje… naprawdę nie przeszkadza ci, że ja jeszcze niedawno miałam w ustach więcej fiutów niż inne laski frytek?
Jęknąłem tylko z rozkoszy w odpowiedzi.
Gierki Eny były fascynujące. Była w tym absolutną mistrzynią. Albo jej niecenzuralne opowieści, które czasem snuła aby zaognić nastrój do maksimum. Nie miała w tym względzie żadnych zahamowań. Były one zawsze ostre, perwersyjne, ociekające wyuzdaną erotyką.
Zacznę chyba je spisywać…
Ena lubiła obciągać ostro. Robiła to naprawdę gwałtownie. Nie dyrygowałem częstotliwością jej ruchów. Nie musiałem. Zawsze wyczuwała odpowiedni moment i zwalniała na chwilkę, by znów przyspieszyć.
Podniosłem się. Odwróciłem Enę na plecy. Rozsunąłem jej nogi. Moim oczom ukazał się jej sekretny kwiat.
Złapałem swojego małego u nasady i wcisnąłem go pomiędzy płatki jej róży.
Jęknęła głośno.
Byłem w jej środku. Moje pchnięcia były mocne. Za każdym razem przesuwała się lekko do przodu, aby po chwili powrócić na miejsce. Każdemu ruchowi towarzyszył rozkoszny jęk.
Ena jęczała coraz głośniej.
Wkrótce oboje wybuchnęliśmy orgazmami.
Wstałem cicho i siadłem obok łóżka, na fotelu. Wbiłem oczy w Enę. Lubię tak na nią patrzeć, gdy leży pogrążona w błogim śnie. Zawsze, gdy mam okazję to robię to.
I tak sobie przepłynąłem po raz kolejny przez wszystkie za i przeciw z nami związane. Nie żałowałem niczego, a nawet czułem coś w rodzaju dumy, że jesteśmy tu i teraz razem. Możliwe, że ta idylla wkrótce się skończy, kiedy na przykład: przestanę za nią nadążać, ale na razie wszystko jest ok i niech tak będzie jak najdłużej.
Niech nasza bajka jeszcze potrwa.