Eryk posuwał mnie jak maszyna w pracy, na moim własnym biurku.
Zadarł mi spódnicę i nawet nie zawracał sobie głowy zdejmowanie stringów, po prostu odsunął mi je na bok i wbił się we mnie tą swoją wielką, twardą pałą. Nie bardzo interesowały go moje protesty, robił ze mną, co chciał. Był ode mnie znacznie większy, silniejszy i nie miało większego znaczenia, że byłam jego szefową.
Zresztą rżnął mnie tak nieziemsko, że gdyby teraz przestał lub choćby się zawahał byłabym w stanie go zwolnić. Było mi dobrze, moja cipka obejmowała ciasno jego wielkiego, twardego chuja i ochoczo reagowała na coraz silniejsze pchnięcia. Słychać było mokre uderzenia i moje jęki, których nie mogłam powstrzymać. Dawno nikt nie potraktował mnie tak brutalnie! Czułam krawędź biurka boleśnie obijającą mi biodra, silne dłonie na biodrach i to wielkie, bezlitosne narzędzie pompujące moją nabrzmiałą pizdę. Ładował ją z dziką zawziętością, a ja oddawałam mu pchnięcia, zachłannie za każdym razem chcąc dostać więcej i więcej od jego obłędnego kutasa. Nie dbałam o to, czy słyszy nas całe biuro, czy patrzą na nas przez szklaną ścianę oddzielającą mnie od sporego open space’u, gdzie siedziało kilkanaście osób. Nawet podobała mi się myśl, że mogą to robić, niech patrzą, jak się posuwa kobietę, niech się uczą, do czego służy pizda, niech wiedzą jak mi dobrze i niech zazdroszczą. Wtem Eryk przerwał rżnięcie. Wyjął ze mnie chuja… był taki wielki, kiedy go zobaczyłam, nie mogłam uwierzyć, że zmieścił się w mojej cipce! Nic dziwnego, że teraz pulsowała bólem! Mężczyzna kazał mi się odwrócić na plecy i zarzucił sobie moje nogi na ramiona. Kolejna sterta służbowych dokumentów pofrunęła na biurową podłogę. Wbił się we mnie, a ja jęknęłam, nie mogłam uwierzyć, ale chyba był jeszcze głębiej, niż poprzednio! Nie tracąc czasu rozpoczął znów przerwany przed momentem ostry rytm pchnięć, a ja starałam się dotrzymać mu tempa. Gniótł moje piersi, widziałam jego napiętą twarz i skupienie, z jakim posuwał swoją szefową. Wkładał we mnie to wielkie narzędzie jakby od tego zależało wszystko, powodując u mnie kolejne fale pulsowania w podbrzuszu…
Moje rozkoszne fantazjowanie przerwał ostry dźwięk telefonu. Spojrzałam na biurko niewidzącym wzrokiem i zlokalizowałam urządzenie. Dosyć mocno trzęsły mi się ręce, kiedy odbierałam połączenie.
– Tak, Moniko? – powiedziałam tonem, który decydowanie bardziej pasował do moich gardłowych krzyków, o których myślałam przed momentem niż doprowadzenia profesjonalnej rozmowy o interesach.
– Artur na dwójce – usłyszałam głos sekretarki, której niemal udało się ukryć swoje zaskoczenie moim tonem – mówi, że to bardzo ważne.
Super, akurat nadawałam się w tej chwili do prowadzenia ważnych rozmów…
– Połącz – westchnęłam, starając się uspokoić oddech.
– Nie poradzimy sobie – Artur nieczęsto zawracał sobie głowę kurtuazyjnymi wstępami – odwierty pod budowę są piękne, ale wytyczenie dojazdu to jakiś koszmar, według niej tu nie ma warunków, a z mapy wynika dokładnie nic.
Zgrzytnęłam zębami. Wszelka zmysłowość uleciała mi momentalnie z głowy, jeżeli przez taką bzdurę będę miała problem ze zrealizowaniem priorytetowej na najbliższe dwa lata inwestycji to chyba mnie szlag trafi na miejscu.
– A ta już wydziwia – ciągnął Artur tylko nieznacznie cichszym głosem – że przy innym wytyczeniu koszty wzrosną, że się nie zmieści w budżecie i że coś tam…
Cholera, mogłam do wożenia tej szychy od inwestora po terenie planowanej budowy wysłać jednak kogoś, kto wykaże się większą dyplomacją. Warknęłam do siebie.
– Zaraz do was przyjadę. Weź ją gdzieś na kawę, do godziny będę to zobaczymy to razem. Niemożliwe, żeby nic nie dało się zrobić.
– Ok – rzucił Artur i bez pożegnania przerwał połączenie. Się chłopak naoglądał amerykańskich filmów, myślałam z niesmakiem, zakładając płaskie buty i dżinsy. Nie zamierzałam zasuwać w szpilkach po terenie, a zapowiadał się długi spacer. Rzuciłam przelotnie okiem przeze szybę na Eryka, niepodejrzewającego kompletnie, że stał się bohaterem moich fantazji. Chłopak siedział pochylony nad papierami, zaczytany i absolutnie profesjonalny. Przez moment zastanowiłam się, czy w spodniach naprawdę ukrywa narzędzie tak potężne, jak podpowiedziała mi wyobraźnia, ale szybko porzuciłam te rozważania.
Jechałam służbowym jeepem chyba trochę za szybko, biorąc pod uwagę, że zupełnie nie znałam tych okolic. Mało nie przeoczyłam zjazdu z głównej drogi, co mnie trochę wyprowadziło z równowagi. Na szczęście spotkałam Artura z tą babką o umówionej godzinie. Chętnie oddałam mu kierownicę, a nasz gość usiadł z tyłu.
Faktycznie nie było łatwo, najeździliśmy się solidnie, a w końcu każde z nas miało inny pomysł, co należy z tym fantem zrobić. Wysiedliśmy na polnej drodze, żeby rozprostować kości i spokojnie zajrzeć do mapy. Rozłożyłam ją na masce samochodu. Nasz gość – który w międzyczasie okazał się Martą, trochę snobistyczną, zadbaną szatynką około czterdziestki o raczej latynoskich kształtach i niesympatycznym wyrazie twarzy – oparł się o maskę obok mnie. Usiłowaliśmy zorientować się w beznadziejnych dokumencie z niewielkim raczej skutkiem.
– Bez sensu – stwierdziła Marta, pochylając się nad planszą. Artur stanął za nią, usiłując coś zobaczyć. Niewiele mógł dodać, też nie widziałam możliwości rozwiązania problemu. Czy mi się wydawało, czy Marta otarła się wypiętymi pośladkami o krocze Artura?
Nieco zmartwiałam na ten widok, znany z bezpardonowości i niewyparzonego języka chłopak mógł zareagować kompletnie nieprzewidywalnie, a oboje wiedzieliśmy, że od tego plenerowego spotkania zależy los naszej inwestycji. Miałam nadzieję, że uda, iż nie zauważył dziwnego gestu i delikatnie się odsunie. No i przeliczyłam się solidnie.
Nie tylko się nie odsunął. Przywarł kroczem i tej wydatnej, latynoskiej pupy i pocierał o nią lekko. Twarze żadnego z nich nie zdradzały, że robią cokolwiek poza skupieniem się na mapie. Zafascynowała mnie ta sytuacja. Widziałam, jak kutas chłopaka nabrzmiewa, napierając na rozporek. Naszła mnie ochota, aby go uwolnić, ale nie zdążyłam. Zrobił to sam, a imponujący fiut wyrwał się pionowo na wolność. Pocieranie o materiał spódnicy Marty przestało go chyba satysfakcjonować, sięgnął i podniósł ubranie, odkrywając jej spore, ale zadziwiająco jędrne pośladki.
Kobieta jęknęła. Bez oporu poddawała się działaniom Artura. Wypięła się jeszcze mocniej, a chłopak przesuwał kutasem po jej rowku. Oboje stwarzali wrażenie, jakby kompletnie zapomnieli o mojej obecności.
Patrzyłam jak zahipnotyzowana, ale kiedy Marta jednym szarpnięciem zsunęła spodnie i bokserki Artura poniżej jego kolan, a potem uklękła i delikatnie zaczęła lizać jego jądra, masując ręką fiuta, nie wytrzymałam. Stanęłam za nim i zaczęłam pieścić jego jaja od tyłu. Było mi mało.
Artur jakby wyczuł, że z inwestorem równie niebezpiecznie zadzierać jak z szefową. Ostatni raz wbił Marcie chuja w pieszczące go usta. Sięgnął po mnie i postawił z powrotem przy wysokiej masce jeepa. Wprawnym ruchem, stojąc za moimi plecami, rozpiął moje spodnie i zsunął niżej.
– Ty też tutaj – mruknął do Marty, a ta bez gadania i żadnego sprzeciwu oparła się o samochód. Zadarł jej spódnicę. Miał teraz przed sobą nasze dwie wypięte dupy i pieścił nasze krocza jednocześnie dłońmi. Jęczałam. Napięcie, z którym nie mogłam sobie poradzić od rana rosło we mnie niebezpiecznie. Jak cholera potrzebowałam dziś faceta, ale nie potrafiłam przewidzieć, co teraz może się wydarzyć. Marta drżała obok mnie, chyba jeszcze bardziej onieśmielona sytuacją.
Artur zdecydował się wreszcie. Długim, silnym ruchem włożył kutasa w mokrą pizdę. Nie moją! Jęknęłam z zawodu. Marta zawyła ze szczęścia, nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak potrzebuje kutasa w piczce. Zaczęła się dziko szarpać, ale Artur nie dał jej na to szansy. Bezceremonialnie położył jej dłoń między łopatkami i przycisnął do maski samochodu. Znieruchomiała i już tylko ciche pojękiwania świadczyły o tym, jak jej dobrze, kiedy chłopak raz za razem wkładał swoje nabrzmiałe narzędzie w jej rozgrzaną cipę.
Artur na szczęście nie dał mi zbyt długo czekać bezczynnie. Przez chwilę pieścił moje krocze silnymi, długimi palcami. Pocierał rozgrzaną łechtaczkę i wsadzał palce we mnie tylko na tyle, żeby jeszcze bardziej pobudzić moje pożądanie, a nie je zaspokoić. W końcu przesunął mokrą dłoń do tyłu w przez chwilę dotykał mojej tylnej dziurki. Szybko otworzyła się na tyle, żeby mógł tam włożyć najpierw palec, potem więcej. Rżnął teraz naszą inwestorkę w pizdę, a dłonią posuwał moją dupę! Przestawałam wytrzymywać to napięcie, wiłam się i krzyczałam. Po chwili poczułam, że się cofnął, a za moment wielki, gruby kutas znalazł się w mojej piczy. Jak ja tego potrzebowałam! Nabijałam się na niego w zapamiętaniu krzycząc i błagając, żeby pieprzył mnie tak beż końca i nawet się nie odważył przestawać. Niewiele miałam do gadania, facet rżnął mnie jak maszyna, równo, ostro i bez przerwy. Nie jestem pewna, ale chyba Marcie też posuwał wtedy dupę ręką, bo wiła się obok mnie i niemal płakała z podniecenia.
Za chwilę nastąpiła zmiana, teraz jej posuwał pizdę, pieszcząc ręką moje krocze. Zrobił to jeszcze parę razy, korzystając z naszych wypiętych w oczekiwaniu na rżnięcie dup i cip, posuwał nas na zmianę, kompletnie nie zwracając uwagi na nasze jęki i błagania, aby nas zaspokoił. Za którymś razem Marta nie wytrzymała, wyprężyła się na tkwiącym w niej chuju i szczytowała z głośnym jęknięciem.
– Nie pozwoliłem ci! – warknął Artur i wymierzył jej potężnego klapsa wprost w wpięty pośladek. I drugiego, i kolejnego. Dziewczyna leżała na masce samochodu i jęczała cicho z bólu i zaspokojenia. Artur zajął się mną. Nie wiem, skąd wiedział, co lubię najbardziej, ale włożył mi wreszcie kutasa w dupę i ostro posunął. Wrzasnęłam, kiedy pierwsza lekka fala spazmu rozkoszy pojawiła się wśród bólu.
– Jeszcze nie – powiedział Artur i wyjął chuja z rozgrzanej dziurki. Uderzenie w pośladek było bolesne, ale na szczęście tylko jedno. Oparł Martę plecami na masce i podniósł wyżej. Rozłożył jej osłabione orgazmem nogi.
– Wyliż ją – polecił mi, a ja zabrałam się za to grzecznie, w nadziei, że zasłużę na upragnioną nagrodę. Soki Marty były kwaskowate i pachniały piżmowo. Zagłębiłam się językiem w jej dziurce, dziewczyna znów westchnęła. Wtedy poczułam, jak klęczący za mną Artur wbija się w moją dupę i rżnie ją z zapamiętaniem.
– Mogę? – zapytałam, wariując już z podniecenia, ale pamiętając lanie, jakie otrzymała za niesubordynację moje poprzedniczka – pozwolisz mi…?
Zamiast odpowiedzi jęknął głucho, wlewając mi w dupę gorącą spermę. I tak nie mogłam się już powstrzymać. Krzycząc i dławiąc się sokami Marty szczytowałam, nabita dupą na chuja mojego pracownika.
Bez słowa wróciliśmy do firmy.
Nie wiedziałam, co z tego wyniknie i było mi obojętne. Nawet nie wiem, czy bardzo zaskoczyła mnie oficjalna odpowiedź na naszą ofertę, pozytywna, akceptująca wszystkie nasze warunki. Pewna byłam tylko tego, kogo deleguję do kontaktów z inwestorem. Ostatecznie nic w tej branży nie liczy się tak, jak indywidualne podejście do każdego klienta.
Autor: Ewa